Byłem sceptyczny co do pomysłu przeniesienia bajki Młodzi Tytani: Akcja! z Cartoon Network na kinowy ekran. Jest to w końcu produkcja przeznaczona do krótkiej formy i osadzenie jej w dłuższej opowieści mogło się nie sprawdzić. Do tego sam ruch Warnera, by ten tytuł skierować do kin a nie wypuścić tylko na DVD, tak jak to było w przypadku wszystkich ich animacji, było już dziwne. Najwidoczniej ktoś w studio doszedł do wniosku, że o ile dorośli fani DC nie pójdą do kina na takie tytuły jak „Batman czy Śmierć Supermana, o tyle młodsi widzowie tak wybredni nie będą i rodziców na Młodych Tytanów wyciągną. I mieli rację. Kino potrzebuje więcej takich animacji o superbohaterach skierowanych do dzieciaków. Humor nie jest tu może wyszukany, ale nie taki ma przecież być. Na głupkowatych żartach ten serial został zbudowany i trudno by nagle go zabrakło w pełnometrażowej wersji. Trzeba pamiętać, że Teen Titans Go!, czy jak tam kto woli Wio! znacznie różni się od poważnych w tonie Młodzi Tytani. Tu mamy do czynienia z dzieciakami, które swoje dni spędzają głównie na wygłupach, a jedynie co jakiś czas używają swoich mocy do walki z przestępcami. Film ma konstrukcję parodii, w której twórcy nabijają się z obecnie panującego trendu, że każdy superbohater i jego gadżet musi mieć swój film. I to dosłownie każdy. Nawet Alfred i Batmobil dostają swoje produkcje. No może prawie każdy. Jest bowiem mała grupka superbohaterów, która została uznana za pośmiewisko i wytwórnia nie ma zamiaru w nich inwestować. Tak, zgadza się, chodzi tu o Młodych Tytanów. Ich ciągłe wygłupy i brak śmiertelnego wroga czyni z nich mało atrakcyjnych bohaterów. Rozpoczyna się więc poszukiwanie czarnego charakteru, który mógłby ten wakat zapełnić. Wybór pada na Deathstroke’a. Ten jednak nie jest zainteresowany oferowaną mu pozycją. Teen Titans Go! To the Movies dla starszych widzów miejscami może być głupia i niedorzeczna, ale młodsi będą się na niej tarzać ze śmiechu. Do tego WB naśmiewa się tu z produkcji Marvela, a nawet namówiło na cameo samego Stana Lee. Twórcy mają w sobie tyle dystansu do własnych filmów, że naśmiewają się nawet ze swoich porażek jak choćby z Zielonej Latarni. Dzięki takim zabiegom widz nie ma wrażenia, że ogląda laurkę stworzoną tylko po to, by pokazać jakie DC jest fajne. Jeśli pamiętacie takie stare kreskówki jak Animaniacy czy Freakazoidto, docenicie poziom humoru dostarczony w tym filmie. Jest on bowiem równie zwariowany i często odnosi się do superbohaterskiej popkultury. Nie ma tu granicy, której twórcy nie zdołaliby przekroczyć. Tak więc DC miesza się tu nawet z Marvelem. Nie wiem, jak pion prawny WB tego dokonał, ale scena, w której Tytani mylą Deathstroke’a z Deadpoolem jest warta ich wysiłku.
Szkoda jedynie, że film trafia do kin wyłącznie w wersji z polskim dubbingiem, choć nie jest on zły. Głosy są dobrze dobrane, a dialogi nie raz wywołują śmiech. Jednak chętnie posłuchałbym jak brzmi Batman w wersji Jimmy’ego Kimmela czy Superman mówiący głosem… Nicolasa Cage’a. No cóż, by się o tym przekonać będę musiał poczekać aż produkcja pojawi się w HBO GO czy na DVD.

Gdzie obejrzeć ten film? Zobacz go w naszym repertuarze kin z opcją natychmiastowego zakupu biletu!

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj