Na ich drodze stoi jedynie nędzny garnizon Nocnej Straży, złożony głównie z sierot i kalek. Królowie ignorują niebezpieczeństwo z północy, całkowicie zajęci prowadzeniem wojen. Możni aranżują małżeństwa polityczne i zawierają kolejne sojusze, a widząc szansę zdobycia władzy i splendoru, szybko zapominają o honorze i przysięgach. Gra o tron nadal trwa – a zwyciężą ją tylko ci, którzy są pozbawieni skrupułów i potrafią zapłacić złotem za krwawą zdradę.
Krew i złoto to druga część trzeciego tomu cyklu Pieśń lodu i ognia George’a R.R. Martina. W pierwszej połowie – Nawałnicy mieczy – mieliśmy do czynienia z nagłym i dość niespodziewanym zwolnieniem tempa prowadzenia opowieści. Była to jednak tylko krótka chwila oddechu – w drugiej części fabuła przyspiesza gwałtownie, porywając ze sobą oszołomionego czytelnika i nie dając mu chwili na odpoczynek. Jeśli w Stali i śniegu działo się stosunkowo niewiele, to nagłe, diametralne zwroty akcji, nieoczekiwane rozwiązania wątków, liczne bitwy, pojedynki, zdrady i morderstwa w Krwi i złocie wynagradzają to z nawiązką. Pierwsza część skupiała się na rozterkach miłosnych i planach ślubnych kilkorga bohaterów, natomiast druga te wątki rozwiązuje – w większości przypadków w sposób zaskakujący, brutalny i nie do końca zgodny z oczekiwaniami czytelnika: szczególnie takiego, który lubuje się w happy endach.
Jedną z najbardziej przeze mnie cenionych cech prozy Martina jest jego sposób przedstawiania postaci. Autor nie opowiada się po żadnej ze stron, przedstawia racje zarówno osób szlachetnych i kierujących się honorem (choć takich w miarę upływu akcji wiele już nie zostało), jak i tych najbardziej zepsutych moralnie. Prawie nie ma tutaj bohaterów statycznych, wszyscy przeżywają jakieś rozterki, przystosowują się do aktualnych wydarzeń, zmieniają poglądy i sposób spojrzenia na świat. Pisarzowi udało się wykreować bohaterów z krwi i kości – dlatego jest dla mnie zagadką, jak może ich tak podle traktować. W tej części cyklu dręczenie pokrzywdzonych przez los małych dzieci i pogrążonych w rozpaczy wdów przechodzi już ludzkie granice i ociera się o sadyzm, a i w czytelniku wywołuje mordercze myśli (zwłaszcza gdy ginie któryś z ulubionych bohaterów, a kolejny znajduje się w tak niekorzystnej sytuacji, że ma małe szanse się wykaraskać). Naprawdę podziwiam autora za tak wielki dystans do postaci, które przecież sam stworzył.
W Krwi i złocie dzieje się sporo. Mamy tutaj prawdziwą nawałnicę wypadków – a najważniejsze zwroty akcji i zaskakujące przemiany rozkładu sił na mapie politycznej Westeros spowodowane są częściej zdradami i morderstwami niż uczciwą i honorową walką na polu bitwy. Rozwiązane zostają zagadki, które pojawiły się jeszcze w pierwszym tomie, kończy się większość z bardzo ważnych do tej pory wątków, zaczynają się za to kolejne, jeszcze bardziej interesujące. Wielu bohaterów staje u kresu pewnego etapu swojego życia i musi odnaleźć się w całkiem nowej sytuacji. Jedną z tych osób jest Sansa, która w wyniku knowań innych uczestników gry o tron bierze udział w zaskakujących wydarzeniach. Bardzo ciekawie i dramatycznie rozwija się także wątek Catelyn, towarzyszącej swojemu najstarszemu synowi, królowi Północy. Również Arya, podróżująca wraz z Ogarem, przeżywa liczne przygody, dzielnie stawiając czoła temu, co przynosi jej okrutny i złośliwy los. Dziewczynka po raz kolejny zadziwia swoją umiejętnością dostosowania się do każdej sytuacji, hartem ducha, niepoddawaniem się rozpaczy i niezwykłą jak na taki młody wiek zaradnością. Bardzo podobał mi się również wątek Davosa, podwładnego króla Stannisa, który w Krwi i złocie okazuje się naprawdę szlachetnym i honorowym człowiekiem. Dla byłego przemytnika własne sumienie i poczucie sprawiedliwości stają się ważniejsze niż sprzeczne z jego moralną oceną rozkazy surowego władcy. Szkoda tylko, że Davosa jest w tym tomie tak mało – aczkolwiek jego działania mają ogromny wpływ nie tylko na otoczenie króla na Wąskim Morzu, ale także na postacie, których istnienia lord Seaworth nawet nie podejrzewa.
Bran, kolejny z bohaterów, którego oczyma śledzimy akcję, dalej kontynuuje swoją podróż na północ w celu odszukania trójokiej wrony. Jednak w tym tomie nie uświadczymy go za dużo, a wydarzenia z jego udziałem okazują się mniej spektakularne niż te z poprzednich części cyklu. Natomiast Samwell, próbujący wrócić na Mur wraz z uratowaną z domu Crastera Goździk i jej nowonarodzonym synem, staje w obliczu straszliwego niebezpieczeństwa ze strony Innych i wskrzeszonych przez nich upiorów, a także napotyka zagadkową postać, której pojawienie się pewnie jeszcze dużo zmieni. Poza tym pod koniec książki Sam wykazuje się przebiegłością i niezwykłą jak na siebie odwagą, jednym zręcznym ruchem powodując znaczny zwrot akcji i odmianę losów niektórych ważnych postaci.
Niespodziewanie interesująco rozwija się także wątek Jona, któremu w poprzedniej części udało się uciec z obozu dzikich i który teraz wraz ze swoimi braćmi z Nocnej Straży walczy, próbując obronić słabo chroniony Mur przed przeważającymi siłami nieustępliwego wroga. Również w losach tej postaci autor postanowił zdrowo zamieszać. Nieślubny syn Neda Starka bierze udział we wstrząsających i trzymających w napięciu wydarzeniach, walczy w krwawych bitwach, podejmuje decyzje, które wręcz ocierają się o konflikt tragiczny – krótko mówiąc, czasem znajduje się na wozie, ale częściej pod wozem i to takim pędzącym w stronę przepaści. Tym bardziej dziwi niespodziewanie szczęśliwe zakończenie jego przygód w tym tomie. Nieco mniej dramatyczne są losy zdążającego w stronę Królewskiej Przystani okaleczonego przez wrogów Jaimego i eskortującej go Brienne. Także i wydarzenia, które oglądamy oczyma Daenerys, nie są tak emocjonujące ja te z poprzednich części cyklu.
Pełnym niespodziewanych zwrotów akcji jest za to wątek Tyriona, będący żywą ilustracją powiedzenia, że im wyżej ktoś się wespnie, tym gorszy czeka go upadek. To, co w Krwi i złocie spotyka Krasnala, jest głównie wynikiem ludzkich uprzedzeń wobec kalekiego mężczyzny, ale także następstwem jego wcześniejszych nieprzemyślanych działań i słów. Niesprawiedliwość, która go spotyka, sprawia, że Tyrion się zmienia. Jego postępowanie z końca powieści niezwykle mnie zaskoczyło, uświadamiając mi jednocześnie wielką przemianę, jaka zaszła w bohaterze.
Pod względem technicznym powieść nie ustępuje poprzednim tomom cyklu – taka sama jest czcionka, ten sam nieco pożółkły papier i format, choć nieco mniejsza objętość. Podzielenie tomu na dwie połowy było moim zdaniem świetną decyzją wydawniczą, pozwalającą na większy komfort czytania. Na końcu książki czekają nas zwykłe dodatki, czyli mapy stworzonego przez Martina świata i spis rodów oraz dworów królewskich, niepozwalający czytelnikowi pogubić się gąszczu nazw i nazwisk. Ilustracja na okładce jest drugą połową obrazka zdobiącego pierwszą część Nawałnicy mieczy, co stanowi miły dla oka znak ciągłości cyklu.
Krew i złoto to powieść, która przyciąga niczym magnes – gdy już zacznie się ją czytać, nie można przerwać, dopóki się nie skończy. Jej wartka i zaskakująca akcja jest miłą odmianą po spokojniejszej Stali i śniegu. Książka stanowi nie lada gratkę dla wielbicieli prozy George’a Martina, spragnionych dalszych losów swoich ulubionych bohaterów.
[image-browser playlist="606243" suggest=""]
Tytuł: Nawałnica mieczy. Krew i złoto
Tytuł oryginału: A Storm of Swords. Blood and Gold
Autor: George R. R. Martin
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Tłumaczenie: Michał Jakuszewski
Projekt okładki: Stephen Youll
Data wydania: 2007
Wydanie: II
Oprawa: miękka
ISBN: 978-83-7298-050-0; 978-83-7506-114-7 (tom I)
Objętość: 568 stron
Cena: 37,90 zł