Gdy zasiadałem do seansu z Little Evil , spodziewałem się, że dostanę horror komediowy z potężną dawką humoru, który rozbawi niejednego geeka. I cóż, w sumie się bardzo nie zawiodłem – najnowszy film Eli Craig jest dosyć solidną produkcją, zarówno od strony techniczno-realizatorskiej, jak i fabularnej. A historia jest bardzo ciekawa: głównym bohaterem jest Gary (Adam Scott), agent nieruchomości, który niedawno poślubił Samanthę (Evangeline Lilly), matkę 5-letniego Lucasa. Chłopiec jednak nie przepada za swym ojczymem, całkowicie go ignorując. Brak akceptacji nowego taty nie jest jednak najgorszy dla Gary'ego – problem rodzi się, gdy wszelkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że Lucas jest synem samego Szatana… (skojarzenia imienia chłopca z Lucyferem nieprzypadkowe). Dlatego o Little Evil można mówić jako pełnoprawnym horrorze komediowym, w przeciwieństwie do The Babysitter, również (lecz nieco błędnie) klasyfikowanej do tego samego gatunku.

fot. Netflix

Oczywiście to nie jedyna rzecz dzieląca te dwa, z pozoru podobne do siebie, filmy. W Małym złu w zasadzie wszystko trzyma się kupy – trudno mi wskazać sceny, które by mocno obniżały poziom produkcji, osłabiając radość z oglądania, lub po prostu nie pasowały fabularnie do całości. Film, w przeciwieństwie do recenzowanej przeze mnie Opiekunki, od samego początku potrafi zaciekawić widza, bezbłędnie wprowadzając kolejnych bohaterów na ekran w taki sposób, żebyśmy szybko się z nimi oswoili i polubili. Należy docenić również pewien istotny plot twist, który z początku wprowadzi widza w chwilową konsternację.

Mieszane uczucia mam za to wobec humoru zawartego w produkcji. Tytuł emanuje bardziej subtelnymi i mniej wulgarnymi dowcipami, co jest jak najbardziej na plus. Sam film też nie jest brutalny – pomimo zaklasyfikowania przez dystrybutora do kategorii 16+, Małe zło jest naprawdę przystępną komedią grozy (no, może poza jedną krótką sceną). Z drugiej strony, Opiekunka posiadała bardziej skondensowany humor. W Małym złu natomiast przerwy między kolejnymi żartami są nieraz zbyt długie.

fot. Netflix

Sam film w ogóle jest dosyć spokojny. Pomimo ogólnego poprawnego wykonania oraz nie najgorszej gry aktorów, w połowie seansu zaczęło mi się wydawać, że projekcja się dłuży. Na szczęście rekompensuje to jakieś ostatnie pół godziny, gdzie akcja zaczyna nabierać tempa. Nie przypadł mi też do gustu wizerunek Lucasa – może nie tyle co jego aparycja, charakter i zachowanie: bo to nie jest złe; a po prostu film momentami za bardzo skupia się na postaci Gary'ego, zaniedbując tym samym tytułową rolę jego pasierba, przez co też 5-latek wydaje się mniej demoniczny niż powinien.

Jeżeli miło wspominasz takie produkcje jak The Shining, Rosemary's Baby czy Wioska Przeklętych, to Małe zło jest w sam raz dla ciebie. Nie tylko z powodu nawiązań do tych klasyków, ale sposobu opowiedzenia historii – bo film subtelnie traktuje widza, nie siląc się na zastraszenie czy obrzydzenie jego osoby. Jeśli jednak oczekujesz typowej, głupkowatej komedii grozy dla nastolatków, to wtedy sięgnij po The Babysitter.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj