Rozwój sprawy odcinka może się podobać. Powoli, stopniowo, z każdą minuta sugerowana nam jest inna teoria dotycząca poszukiwanego sprawcy, aż koniec końców dostajemy coś zupełnie innego, niż można było przypuszczać na początku. To właśnie w King & Maxwell jest dobre - scenarzyści biorą schematy i trochę się nimi bawią, kształtując pewną mieszankę, której efekt zapewnia solidną rozrywkę. Plus za różne błędne tropy, niszczące jakiekolwiek oznaki przewidywalności.
Najważniejszym aspektem jest jednak pojawienie się brata Michelle, dzięki któremu o wiele lepiej poznajemy bohaterkę. Dostajemy sporo informacji o jej przeszłości, o tym, jak się wychowała, i co tak naprawdę ukształtowało jej twardość. Relacja z bratem została przedstawiona bardzo wiarygodnie (i przede wszystkim zabawnie). Nietraktowanie serialowych historii ze śmiertelną powagą jest, jak na razie, jedną z największych zalet King & Maxwell.
[video-browser playlist="635660" suggest=""]
W końcu dostajemy króciutką scenę, która pozwala odrobinę rozwinąć postać Edgara. Wiemy, że nie lubi dotyku ani tłumów, ale wciąż walczy ze swoimi lękami, próbując się wewnętrznie rozwijać. Tutaj wkracza postać Benny, fałszerki, która w prosty sposób pomaga Edgarowi radzić sobie z problemem. Sama Benny wyrasta na interesującą bohaterkę drugoplanową. Dobrze wpasowuje się w zwariowane perypetię Kinga i Maxwell.
"Family Business" to z całą pewnością dobry odcinek, który zapewnia sporo frajdy. Twórcy mogliby jednak w pewnych miejscach nie przesadzać z niepoważnym zachowaniem bohaterów, bo pierwsze sceny z amatorskim robieniem zdjęć po kryjomu nie pasują do tak doświadczonej pary detektywów i są po prostu głupkowate.