W drugim sezonie Narcos najbardziej razi schematyczność całej historii. Scenarzyści kompletnie się tutaj nie wysilają, bazując na boleśnie ogranych motywach i przewidywalności. Przez to też większość odcinków zaczyna przypominać oparcie na jednym wzorze - bohaterowie i złoczyńcy ciągle robią to samo i jak po sznurku dochodzą do kulminacji sezonu. Żadna fabularna niespodzianka nie działa, nie wywołuje emocji, a wręcz powoduje irytację realizacją, przez którą można ją dostrzec z dużym wyprzedzeniem. To jest największy grzech, jaki może popełnić serial - nie potrafi zaskoczyć i tym samym pozwolić widzowi poczuć czegoś podczas seansu. Tym bardziej razi to w serialu Netflixa, który aspiruje do miana ambitnej rozrywki z wysokiej półki. Trudno nie czuć niesmaku, gdy dostajemy wciąż te same klisze kilka odcinków z rzędu, które powoli zaczynają męczyć. Największy problem mam z fabułą tego sezonu, która wyraźnie stoi poniżej oczekiwań i nie wykorzystuje ogromnego potencjału tematu. To powinno być czymś, co wciągnie, wgniecie w fotel i nie pozwoli się oderwać, ale tak nie jest. Najgorsze jest to, że fabuła w drugim sezonie wyraźnie jest przeciągana. Chociaż, jak wiemy z zapowiedzi, opowiada o krótszym okresie życia Pablo Escobara niż pierwszy sezon, twórcy wyraźnie nie wiedzieli, jak to rozpisać na 10 odcinków. W kilku z nich boleśnie czuć, że historia jest na siłę rozciągana, by dobić do tej liczby. Scenarzyści wprowadzają nieciekawe wątki poboczne i kierują fabułę w taką stronę, by przez kilka odcinków nic się tak naprawdę nie wydarzyło. Przez to też ten sezon jest strasznie nierówny, bo są odcinki, które nic nie wnoszą, nie prezentują interesującej historii i nie są w stanie zaciekawić. Jeśli przy serialu Netflixa zaczynam mieć wrażenie, że oglądam odcinki zapychacze jak w telewizji, to coś mi tu nie pasuje. No url Realizacyjnie jest nierówno. Twórcy bardzo nieumiejętnie opowiadają tę historię i nie potrafią dobrze manipulować prezentowanymi schematami, by to działało na ekranie. Nie mam nic przeciwko schematom, dopóki są one interesujące przedstawione, bo wówczas ogląda się je z wielką frajdą i nic tak naprawdę przeszkadza. Tutaj widzę zbyt wiele scen z ogranymi motywami, oczywistymi zagraniami i rozczarowującymi zabiegami realizowanymi zaledwie przeciętnie. Natomiast inne momenty serialu są tworzone na najwyższym poziomie. Nie można odmówić twórcom, że gdy skupiają się na poszukiwaniu Escobara lub działalności Pablo, to doskonale wiedzą, jak to pokazać, by wgnieść widza w fotel, trzymać w napięciu i wywołać emocje. Jest wiele znakomicie zrealizowanych scen, które są majstersztykiem operatorsko-reżyserskim. Tu też mowa o scenach akcji, których w drugim sezonie trochę można znaleźć. Nadal świetnie też działa mieszanie opowiadanej historii z archiwalnymi ujęciami. To nadaje większej wagi niektórym scenom, bo wiemy, że naprawdę miało miejsce. W wielu momentach to najjaśniejsze punkty tego serialu. Największym rozczarowaniem jest jednak sam Pablo Escobar, w którego ponownie wciela się Wagner Moura. Obserwujemy historię starszego Pablo, który musi zmagać się z różnymi trudnymi sytuacjami. Kłopot w tym, że właśnie w tym przypadku wkrada się wspomniana przeze mnie schematyczność, a Moura nie ma za wiele do zagrania. Jest to tym bardziej zaskakujące, że fabularnie był tu potencjał do znakomitego ukazania emocjonalnego stanu Escobara. Zamiast tego dostajemy trzy-cztery rodzaje scen, które powtarzają się co odcinek. Ma się wrażenie, że nic więcej Pablo nie robi w tym sezonie i nie jest w stanie pokazać czegoś więcej. Smutny, radosny, wkurzony - trzy stany emocjonalne ciągnące się i powtarzające się przez cały sezon, a wszystko to posypane lukrem z telenoweli, gdy twórcy skupią się na wątku rodzinnym Pablo. Nie zrozumcie mnie źle - Escobar Moury to nadal świetna postać, bo nawet w tych mdłych scenach pokazuje on swoją charyzmę i wyrazistość. Kłopot w tym, że widać brak pomysłu na wyciągnięcie z tego czegoś więcej. Aktor robi, co może, ale scenariusz nie pozwala mu na zbyt wiele. Drugi sezon Narcos jest co najwyżej przeciętny. Forma opowiadania historii ma zbyt wiele błędów, niedociągnięć, schematów i oczywistości, bohaterowie przez to też nie mogą za bardzo się wykazać (plus za to, że Pena ma więcej do roboty), a tempo momentami straszliwie siada i ma się wrażenie przedłużania wszystkiego na siłę. Kiedy oglądamy seriale Netflixa cały sezon pod rząd, powinniśmy nie móc oderwać się od ekranu. Jeśli jednak wkrada się nuda, fabuła nie zachwyca i nie ma się ochoty na kolejny odcinek, to twórcom coś nie wyszło. Solidna rzecz, dobrze zagrana i z naprawdę mocnymi momentami, ale zarazem rozczarowująca i poniżej oczekiwań.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj