Villanelle ucieka po tym, jak została dźgnięta przez Eve i tuła się po paryskich ulicach w poszukiwaniu pomocy. Tak trafia do szpitala, z którego ucieka, aby dostać się do Londynu i odnaleźć Eve. W czasie swojej wędrówki trafia na mężczyznę w średnim wieku, Juliana, który otacza zabójczynię opieką, jednak przy okazji wykazuje wiele cech wskazujących na psychopatię. W tym czasie Eve zostaje oddelegowana do MI6, aby zająć się sprawą morderstwa, o które podejrzewana jest Villanelle. Jednak dowody wskazują na kogoś zupełnie innego. Po raz kolejny Jodie Comer świetnie wypada jako zabójcza manipulantka Villanelle. Aktorka doskonale oddaje psychopatię swojej bohaterki, balansując między swoim dramatycznym obliczem a sporą dozą czarnego humoru. Wystarczy tutaj przytoczyć scenę, w której nasza antagonistka z pokorą przyjmuje kolejne uwagi Juliana, by za chwilę zamordować go z zimną krwią  wcześniej racząc go celnym one-linerem. Jednak przy tym scenarzyści nie starają się robić z Villanelle na siłę psychopatycznego Terminatora, który widowiskowo pozbywa się kolejnych przeciwników na swojej drodze. Starają się pogłębiać również jej sensualne, wrażliwe oblicze, które sprawia, że pomimo wszystkich złych rzeczy łapiemy się na tym, że zaczynamy kibicować Villanelle. Mroczna strona bohaterki świetnie współgra z tym bardziej delikatnym i emocjonalnym obliczem. W ten sposób kształtuje się ciekawy obraz silnej, ale również nieco zagubionej kobiety, którą chce się oglądać na ekranie. Scenarzyści zrobili tutaj bardzo sprytny zabieg, by pomóc widzowi utożsamić się z Villanelle jeszcze bardziej. Mianowicie z jej psychopatycznych działań uczynili akty łaski i miłosierdzia. Tutaj dwa najmocniejsze przykłady to zabicie chłopca w szpitalu i Juliana. Pierwsze zabójstwo pomogło przenieść się na tamten świat człowiekowi, który nie chce żyć, natomiast drugi zatrzymał rozwój potencjalnej psychopatii i zagrożenia ze strony Juliana. Villanelle w wydaniu Comer jak zwykle w świetnej formie, ale jej ludzkie oblicze weszło na nowy, interesujący poziom. Tak trzymać. Po drugiej stronie barykady równie dobrze radzi sobie Sandra Oh w roli Eve, ze swoimi rozterkami i nerwicami ukrytymi pod maską ułożonej agentki. Tutaj również aktorka podobnie jak Comer daje swojej bohaterce duży dramatyzm i roztrzęsienie emocjonalne, które świetnie łączy się z dawką humoru, sarkazmu i ogromnej ambicji. Uwielbiam scenę, w której podminowana psychicznie agentka, aby nie czuć pustki i samotności, rozmawia z człowiekiem z call center, który chce jej sprzedać okna. Niby prosta sekwencja, ale w niej w pigułce została zawarta cała trauma i ból, które męczą naszą bohaterkę. Sandra Oh po raz kolejny świetnie czuje się jako postać, która jest mieszanką niepewności i wycofania z ogromną potrzebą parcia do przodu i realizowania swoich celów. Momenty, w których męczy ją sytuacja, w której dźgnęła Villanelle, ze stanowczością, z jaką prowadzi kolejne śledztwo, kształtują naprawdę bardzo dobrą, mentalną symbiozę tej bohaterki. Można powiedzieć, że Villanelle i Eve stanowią swoje doskonałe, lustrzane odbicia, co potwierdza się w premierowych odcinkach nowej odsłony. Ich uwielbienie wobec siebie miesza się z nienawiścią, co przekłada się na dziwny, ale bardzo wciągający obraz ich relacji. Świadczy o tym choćby scena, w której Eve orientuje się, że Villanelle nie stoi za nowym zabójstwem, ponieważ tak bardzo zna jej sposób działania i psychikę. Wspominając już o nowym morderstwie bardzo dobrze zapowiada się wątek zabójczyni określanej jako Duch, będącej zdecydowanym przeciwieństwem Villanelle. Jak do tej pory dostaliśmy  tylko kilka wzmianek dotyczących tej, nowej postaci, jednak scena, w której dyskretnie pozbywa się jednego z celów, zapowiada, że będzie to ważny wątek w dalszej części sezonu. Co jak co, ale bardzo chciałbym zobaczyć jak Villanelle mierzy się ze swoją koleżanką z pracy, szczególnie teraz, gdy ponownie nawiązała porozumienie z Dwunastoma. Jestem bardzo ciekaw, jak twórcy rozwiną ten element fabuły. Plus należy się również scenarzystom za przywrócenie Kima Bodni w roli Konstantina, który był jednym z jaśniejszych punktów poprzedniego sezonu. Gdzieś z tyłu głowy cały czas miałem, że to zbyt ważna postać dla fabuły, aby się jej tak szybko pozbywać, jednak twist związany z jego powrotem i tak mnie zaskoczył. Bardzo dobry cliffhanger. Pierwsze odcinki 2. sezonu serialu Obsesja Eve bardzo dobrze spełniają swoją rolę - kładą podwaliny pod ciekawe wątki, wnoszą relację głównych bohaterek na nowy poziom i mocno wciągają nas w sam środek intrygi. Oby tak dalej.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj