Serial nie ma żadnej ciągłości. Każdy odcinek jest adaptacją innej historii z komiksu. Pierwszy oparty jest na opowieści z pogranicza fantasy i science fiction, gdzie w brutalnym turnieju wojownicy walczą o koronę. Natomiast drugi to bardziej intymna historia kobiety i mężczyzny, którzy zamknięci są w bunkrze po wojnie atomowej.

[image-browser playlist="599260" suggest=""]©2012 AXN Spin

Komiksowe "Metal Hurlant" były dojrzałymi, często brutalnymi opowieściami dla dorosłych, które nie stroniły od przemocy czy seksu. Niezgodność z oryginałem jest największą wadą serialu, gdyż każdy, kto choć odrobinę zna pierwowzór, oczekiwał czegoś poważnego i dojrzałego, zaś to, co otrzymał jest tego zupełnym przeciwieństwem. Oba odcinki są pod tym względem ugrzecznione, tak jakby twórcy stwierdzili, że skierują go do szerszej publiczności, zwłaszcza młodszej, która przez wyższą kategorię wiekową mogłaby tego nie obejrzeć w telewizji. Szczególnie razi to w pierwszym odcinku, gdy podczas walk twórcy robią wszystko, aby nie pokazać krwi. Niedorzeczność tego elementu sięga zenitu, gdy jeden z wojowników ma przecięte gardło i trzyma się za nie rękoma, a my nie jesteśmy w stanie dostrzeć nawet kropli posoki.

Technicznie jest przeciętnie. Efekty specjalne są nierówne - mamy sporo, jak przy tym budżecie, dopracowanego CGI, ale zdarzają się sceny, które sprawiają negatywne wrażenie. W pierwszym odcinku razi szczególnie wykorzystanie rekwizytów, które sprawiają wrażenie sztucznych zabawek. Zdjęcia stoją na przyzwoitym poziomie - zwłaszcza w pierwszym odcinku, podczas kręcenia efektownych walk. To też tak naprawdę największa zaleta tej produkcji. Są ładnie nakręcone, na przyzwoicie oddalonych kadrach i dłuższych ujęciach, dzięki czemu utalentowani w sztukach walki aktorzy i choreograf Larnel Stovall mogą popisać się kunsztem. Wielu fanów gatunku czekało kilka lat na rewanż wielkich gwiazdorów - Scotta Adkinsa i Michaela Jai White'a. Bez wątpienia okazuje się on satysfakcjonujący, ale też pozostawia niesmak. Zbyt często wykorzystywane jest w nich spowolnione tempo, co po jakimś czasie zaczyna męczyć, a same starcia tracą na dynamizmie i efektowności.

[image-browser playlist="599261" suggest=""]©2012 AXN Spin

Pod względem fabuły i scenariusza również bywa różnie. "King's Crown" to zbiór patetycznych drewnianych dialogów, będących pretekstem do ukazania świetnych wojowników w akcji, ale sprawiających uszom ból. Natomiast drugi odcinek to już ciekawsze rozmowy, często dwuznaczne i przede wszystkim bardziej wiarygodne. Obie historie imponują zaskakującym zwrotem akcji w finale odcinków. Tak naprawdę trudno jest przewidzieć taki bieg wydarzeń.

"Metal Hurlant Chronicles" zapowiadał się na o wiele lepszą produkcję, która pozostawia bardzo mieszane odczucia. Nie jest to adaptacja historii Moebiusa, na którą czekali fani. Serial płytki, niedopracowany i niegodny tytułu "Metal Hurlant".

Odcinek 1 - Ocena: 5/10

Odcinek 2: Ocena: 7/10

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj