Wszystkie części trylogii dotyczą w zasadzie jednego – tytułowej Nocy Oczyszczenia, przypadającej raz do roku. Rzecz dzieje się oczywiście w Stanach Zjednoczonych, w bliżej nieokreślonym czasie, który za sprawą świata przedstawionego możemy definiować jako teraźniejszy. Jedynym, co nie zgadza się z rzeczywistością, jest prawo, jakie opanowało cały kraj – prawo do tego, by tej jednej konkretnej nocy, wszelkie wykroczenia i zbrodnie, łącznie z morderstwem, były dozwolone. Choć pomysł wydaje się nie do przyjęcia, film pozostawia za jego sprawą nutkę niepokoju w widzach. Mamy wrażenie, że, o zgrozo, w dzisiejszym znieczulonym społeczeństwie, mógłby się z powodzeniem przyjąć. ‌‌The Purge: Election Year różni się od poprzednich części swoim upolitycznieniem. Podczas gdy dwa pierwsze filmy przybliżały nam jednostkę zmagającą się z okrucieństwem rzeczonej nocy i walką o jej przetrwanie, najnowszy rzuca więcej światła na całe społeczeństwo, poruszając kilka wątków jednocześnie. Już na samym początku widzimy przygotowania USA do (traktowanej niczym najważniejsze święto) nocy – chore wykorzystywanie symboli narodowych, jako idealnego outfitu na wyrzynanie w pień wszystkich, którzy szkodzą temu pięknemu krajowi, motywujące przemówienia z ekranów telewizorów, a nawet msze ofiarne odprawiane w chrześcijańskich świątyniach przez odziane w garnitury grube ryby... Co więcej, kraj rozwija również turystykę mordu i przyciąga do siebie ludzi zza granicy, chcących sobie pozabijać. W tym wszystkim obserwujemy kandydatkę na prezydenta, Charlie Roan (Elizabeth Mitchell), która wraz z doświadczonym agentem ochrony Leo Barnesem (Frank Grillo), stara się uchronić przed mającymi ją na celowniku opozycjonistami. Równocześnie zapoznajemy się z poczciwym właścicielem spożywczaka (Mykelti Williamson) i jego znajomymi, stawiającymi sobie za priorytet ochronę nieubezpieczonego sklepu przed kradzieżami i rozbojem. I jedni i drudzy napotykają na swojej drodze szereg przeróżnych przypadków, by w efekcie końcowym ich wątki mogły się spleść – co dzieje się jeszcze w pierwszej połowie filmu. Zestawienie tego typu bohaterów jako pierwszoplanowych jest zabiegiem kontrastowym – szanowana pani polityk z wyższych sfer obok niezbyt zamożnego sklepikarza i jego znajomych - imigranta oraz ex-przestępczyni. W obliczu Nocy Oczyszczenia wszyscy stają się równi i mają podobne szanse na przetrwanie – bliskie zeru, jak sugerować mogą nieustannie namnażające się problemy. Analizując tę część na tle dwóch poprzednich, szybko można dojść do kolejnego wniosku, jakim jest stopniowe odchodzenie od - początkowo fascynującej - idei legalnego mordowania. Słyszymy już coraz więcej głosów sprzeciwu, prób apelowania do obywateli oraz chęci wprowadzenia zmian w tym okrutnym systemie, czego reprezentantką jest sama pani senator. Towarzyszący jej Leo również należy do grona przeciwników Nocy Oczyszczenia, a takich z kolejnymi minutami seansu poznajemy jeszcze więcej. Od rozwijającej się w kompletnej znieczulicy i bezrefleksyjności części pierwszej, poprzez drugą, kreującą postać pierwszego zdecydowanego buntownika, zbliżamy się teraz do zmian mogących wreszcie położyć kres całemu dorocznemu procederowi. Tylko czy w przyzwyczajonych do zabijania w imię narodu umysłach społeczeństwa da się jeszcze coś zmienić? Tym, co trzyma w napięciu podczas trwania całego filmu, jest przede wszystkim wartka akcja. Bohaterowie nieustannie gdzieś biegną, chowają się, skradają, by za chwilę zostać schwytanymi przez bandę zamaskowanych oprawców, często wybierających swoje ofiary na zasadzie kompletnej losowości. Choć widzimy tu potencjał na wykorzystanie bardzo konkretnej brutalności mordu, nie zostaje on do końca wykorzystany. Częściej niż same akty zabójstw, przedstawiane są nam po prostu martwe ciała, a i krew w ciemności nocy zupełnie przestaje być widoczna. Jeżeli spodziewamy się jatki i rzezi, którą niejako idea filmu nam zapowiada, The Purge: Election Year prawdopodobnie niezbyt nas usatysfakcjonuje. Zadowoli za to wszystkich, którzy doszukują się w przeciętnej klasy horrorach czegoś więcej niż zalewająca kadr czerwona farba. Wydanie DVD, poza standardowym menu, na które składa się wybór lektora i napisów oraz wybór scen, zawiera także materiały dodatkowe. Mamy do dyspozycji zwięzłe kulisy tworzenia filmu, zawierające wypowiedzi reżysera oraz aktorów, bardzo krótkie sceny usunięte (zupełnie niepotrzebne, ponieważ i tak nie wnosiłyby do fabuły filmowej absolutnie nic poza czczym gadaniem), a także swego rodzaju reklamę Franka Grillo, naświetlającą postać Leo Barnesa (który jako jedyny pojawił się w trylogii dwukrotnie). Główna strona menu uśmiecha się do nas przerażającą maską Statuy Wolności, co idealnie zapowiada klimat filmu i jednocześnie dopasowuje się do oficjalnego plakatu, obfitującego w groteskowe symbole narodowe.
fot. Empik
Trzecia część The Purge: Election Year, choć całkiem przyzwoita, pozostaje najsłabszą. Zabrakło tu większej dosłowności, a nadmiar wątków mógł skutecznie rozpraszać widza. Jednak to właśnie The Purge: Election Year wydaje się najbardziej wartościową odsłoną trylogii, ponieważ kreuje już nie tylko obraz przypadkowej jednostki, a całego zatrutego społeczeństwa. Film zadaje widzowi pytanie o to, dokąd ten świat zmierza - jednak nie jest to pytanie rangi przejmujących, takich, nad którymi debatuje się bez końca bądź które nie pozwalają nam zmrużyć oka. Zbyt dosłowny rozłam na dobro i zło działa w tym wypadku na niekorzyść, ponieważ jako odbiorcy zostajemy już u startu uspokojeni – skoro podnoszą się głosy sprzeciwu, nie wszystko jest przekreślone. Pozostawienie realiów fabularnych na pozycji „bez szans na poprawę” na pewno wyszło by lepiej – w końcu nie od tego są horrory, by spodziewać się happy endów.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj