Pozory bywają mylące. Spoglądając na uśmiechniętą rodzinę z dwójką dzieci można przypisać jej pozytywne cechy i odnieść wrażenie, że niczego im w życiu nie brakuje. Prawda często jest zaskakująca. Ludzie przed światem skrywają się za maską niewinności i przyzwoitości, by w zaciszu swojego domu oddawać się najmroczniejszym fantazjom. Moja doskonała żona to książka o rodzinie, władzy, ukrytych pragnieniach i sekretach. Narratorem powieści jest głuchoniemy mężczyzna Tobias, przynajmniej tak się może wydawać na początku. Bohater podrywa w barze nieznajomą kobietę, która po kilku drinkach zaprasza go do siebie. Następnego dnia Tobias wychodzi z jej kolczykami w kieszeni i wraca do swojego domu. Po tej nocy jego życie zaczyna wyglądać zupełnie inaczej, a wkradająca się wcześniej rutyna nie będzie już miała żadnego znaczenia. Bardzo interesujący wstęp zapowiadał historię niesztampową, elektryzującą i angażującą. Od początku co ważniejsze wątki były odkrywane miarowo, stopniowały emocje, a napięcie powoli narastało. Jednak już po około 150 stronach akcja zaczęła zwalniać, a emocjonująca intryga zamieniła się w nużące przemyślenia głównej postaci, które nie zaskakiwały, tylko skupiały się na tłumaczeniu postępowania bohaterów krok po kroku. Za to w kontekście finałowych wydarzeń wszystko rozegrało się pospiesznie i w zamyśle najważniejszy moment w książce został rozwiązany nagle i bez fajerwerków.
Źródło: Mando
Bohaterami pierwszoplanowymi są mężczyzna i tytułowa doskonała żona, ale to z jego perspektywy jest przedstawiona cała historia.  Postacie, które na pierwszy rzut oka tworzą normalną rodzinę mają drugie, niepokojące oblicze. Poza opieką nad ogniskiem domowym, chcąc zwalczyć małżeńską rutynę, znajdują sobie hobby, które odbiega od norm społecznych. Jednak psychologiczne podłoże tych niecodziennych zachowań nie zostało obnażone, bohaterowie są przerysowani i często jednowymiarowi. Samantha Downing nie wyeksponowała ich najciekawszych cech, więc trudno z którymś sympatyzować.
Amerykance trzeba oddać, że w swoim debiucie dodała powiewu świeżości w gatunek thrillera psychologicznego. Poruszyła tematy zdrady, codziennej rutyny, wychowywania nastoletnich dzieci – bliskie niemal każdemu z nas, ale nie zabrakło także zagadnień nieprawdopodobnych, przez które historia jest niewiarygodna i trudno odnieść ją do życia codziennego. Jest za to napisana prostym, potocznym językiem. Dzięki temu czyta się ją raczej szybko, ale rażą nieustanne powtórzenia, szczególnie te dotyczące imion. W korekcie polskiego wydania umknęło także kilka literówek oraz błędów logicznych, ale nie wpływają one na odbiór tej pozycji. Moja doskonała żona broni się ze względu na nieszablonowy pomysł na fabułę. Bohaterowie prowadzą niebezpieczną grę, w której motywy i cele nie są do końca znane, dzięki czemu warto odkryć zakończenie tej historii i dowiedzieć się, kogo ostatecznie spotkała sprawiedliwość. Niestety największy zarzut mam do zbyt rozwlekłej akcji i trudnych do polubienia i zrozumienia postaci. Na 428 stron nie wydarzyło się tak naprawdę nic, co wbiłoby mnie w fotel i przez co nie mogłabym oderwać się od lektury, więc trudno mi stawiać ją obok najlepszych thrillerów psychologicznych czy nawet zaskakujących książek Rachel Abbott. Samantha Downing wydała już w Ameryce swoją drugą powieść He Started It, z którą chętnie się zapoznam, by ocenić postępy autorki.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj