Trzeci odcinek dobitnie pokazuje, co dla twórców serialu jest najważniejsze. Zbrodnia zbrodnią, morderca mordercą, ale granica pomiędzy światami jest równie ważna. To, co się dzieje w Juarez, jest w tej chwili równie ważne, co złapanie mordercy. Nie ma co się dziwić. Skoro zostały wypowiedziane ostre słowa, że co roku dochodzi do tysiąca zbrodni, trzeba to jakoś uwiarygodnić. Ta swoista dwoistość pojawia się zresztą nie tylko na tytułowej granicy. Widoczna jest także w samym Juarez. Z jednej strony niektórzy ludzie pomimo trudów życia codziennego są tam w miarę szczęśliwi, godząc się ze swoim ciężkim losem; mamy więc telewizory i wszędobylskie telenowele, kolorowe ubrania i targ tętniący życiem. Z drugiej zaś: wszędobylską biedę, beznadzieję, kult śmierci i zbrodnie popełniane w biały dzień, na środku ulicy. 

W najnowszym odcinku akcja jeszcze bardziej spowalnia, pozornie odchodząc od wątku śledztwa na rzecz pogłębienia relacji bohaterów i ukazania ich charakterów. Ma to swój sens, jest dobrze uzasadnione, choć nie wszystkie wątki logicznie wynikają z kontekstu. Detektyw Marco Ruiz niepotrzebnie wdaje się w przelotny romans z wdową, którą przepuścił na moście. O ile wątek przygodnego seksu cierpiącej na zespół Aspergera detektyw Cross jest dobrze poprowadzony, tak motywacje Ruiza są niejasne - a przynajmniej nie do końca wytłumaczone jego zachowaniem. Ma ciężko w domu, był już dwa razy żonaty, ale jego związek wygląda na szczęśliwy - po cóż więc ten nikły romans? Nie jest to na szczęście bardzo ważne, a kreacja aktora grającego Ruiza jest bardzo dobra, jeśli nie najlepsza w całym serialu. 

Klaruje się także drugi, bardzo ważny wątek - dziennikarski. Skoro morderca wybrał sobie osobę, przez którą będzie obwieszczał swoje kolejne poczynania, mamy i dziennikarskie śledztwo. Matthew Lillard, znany raczej z kiepskich komedyjek, bardzo dobrze odgrywa rolę zmęczonego życiem pismaka, który niegdyś na pewno był bardzo ironicznym, czarującym bawidamkiem przekonanym o swojej misji. Zresztą wątek dziennikarza, jego przeszłość i tego, jak stracił wiarę w to, co robi, jest jednym z ciekawszych.

Ani na krok nie zbliżyliśmy się do odkrycia tożsamości mordercy. Twórcy dają nam jeden trop, którego usilnie się trzymają, ale jest to pójście na łatwiznę i raczej nie należy spodziewać się takiego rozwiązania sprawy. Trzeba jednak przyznać, że postać pracownika opieki społecznej jest owiana aurą tajemnicy i ma w sobie coś demonicznego. 

Trudno jednoznacznie ocenić, w którą stronę podąża serial. Pomimo że jest odpowiednikiem duńsko-szwedzkiego Mostu nad Sundem, buduje własną tożsamość, zmieniając niektóre wątki i swobodnie je tasując. Podobną drogą podążali swego czasu twórcy Dochodzenia". Niewątpliwie mamy do czynienia z jedną z ciekawszych propozycji letnich. Gęsty klimat Juarez odgrywa tutaj znaczącą rolę. Gdyby jeszcze tylko pokazać trochę bardziej El Paso i przepaść dzielącą te miasta, byłoby idealnie. Na razie jest bardzo dobrze. 

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj