The November Man sprawił, że Pierce Brosnan wrócił do świata agentury i pokazał, że w tym gatunku aktor czuje się jak ryba w wodzie. Prezentuje się tu tak samo dobrze, jak Liam Neeson w swoich ostatnich filmach, a sam obraz posiada klimat, który kojarzy się z niedawnymi produkcjami tego drugiego.
Rosja vs Ameryka, agent przeciwko agentowi, pościg samochodowy, sceny rozgrywające się przy kontenerach transportowych, rozróba w nocnym klubie, morderczyni do wynajęcia, pomocny wytatuowany haker, wykorzystanie miłości do kobiety jako słabości agenta, czy problemy z namierzaniem telefonu ("trzymaj go na linii"). Wszystkie elementy dobrego filmu akcji można odnaleźć w The November Man. A choć są to typowe fragmenty układanki, dające się odnaleźć w wielu obrazach gatunku, sposób ich egzekucji jest na tyle klarowny, żwawy i dobrze poprowadzony, że film dobrze się ogląda.
[video-browser playlist="629507" suggest=""]
Teoretycznie The November Man jest tak typowym przedstawicielem swojego gatunku, że aż powinien nudzić. Na szczęście akcja jest poprowadzona tak skrzętnie, że z werwą idzie do przodu, nie pozostawiając chwili na nudę. Oczywiście nie jest to poziom wirtuozerii "Trylogii Bourne’a", ale już przyzwoity "akcyjniak", który ogląda się z zainteresowaniem. Momenty spowolnień czy niestandardowych ustawień kamery dobrze sprawdzają się na ekranie, dodając kolorytu całemu obrazowi.
The November Man w paru słowach? Typowy, ale dobrze zrobiony. Żaden game-changer, ani film do zapamiętania na dłużej, ale jako jednorazowa dobra rozrywka sprawdza się znakomicie. Fani gatunku nie powinni być zawiedzeni.