Poprzedni odcinek ""Supernatural, naładowany mnóstwem informacji i zakończony śmiercią Charlie, był koszmarnie „nieskręcony”, napisany i zrealizowany tylko po to, aby ów spodziewany od dawna wybuch Deana wreszcie nastąpił. Niestety tylko po to, najwyraźniej z braku pomysłów scenarzyści poświęcili lubianą przez fanów i dobrze przemyślaną postać kobieca, graną znakomicie przez uroczą Felicię Day. Dean eksploduje – chociaż eksplozja to raczej stonowana, dopiero pod koniec odcinka nabiera rozpędu i kończy się powrotem Deana do chwilowej równowagi przed oczywistym pójściem w siną dal. Styne’owie (a raczej Frankensteinowie) są tak odrażającymi indywiduami, że nie jest nikomu ich żal ani przez chwilę, chociaż staranność starszego Winchestera w zakończeniu pracy może w niektórych obudzić pewne wątpliwości. I tak kibicujemy mu w jego wysiłkach – chociaż, jak widać, moc Znamienia działa, nietłumiona przez wewnętrzną dyscyplinę Deana i nie ma on specjalnych problemów z załatwieniem upiornej rodziny ani ze spuszczeniem długo odkładanego manta Castielowi, któremu należało się za całokształt już od dawna. [video-browser playlist="699205" suggest=""] Młodszy Winchester nie rezygnuje z odczytana Księgi, zafiksował się ostatecznie na próbie uratowania brata i nic nie jest mu w stanie w tym przeszkodzić. Powtarza dokładnie tę samą drogę, jaką wiele razy podążał wcześniej jego brat, i nie ukrywam, że jest to miła odmiana po wielu sezonach oglądania Deana w takiej samej sytuacji. Sam ma wewnętrzne przekonanie o tym, że postępuje słusznie, i - jak widać - wszelkie nasuwające się wątpliwości odrzuca, przekonując przy tym do swoich racji Castiela, który oczywiście dla „dobra powszechnego” zgadza się na tę współpracę. Dodatkowo twórcy zyskali okazję, żeby zadowolić miłośników tzw. destiela, którzy odczytując rożne tajemne i im tylko znane sygnały, oczywiście uważają powyższą sytuację za dowód wielkiej i nieskończonej „love story” pomiędzy starszym Winchesterem i aniołem. Siła "Supernatural" polegała zawsze między innymi na tym, że każdy mógł zobaczyć tam to, co chce. Swoje „pobożne życzenia” także. Miło, że scenarzyści - a przy tym i nasz ulubiony Król Piekła - przypomnieli sobie, że Crowely nie jest puszystym zwierzaczkiem, smutnym szczeniakiem w deszczu ani niedojdą. Spektakularny powrót znad granicy śmierci w wyniku nieudanej próby zabicia go przez Sama był wielce satysfakcjonujący. Zdaje się, ze Rowena bardzo nie doceniła swojego syna i będzie miała znacznie większy kłopot, niż myślała. Czytaj również: Śmierć w serialach, czyli krótki przewodnik po telewizyjnych zgonach Podsumowując, Dean odszedł, wkurzony na siebie i cały świat. Sam desperacko szuka rozwiązania problemu, współpracując z wiedźmą i robiącym za ozdobnik Castielem, a na horyzoncie majaczy wielka i spektakularna klapa wszelkich wysiłków i intryg zmierzających do zmiany przeznaczenia. Czy znowu Winchesterom uda się wyjąć z tej pułapki cało i na ile ucierpi przy tym ich braterska więź? Sądząc po poprzednich finałach sezonów, wszystko wróci do supernaturalnej normy, czyli będzie wiele wzajemnych żalów, pretensji i wyrzutów sumienia plus nowe problemy któregoś z braci do rozwiązania. A może tym razem będzie inaczej? Z tą cichą nadzieją przystąpię do oglądania finału.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj