Muszkieterowie” („The Musketeers”) są serialem, który na papierze wygląda świetnie. Wspaniali, znani bohaterowie, intrygujące wątki i dynamiczna fabuła – prosty przepis na serial stulecia. Niestety, każdy z tych składników został uszkodzony, przez co mamy okazję oglądać tego oto dziwacznego potworka, który nuży i męczy. Choć są też momenty, w których zaskakuje, niestety jednak nie w pozytywnym tego słowa znaczeniu. „The Good Traitor” to kolejny odcinek, w którym bohaterowie muszą wymyślić genialny plan uratowania całej Francji. Wszystko za sprawą generała Alamana, którego córka została uprowadzona przez hiszpańskich agentów. Okazuje się, że jest on w posiadaniu formuły nowej jakości prochu, którym zainteresowane są oba rywalizujące ze sobą państwa. Muszkieterowie mają więc podwójne zadanie: nie tylko odnaleźć córkę Alamana, ale także zdobyć wzór formuły. W końcu bohaterowie otrzymują zadanie, które nie polega wyłącznie na pójściu gdzieś, zrobieniu zadymy i ujściu z życiem. Tym razem problem jest bardziej skomplikowany, wymaga trochę więcej wyrafinowania. Niestety, nie ma to żadnego znaczenia, został bowiem spłycony do granic możliwości. Plan działania wymyślony jest niemal od razu i niemal od razu jest boleśnie bezsensowny. D’Artagnan przyjeżdżający w wozie z zakładnikami do siedziby hiszpańskich agentów niezauważony i bez żadnych problemów wchodzi na teren wroga? Rozumiem, że dla niepoznaki założył kaptur, ale o ile nie była to peleryna niewidka, to raczej nie była zbyt przydatna. Toż to wygląda jak parodia gatunku, a nie jak kryminalny serial akcji, którym w zamierzeniu mają być "Muszkieterowie". Mało tego, przesadny dramatyzm, którym cechowała się produkcja, nagle wyparował. D’Artagnan, Aramis i Atos muszą ocalić aż trzy osoby z rąk Hiszpanów. Wydawać by się mogło, że liczy się każda sekunda, życie zakładników wisi przecież na włosku, a przynajmniej tak mówią zdroworozsądkowe przesłanki. Tymczasem muszkieterowie obserwują kryjówkę nieprzyjaciela, by od czasu do czasu rzucać niezobowiązująco uwagami w stylu „Alaman może już nie żyć”. Poprzedni odcinek pokazał nam, że śmierć nic nieznaczącego Francuza jest ogromnie bolesną stratą, tymczasem położenie na szali trzech żyć, w tym swojego druha i cennego dla kraju generała, nie robi na nikim najmniejszego wrażenia. [video-browser playlist="652024" suggest=""] Do „The Good Traitor” załapało się też kilka smaczków, które mnie zaskoczyły - przede wszystkim swoją bezsensownością i jakością wykonania. Przykładem jest poruszany w odcinku temat rasizmu. Nie wiem, czy twórcy chcieli być na czasie i poruszyć ważne społecznie kwestie, czy po prostu nie mieli czym zapełnić odcinka, ale chyba nie do końca przemyśleli ten temat. Zrozumiałbym jasne przesłanie, jakim było pokonanie Hiszpanów, którzy atakowali Maurów ze względu na ich kolor skóry. Jasny i mocny przekaz, można to podciągnąć pod walory edukacyjne. Jednak teksty, którymi sypie córka Alamana na temat Francuzów czy Hiszpanów, zmuszają widza do myślenia. Po takich deklaracjach zacząłem się zastanawiać, czy aby na pewno to Hiszpanie atakowali i czy to oni kierowali się nienawiścią rasową. Zero tolerancji ze strony tych, którzy tolerancji wymagają, to chyba niezbyt przemyślany ruch. Wisienką na torcie jest natomiast najdziwaczniejszy wątek tego odcinka – proszę państwa: Milady de Winter i król Ludwik. Rozumiem, że król ma swoje potrzeby, zwłaszcza kiedy królową pochłaniają inne problemy, jednak zabawianie się pod stołem to chyba zejście dużo poniżej królewskiej godności (o której w ostatnim odcinku „Muszkieterów” słyszeliśmy dość często). W tym wielkim pałacu nie ma wolnych komnat na takie rzeczy? Mało tego, czy nie powinno to być utrzymane chociaż w pozornej tajemnicy? Widocznie zupełnie nie znam się na królewskim życiu miłosnym, bo twórcy na każde z moich pytań odpowiedzieli beztrosko: „nie” i udowodnili, że potrafią zrobić to po swojemu. Żałuję, strasznie żałuję, bo to mógł być jeden z niewielu ciekawych wątków całego serialu. Przebiegła zabójczyni manipulująca władcą - może trochę ograne, ale tu sprawdziłoby się idealnie. Czytaj również: „Frankenstein Chronicles” – Sean Bean w głównej roli, wszystkie postacie obsadzone Takich smaczków jest z odcinka na odcinek więcej. Aż dziw bierze, skąd „Muszkieterowie” i ich twórcy biorą swoje pomysły. „The Good Traitor” niestety zrobił wszystko, by nie wybić się na tle swoich poprzedników. Powiedziałbym nawet, że obniżył poprzeczkę. Trudno znaleźć jakiś jasny punkt tego epizodu. Może to, że podczas walki w końcu przewaga liczebna przeciwników miała jakieś znaczenie? Nie ratuje to jednak serialu, który chyba po prostu nie chce być dobry.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj