Monty Python. Ktokolwiek nie wie, co te dwa słowa znaczą, może już sobie pójść i trochę postać w kącie za karę. Nie sposób wyobrazić sobie współczesnego poczucia humoru bez tej szóstki szaleńców. To oni nauczyli nas dystansu, absurdu, łamania tabu i wszelkich możliwych schematów. Pięciu Angoli i jeden zaplątany w to wszystko dość dziwnie Amerykanin, co sobie lubił poanimować. "Monty Python's Flying Circus" – kilka sezonów w telewizji, do tego kilka filmów, kilka książek, płyt i legenda, która z upływem czasu tylko narasta. Z większością możemy bez trudu zapoznać się po polsku – przede wszystkim, co najważniejsze, widzieliśmy to, co nakręcili. Mamy to też w wersji książkowej. Nie wydano po polsku co prawda książek przez nich stworzonych (np. „Wielkiej Czerwonej Księgi Monty Pythona”, która jest oczywiście mała i niebieska), ale oto mamy księgę, która da nam zupełnie nową perspektywę.
Źródło: Wyd. Poznańskie
Bo oto ukazała się po polsku autobiografia Monty Pythona, zatytułowana "Monty Python. Autobiografia według Monty Pythona". Jak można napisać autobiografię sześciu osób, z których jedna od dawna nie żyje? Można. Przecież Monty Python radził sobie z większymi wyzwaniami - i dokładnie w takim duchu Bob McCabe podszedł do tej pracy. Ot, po prostu usiadł z każdym z piątki żyjących Pythonów, do tego zebrał wszelkie wypowiedzi i wspominki, jakie zostały gdzieś po nieżyjącym już Grahamie Chapmanie, i jeszcze dodał do tego wspominki jego bliskich. A potem to wszystko pociął na pojedyncze historyjki, wręcz kilkuzdaniowe akapity, i poukładał w jedną chronologiczną całość. Od dziecięcych wspomnień całej szóstki poprzez wieloletnią współpracę w różnych sytuacjach (bo przecież nie tylko pythonowskich) po śmierć Chapmana, która zdawała się być piękną puentą (choć jak już dziś wiemy, wcale puentą nie była). To wszystko zostało pięknie pythonowsko zilustrowane setkami zdjęć dokumentalnych i wycinanek Gilliama. I proszę - mamy równo czterystustronicową, wielką księgę w twardej oprawie, która pięknie prezentuje się na półce i której wstyd nie znać, jeśli naprawdę lubi się ten brytyjski szalony humor. Dodatkowe wyrazy uznania i szacunku należą się Filipowi Łobodzińskiemu za przekład i kilkadziesiąt stron przypisów, które świetnie rozjaśniają wątpliwości i wyjaśniają krok po kroku, o jakich postaciach, programach telewizyjnych czy miejscach wspominają Pythoni w swych anegdotach. Świetna robota!
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj