3. odcinek Mecenas She-Hulk jest obiecujący, w przeciwieństwie do dwóch poprzednich. Mamy Abominację po resocjalizacji, klientkę z Nowego Asgardu i dowód na to, że nawet najważniejsi magowie nie są ponad prawem!
Początek
Mecenas She-Hulk mnie nie zachwycił, chociaż czekałam na premierę tego serialu z niecierpliwością. Na szczęście nowy odcinek to zmienia.
Prawniczka strona serialu Disney+ zaczęła grać pierwsze skrzypce! Mamy Abominację po resocjalizacji, podstarzałą elfkę z Nowego Asgardu podającą się za Megan Thee Stallion i Sorcerer Supreme, który zdaje sobie sprawę, że nie można porywać osadzonych z więzienia o zaostrzonym rygorze. Gdyby taki poziom został utrzymany do samego końca, byłabym naprawdę szczęśliwa.
Jaki miałam problem z pierwszymi dwoma odcinkami serialu? Było ich kilka. Przyspieszony trening Bruce'a Bannera był całkiem fajnym montażem, a dynamika pomiędzy kuzynostwem mi się podobała. Jednak fakt, że Jennifer Walters wystarczyło zaledwie kilka lekcji z medytacji i rzucania kamieniami, by opanować "zielone ja", po prostu sprawił, że jej superbohaterska podróż wydawała się uboga. Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że jej historia – w przeciwieństwie do tej Hulka – nie skupia się na kontrolowaniu gniewu. Jennifer ma zupełnie inny dylemat: pogodzenie kariery prawniczki i marzeń z nagłym przypływem supermocy, które wywracają jej życie do góry nogami. Jednak
umiejętność kontrolowania przemiany przyszła jej bardzo szybko, a Hulk czy Abominacja potrzebowali na to lat – i to po prostu zgrzyta. Nie pomaga też jej wygląd. Bohaterce po przemianie magicznie rosną włosy. Ma piękne fale i wygląda raczej jak powiększona modelka niż She-Hulk. Nie przekonują mnie tłumaczenia reżyserki – krytyka wyglądu postaci na pewno nie bierze się stąd, że ludzie chcą mieć władzę nad kobiecymi ciałami, nawet tymi animowanymi.
Nowy odcinek wreszcie przeszedł do sedna serialu, czyli Jennifer Walters na sali sądowej. I muszę przyznać, że to wychodzi mu dobrze. Elfka z Nowego Asgardu podająca się za gwiazdę muzyki pop była cudowna i zabawna. Emil Blonsky, czyli Abominacja, aktorsko wypadł świetnie. Dobrze oglądało się zawiłe losy jego resocjalizacji – z siedmioma bratnimi duszami, walką z analfabetyzmem w więzieniu i radami małżeńskimi. Ale moimi ulubionymi scenami były te z Wongiem, ponieważ zestawiły tego czarnoksiężnika na poważnej posadzie z szarą rzeczywistością, w której teleportowanie groźnych skazanych z celi jest karalne. W nowym epizodzie serialu Disney+
Jennifer Walters wreszcie staje się łącznikiem pomiędzy dwoma światami MCU, gdzie wśród zwykłych ludzi żyją potwory, czarodzieje i magiczne istoty. W
Ms. Marvel oglądaliśmy to wszystko wyidealizowanymi oczami fanki. She-Hulk nie jest młodą, zapatrzoną w superbohaterów dziewczyną, tylko prawniczką, dla której jakaś część tego wszystkiego jest trochę niedorzeczna. A dzięki temu my, widzowie, dostajemy naprawdę przyjemną, samoświadomą komedię. Mam nadzieję, że
Mecenas She-Hulk dalej będzie szła w tym kierunku i w każdym odcinku dostaniemy inną sprawę sądową nadnaturalnego klienta. Martwię się jednak, że tak jak we wspomnianym
Ms. Marvel zostaniemy przytłoczeni zbyt wieloma wątkami.
Chyba
największy problem mam ze zdecydowaniem, czy na tym etapie lubię Jennifer Walters. Jest wiele momentów, w których można z nią sympatyzować – gdy musi zmierzyć się z obiadem rodzinnym zaraz po wyrzuceniu z pracy albo gdy je chipsy pałeczkami z kuzynem. Najlepiej ogląda się ją właśnie w chwilach, gdy jest bardziej ludzka: martwi się o karierę, decyduje przyjąć nieidealną posadę, bo nie ma innego wyjścia, sprowadza Wonga na ziemię. Całkiem dobrze działają też wstawki Marvela z ludźmi komentującymi, że nie potrzebują żeńskich superbohaterek (naśladują to, co działo się w prawdziwym świecie przed premierą serialu). Potem jednak kobieta mówi albo robi coś, co po prostu mi do niej nie pasuje. Na przykład w 3. odcinku zaczyna śmiać się, gdy wychodzi na jaw, że jej były współpracownik chce pozwać elfkę, która podawała się za piosenkarkę. Miałoby to więcej sensu, gdyby wyszła z gabinetu, a potem, przełamując czwartą ścianę, zaczęła śmiać się do kamery z widzami. Jednak trudno mi uwierzyć, że ambitna prawniczka – w nowej pracy, przed nowym szefem! – zachowałaby się tak nieprofesjonalnie. Nie pomaga fakt, że mimika She-Hulk nie jest najlepsza, jeśli chodzi o CGI.
Nie ukrywam, czekam na 4. odcinek
Mecenas She-Hulk. Nie powiedziałabym tego po dwóch pierwszych epizodach! Serial poruszył ciekawy temat, jakim jest ziemskie prawo w obliczu superbohaterów i magii.
W MCU do tej pory nie mieliśmy aż tak bliskiego spojrzenia na to, co dzieje się pomiędzy wielkimi bitwami. Oby produkcja dalej podążała w tę stronę.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h