Na początek „Out of the Darkness, Into the Fire” dostajemy doskonale dobrane „Run Through the Jungle” Creedence Clearwater, a w środku - przewrotne „It’s Not Unusual” Toma Jonesa. Klasyczny rock od zawsze nadawał serialowi swoistego smaczku, aż żal, że z uwagi na ograniczony budżet producenci nie mogą wykupić praw do wszystkich piosenek, które im się marzą. Chociaż „Supernatural” to nie tylko rock, ale także obowiązkowa jazda Impalą, emocjonujące rozmowy braci Winchester, niebezpieczeństwo nadprzyrodzonej natury, odrobina ciętych tekstów i sarkastycznego humoru oraz świetnie sfotografowane ujęcia, jak chociażby piękna łąka ukwiecona kocanką piaskową i werbeną, na której odnalazł się Dean. „Out of the Darkness, Into the Fire” jest płynnym przejściem z finału sezonu 10, kiedy to powstała Ciemność pochłonęła Impalę z braćmi Winchester. Zaserwowano nam dobre powiązanie „teraźniejszości” z tym, co wydarzyło się ciut wcześniej. Zobaczyliśmy niepokojące i frapujące spotkanie Deana ze starszą od Śmierci kobiecą personifikacją Ciemności, zdającą się czuć do niego pewne przywiązanie, a jednocześnie osamotnienie Sama i jego poszukiwania brata, uwieńczone nadzwyczaj szybkim sukcesem (tak, z pewnością łączy ich specyficzna więź, bo błyskawiczne odnalezienie kogoś w obrębie mili od samochodu zakrawa na cud). Jak się okazuje, uwolnienie Ciemności miało natychmiastowe konsekwencje – zainfekowani czarnym dymem ludzie zmieniają się w coś w rodzaju zombie z przemalowanym na czarno układem krwionośnym, atakują bez powodu, a na koniec szczęśliwie umierają. Pośród chaosu rodem z „The Walking Dead” na opustoszałej drodze zasłanej trupami i w wymarłym szpitalu krzyżują się losy braci Winchesterów, rannej policjantki Jenny o oczach, które błękitem zawstydziłyby anioła, i ocalałego z masakry nowo narodzonego dziecka, które być może nie jest tylko niewinnym niemowlakiem, jako że nosi na sobie Piętno Kaina. Jako bonus przekonujemy się, że Sam potrafi się skradać, a Dean - zszywać rany (co dziwnym nie jest, jako że przez lata nabrał w tym wprawy). [video-browser playlist="751406" suggest=""] Równolegle Castiel walczy z zaklęciem zmieniającym go w bestię i po raz pierwszy (przynajmniej mimiką) okazuje, jak bardzo zależy mu na Deanie, mimo że ostatnie, co tamten zrobił - jeszcze z Piętnem Kaina - to sprał go na kwaśne jabłko. Crowley jak to Crowley zawsze spada na cztery łapy, po drodze oddając się dwuznacznym moralnie i zabójczym dla innych zabawom oraz ulegając napadowi gorąca. Niechcący dowiadujemy się również, że uwięzieni w Klatce archanioł Michał i Lucyfer próbują ostrzec wszystkich przed Ciemnością, a więc może powrócą do gry? Jeremy Carver jako scenarzysta spisał się nie najgorzej, choć przewidywalnie, Robert Singer niezaprzeczalnie dobrym reżyserem jest, a Jensen Ackles (Dean) i Jared Padalecki (Sam) jak zwykle nie grali na pół gwizdka, a pełną parą. Dobrze było zobaczyć po przerwie Marka Shepparda (Crowley) i Mishę Collinsa (Castiel), a wśród nowych twarzy zabłysły Lacey J. Maley jako Jenny i Emily Swallow jako Ciemność (Amara), choćby ta druga pojawiła się zaledwie na moment. Co ciekawe, w „Out of the Darkness, Into the Fire” bracia Winchesterowie zaczęli się zastanawiać nad tym, co inni zauważyli już dawno temu, a mianowicie, że gdzieś po drodze zagubili część o „ratowaniu ludzi” z ich rodzinnej dewizy o polowaniu na potwory. Słyszymy to zarówno w emocjonalnym wywodzie Sama, jak i gorzkich słowach Deana, że „ratowanie ludzi” lepiej wygląda na papierze. Winchesterowie powinni się zmienić i nie ratować siebie nawzajem (ani pojedynczego istnienia ludzkiego) kosztem innych, ale czy to możliwe? Tym bardziej że pod koniec odcinka okazuje się, że Sam zdecydowanie wymaga ratunku, bo chowanie się w podręcznym magazynku nie okazało się dobrym pomysłem. Czy Dean rzuci ratowanie innych, by ocalić brata, czy podąży nową ścieżką? Wszyscy znamy odpowiedź…
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj