Jak się okazało, większość z Was w komentarzach pod recenzją czwartego epizodu miała rację. Zasada brzytwy Ockhama sprawdziła się tu znakomicie – faktycznie najprostsze rozwiązanie było prawdziwe. Przyznaję się więc do błędu popełnionego, gdy stwierdziłem, że rana dłoni Lestera była przez niego wyimaginowana. Choć jak pokazuje szósta odsłona, nie byłby to największy fabularny absurd w Fargo. Moja teoria nie wydawała się z początku aż tak dużą nadinterpretacją. Możemy klatka po klatce przeanalizować kluczową sekwencję pilota, ale momentu, w którym Nygaard ucierpiał, nie znajdziemy. Musieliśmy czekać aż do premiery "The Six Ungraspables" na bardzo przejrzyste wyjaśnienie tego problemu. Rewelacyjny opening rozwiał wszelkie wątpliwości, a nawet przybliżył nam przekomiczną historię kupna feralnej dubeltówki dorzuconej do paczki skarpetek.

Ten serial ma w sobie coś, co sprawia, że na około 50 minut kompletnie zapominamy o tym, co się wokół nas dzieje. Jak zahipnotyzowani śledzimy rozwój akcji okraszony cudownymi dialogami. Myślałem, że nic w tej kwestii przez długi czas nie przebije Detektywa, ale srogo się pomyliłem. Szczególnie w pamięć zapada historia z piątego odcinka, którą żydowski sąsiad w środku nocy opowiada Gusowi przy szklance mleka (takie sceny tylko w Fargo) –  o Wielkim Głupcu, mężczyźnie, który oddał dosłownie wszystko, aby zniwelować ludzkie cierpienie, które ogarnęło świat. Morał jest tu prosty: czasem jesteśmy skazani na porażkę i walka nie ma najmniejszego sensu. Grilmly jednak nie daje za wygraną i ponownie rusza na poszukiwania Malvo. Tymczasem Lester w końcu trafia do szpitala, a śrut wydobyty z jego dłoni stawia go pod ścianą.

[video-browser playlist="630903" suggest=""]

W tym miejscu możemy spokojnie przejść do "Buridan’s Ass", które idealnie wpisuje się konwencję tego uniwersum i oferuje najbardziej absurdalną z dotychczasowych fabuł. Jakby mało było jeszcze białego puchu w Minnesocie, ogromna śnieżyca zbliża się do Bemiji i okolic. Lorne konsekwentnie kontynuuje misterny plan szantażu Stavrosa i spektakularnie pozbywa się przy okazji wszystkiego i wszystkich, którzy mogliby go z tym spiskiem powiązać. Prawdziwy majstersztyk rozgrywa się w czasie małego pogodowego kataklizmu. Numbers i Wrench włączają się do gry i nasz Diabeł musi ratować swoją skórę. Na dokładkę trzy grosze dorzucają Molly i Gus. Prawdziwa bitwa rozegrała się na ulicach Duluth i nie obyło się bez ofiar.

Lester ucieka ze szpitala, podszywając się pod pacjenta mającego zabandażowaną całą twarz, i wrabia brata w morderstwo swojej żony. Powraca niezauważony i idzie do łóżka jak gdyby nigdy nic. I jest taki zadowolony z siebie. Fajtłapa, którą poznaliśmy na początku, ewoluuje w prawdziwie zimnego skurczybyka. Raczej mu się to jednak nie opłaci. W uniwersum Fargo wszyscy prędzej czy później otrzymują od losu to, na co zasługują. Przekonał się o tym boleśnie Stavros, któremu deszcz ryb (WTF!) odebrał syna. Serio! To trzeba zobaczyć na własne oczy. Abstrakcja w czystej postaci.

Jeszcze cztery wspaniałe odcinki przed nami, ale ja już tęsknię za Fargo. FX podejmuje ostatnio same dobre decyzje, więc mam nadzieję, że powstanie drugi sezon, a serial w formie antologii zagości na ekranach przez co najmniej kilka lat.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj