Emma zdecydowanie jest córką księcia i Śnieżki, bo często zachowuje się tak głupio i niedorzecznie, że trudno się w tej kwestii pomylić. Jej podróż w czasie z Hakiem to doskonała zabawa konceptem obserwowania i ingerencji w znane z historii wydarzenia. Kiedy Emma przez przypadek zapobiega pierwszemu spotkaniu swoich rodziców, rozpoczyna to wielką przygodę, która wyśmienicie napędza fabułę finału.

Ostatnie odcinki udowadniają przede wszystkim moc duetu Emma-Hak. Czuć chemię, jaką mają aktorzy, którzy świetnie się uzupełniają, a nawet nie brak w ich relacji sporej dawki humoru. Kiedy Emma przywdziewa fantastyczny pseudonim "księżniczka Leia", trudno nie zauważyć inspiracji w tym wątku. Scenarzyści czerpią garściami z Oryginalnej Trylogii "Gwiezdnych Wojen", tworząc z Haka baśniowego Hana Solo, a z Emmy - trochę mniej rozgarniętą Leię. I to bawi tak samo dobrze, jak perypetie tej słynniejszej pary. Ich przygody obserwuje się z uśmiechem, radością i niebywałą satysfakcją. Para wzbudza emocje i chce się jej kibicować, nawet gdy Hak okazuje się być tym zabawniejszym i mądrzejszym, a Emma podejmuje karygodne decyzje.

Powrót do przeszłości oferuje też kilka ciekawych zabiegów pokazujących największe zalety Once Upon a Time. Po raz pierwszy od bardzo dawna twórcy przypominają, dlaczego kiedyś Śnieżka i książę stanowili podstawy tego serialu. W scenach z przeszłości czuć emocje i iskrzenie, które spowodowały, że widz pokochał tę parę. Wielu na pewno zdążyło zapomnieć o ich największych zaletach, a jakimś cudem w finale udaje się odtworzyć magię tych bohaterów, która znowu zaczyna działać (choć raczej tylko chwilowo, ponieważ w teraźniejszości nie będą mieć zbyt wiele ciekawego do roboty). Przeszłość przypomina widzom też Reginę w jej najgorszej inkarnacji, a Lana Parilla nie zapomina, jak się bawić rolą. Szczególnie dobrze wygląda to w dość ważnej scenie egzekucji Śnieżki, która wzbudza sporo emocji i zaskakuje zakończeniem.

[video-browser playlist="635535" suggest=""]

Odkąd Emma poznała w przeszłości tajemniczą kobietę, zastanawiałem się, kim ona może być. Już po pierwszej scenie można było domyśleć się, że Emma podejmie złą decyzję, której konsekwencje będą bardzo duże. Mimo wszystko, gdy twórcy wyjawiają tożsamość tejże kobiety, jest to wielka niespodzianka. W żadnym momencie nie brałem pod uwagę tej osoby. Jednocześnie jest to w pewien sposób zabawne, jak Emma w podejmowaniu impulsywnych, nieprzemyślanych decyzji jest podobna do Śnieżki (na co zwraca uwagę Regina). Skoro kiedyś Regina stała się zła, bo Śnieżka zniszczyła jej życie, to co teraz się stanie po tym czynie Emmy? 

Cliffhanger to niezwykle pozytywna niespodzianka. Gdy z lampy zaczął wylewać się niebieski płyn, stawiałem na brodatego dżina z "Alladyna" - nie podejrzewałem, że tak szybko Once Upon a Time skorzysta z fenomenu Krainy lodu. Kiedy sądziłem, że trudno będzie zastąpić charyzmatyczną Rebekę Mader w roli Złej Czarownicy z Zachodu, twórcy pokazali świeży pomysł. Postać Elsy ma potencjał, by być wyjątkowym czarnym charakterem. Cliffhanger wyśmienicie buduje oczekiwanie na czwarty sezon, więc pozostaje jedynie wypatrywać informacji o castingu i mieć nadzieję, że - podobnie jak z Mader - twórcy trafią w dziesiątkę i stworzą kolejną serię na dobrym poziomie.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj