Recenzowany album jest dziełem wschodzącej gwiazdy amerykańskiego komiksu głównego nurtu Toma Kinga oraz specyficznego rysownika Mitcha Geradsa. King ma na swoim koncie odświeżone przygody Mrocznego Rycerza (cykl Batman z DC Odrodzenie), serię Grayson, kilka rozdziałów wydanego u nas woluminu Wojna Robinów oraz miniserię Szeryf z Babilonu (z warstwą graficzną wspomnianego Mitcha Geradsa).  Największą popularność przyniósł mu natomiast przewrotny cykl Vision, czyli nieszablonowe spojrzenie na słynnego syntezoida ze stajni Marvel Comics. W podobnym tonie do Visiona jest rzeczony wolumin, który czerpie pełnymi garściami ze spuścizny herosa wykreowanego przez legendarnego Jacka Kirby’ego. Prolog Mister Miracle’a w telegraficznym skrócie prezentuje genezę owego bohatera. Protagonista serii jest pierworodnym Wielkiego Ojca – niekwestionowanego władcy Nowej Genezy. Podczas niełatwego rozejmu z potężnym Darkseidem, Scott został powierzony pod opiekę okrutnego despoty. Wychowaniem nieszczęsnego dzieciaka zajęła się apodyktyczna Babcia Samo Dobro, a nieustanne, nieudane próby ucieczki z tego koszmaru, spowodowały, że został on nazwany z przekąsem Scottem Free. Ze swoistego wstępu do rzeczonego dzieła dowiadujemy się również o ucieczce Scotta na Ziemię, jego miłości do przywódczyni Furii, Big Bardy, przyjaźni z pociesznym karłem Oberonem i zyskaniu przydomka Mister Miracle. Ton opowieści szybko ulega zmianie, gdyż obserwujemy pogrążonego w niemocy uciekiniera podczas próby samobójczej. Najlepszy eskapista świata zmaga się z ciężką depresją  spowodowaną śmiercią najbliższych (vide: Oberon), niekończącą się wojną pomiędzy Apokolips a Nową Genezą oraz problemami natury osobistej.
Źródło: Świat Komiksu
W kolejnych rozdziałach komiksu poznajemy dalsze perypetie Miracle’a i Big Bardy oraz eskalujący konflikt zbrojny pomiędzy Nową Genezą a Apokolips. Niewątpliwym plusem owego albumu jest bezbłędna kreacja poszczególnych ofiar tego błyskotliwego dramatu, a także zapadające w pamięć,  częstokroć przewrotne sceny. Najlepsze wrażenie sprawia znerwicowany, zdesperowany Scott Free, który nie może uporać się z traumą, problemami ludzkiego życia oraz powinnością względem swych współbratymców. Na drugim planie znajdziemy równie intrygujące postaci: niezbyt pozytywnie przedstawionego Oriona – pałającego wielką nienawiścią do Miracle, demoniczną Babcię Samo Dobro, momentami potrafiącą zachowywać się dobrodusznie, wspierającą męża w trudnych chwilach Big Bardę czy syna Darkseida, Kalibaka. Nie należy także zapomnieć o wszechobecnym tyranie Darkseidzie, czego jego ostateczna konfrontacja z niechlubnym adoptowanym synem jest znamienitym dowodem. King dokonał rzeczy (wydawałoby się) niemożliwej – wyciągnął z niebytu drugoplanowe postaci z uniwersum DC Comics, nadając im nowy charakter i jasno motywując ich działania. Każdy bohater ma do odegrania swoją rolę, a nawet epizodyczne występy niektórych spośród nich wnoszą wiele do wartkiej, wciągającej fabuły. Opasły wolumin (niemal trzysta stron zajmującej lektury) przepełniony jest scenami z pogranicza fantazji, psychodelii i osobliwego dramatu. Wystarczy przywołać trudne negocjacje Scotta z Kalibakiem, burzliwą dyskusję z Orionem, rozmowę Miracle i Bardy podczas pokonywania szeregu pułapek na Nowej Genezie czy drobiazgowo ukazany poród Big Bardy, aby pogratulować Tomowi Kingowi kunsztu scenopisarskiego. Warto zauważyć, iż wiele scen rozgrywa się w chorej głowie protagonisty, który ustawicznie przeżywa napady lęku, wewnętrznej udręki oraz trawiącej go bezsilności. Z tego też powodu komiks jest mocno oniryczny, przepełniony niepokojącymi wizjami oraz zakrzywionym odbiorem rzeczywistości przez skonfundowanego Mister Miracle’a.
Ilustracje Geradsa doskonale współgrają z duszną przypowieścią o człowieku na granicy załamania nerwowego. Fantastyczne wizje pozaziemskich światów, częste wizyty w Nowej Genezie i Apokolips, a także mnóstwo rozmazanych, niemal nieczytelnych kadrów, stanowią o sile warstwy graficznej recenzowanego dzieła. Większość stron złożonych jest z dziewięciu, częstokroć sekwencyjnych kadrów, utrzymanych w krzykliwej, mocno intensywnej, niemal psychodelicznej kolorystyce. Największe brawa należą się za: przerażające halucynacje Scotta, dosłowne ukazanie pola bitwy i częstych konfrontacji, a całostronicowe pierwsze strony kolejnych rozdziałów oraz zestaw okładek alternatywnych rysownika to prawdziwa wirtuozeria. Mister Miracle to nie tylko jeden z najlepszych komiksów wydanych w Polsce w 2020 roku, ale również jeden z topowych albumów z cyklu DC Deluxe. Z niecierpliwością będę wyczekiwał kolejnych projektów utalentowanego Toma Kinga. Słowem, Scott Free nie ma sobie równych!  
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj