Niezwyciężony zwolnił tempo w 3. odcinku, aby skupić się na pobocznych historiach bohaterów. Zaglądnęliśmy też poza Ziemię, gdzie na widzów czekały niemałe zaskoczenia.
Początek 3. odcinka Niezwyciężonego miał bardzo przyziemny charakter. Mark jak normalny młody człowiek zamieszkał w akademiku z Williamem, aby niebawem zacząć naukę na Uniwersytecie. Twórcy poszli nawet o krok dalej, bo doszło do zbliżenia między głównym bohaterem i Amber. Przy okazji wpletli w to trochę humoru, bo dziewczyna miała pewne uzasadnione obawy przed seksem z superbohaterem. Następnie uwagę widzów przeniesiono na historię kosmity Allena. Ten zabawny i sprytny zabieg fabularny mógł zaskoczyć, ale nie czytelników komiksu. Dobrą robotę wykonał Paul F. Tompkins w roli narratora, który sprawił, że cała sytuacja stała się jeszcze bardziej komiczna. Słychać było w jego głosie zakłopotanie i lekką panikę.
Allen pojawił się na krótko w 1. sezonie, ale szybko zdobył sympatię widzów. Jego historia okazała się bardzo ciekawa i dość smutna, ponieważ łączyła się z podbojami Viltrumitów. Zajrzeliśmy też za kulisy Koalicji Planet, która była wspomniana w poprzedniej serii. Ucieczka Omni-Mana z Ziemi zaskoczyła zarówno tę organizację, jak i Viltrumitów, którzy chcieli dowiedzieć się więcej od Allena. Obejrzeliśmy bardzo nierówną walkę, w której jednooki kosmita został dotkliwie pobity. To był jedyny pojedynek w tym odcinku, ale za to mocno zapadający w pamięć ze względu na rozlew krwi i brutalność. Ponadto dowiedzieliśmy się też, kto jest kretem w Koalicji, co stanowiło niemałą niespodziankę. Twórcy nie zdradzili, czy Allen umarł po odłączeniu od respiratora, ale zdecydowanie po tym epizodzie jego los nie jest nam obojętny.
Historia Allena dostała swoje wyjątkowe logo. Przez krótką chwilę można było sądzić, że na tym zakończy się odcinek, bo zaprezentowano napisy końcowe. Był to jednak żart ze strony twórców, bo potem dostaliśmy jeszcze kilka innych wątków z Niezwyciężonego. Jednym z nich był ten z Dupli-Kate, która jest w związku z Immortalem. Z początku wydawało się to zaskakujące, a może nawet nieprzyzwoite ze względu na dużą różnicę wieku między postaciami. Jednak powód, dla którego dziewczyna darzy go uczuciem, okazał się niespodziewanie poruszający. Można było zaniemówić z wrażenia. Mniej zaskakiwał wątek Rudy’ego i Amandy, którzy muszą zmagać z codziennymi problemami. Sceny, w których dawny Robot odkrywał przyjemności związane z życiem w ludzkim ciele i doświadczał różnych emocji, nie porywały, ale na pewno rozwinęły tego bohatera. Poza tym budowana więź między tymi postaciami zapewne zaprocentuje w dalszych odcinkach.
Debbie, po pożegnaniu się z synem, postanowiła dołączyć do grupy zrzeszającej osoby blisko związane z superbohaterami. Wydawało się, że matka Marka znajdzie tu pewnego rodzaju pocieszenie, a stało się zupełnie na odwrót. Emocje w jej wątku były przygniatające przez wzburzenie partnera Green Ghost na wieść, że Debbie jest żoną Omni-Mana. Naprawdę można było współczuć obu postaciom, ale najbardziej bohaterce, która dźwiga brzemię tego, że została oszukana, a jej mąż doprowadził do wielu tragedii.
Na koniec odcinka powróciliśmy do historii Marka, którego odwiedził Spirytystyczny Pies. Z pewnością niektórzy pomyśleli, że ta postać z komiksów Graysona mogła przybyć z innego wymiaru, ale szybko okazało się, że to podszywający się pod nią przedstawiciel kosmicznej rasy, która potrzebowała pomocy. Główny bohater znowu pokazał, że jest dobrym człowiekiem, więc za namową przyjaciół ruszył ratować inną planetę, sprzeciwiając się po raz kolejny Cecilowi. To na pewno nie buduje między nimi zaufania, mimo że każdy ma dobre intencje. Chyba nikt (poza czytelnikami komiksu) nie spodziewał się, że Marka na miejscu spotka... swojego ojca! I taki cliffhanger bardzo zachęca do obejrzenia kolejnego odcinka. Na pewno można oczekiwać większej liczby niespodzianek i zwrotów akcji.
W najnowszym odcinku Niezwyciężonego nie zabrakło emocji i niezłej akcji. Pojawiło się też trochę humoru, szczególnie przy groteskowej postaci Shapesmitha. Żaden z wątków nie był zapychaczem, choć nie każdy angażował w takim samym stopniu. Mimo wszystko epizod nie wzbudził ekscytacji czy ogromnego zainteresowania. Był solidny, ale raczej nie zapisze się w mojej pamięci. Miejmy nadzieję, że twórcy po prostu przygotowują grunt pod bardziej emocjonujące wątki, a za sprawą spotkania Marka z ojcem wydarzenia nabiorą rozpędu. Na razie pozostaje nam czerpać przyjemność z tej imponująco dopracowanej animacji i powiększającego się świata.