'Ohana: Najcenniejszy skarb to nowy film familijny Netflixa, który nasuwa skojarzenie z Goonies. Czy warto obejrzeć?
'Ohana: Najcenniejszy skarb to bardziej film familijny niż przygodowy. Chociaż zwiastun nasuwa skojarzenia z kultowym
Goonies (na co wskazuje też grafika promocyjna), ostatecznie wszystko idzie w zupełnie inną stronę. Duch starszej produkcji troszkę się unosi i można odnieść wrażenie, że niektóre decyzje były nią inspirowane, ale nie jest to też zaskoczenie.
Goonies to wzór do opowiadania historii o dzieciakach poszukujących skarbu. Twórcy nowej produkcji Netflixa jednak mają zupełnie inne priorytety i choć ta przygodowość jest tutaj obecna, odgrywa ona marginalną rolę. Do tego jest ona raczej prosta, czasem banalna, bez szczególnych zaskoczeń czy akcji. Na tyle jednak solidnie wykorzystywana, że doskonale zdajemy sobie sprawę, dlaczego jest to narzędzie do klucza tej fabuły i zarazem najmocniejsza zaleta.
Tak naprawdę tytuł otwarcie sugeruje, co w tym filmie jest najcenniejsze, bo w końcu hawajskie słowo
'ohana oznacza rodzinę. Dlatego też w klimacie bardziej familijnym, uniwersalnym, twórcy chcą pokazać poprzez określone decyzje, jak bohaterowie odkrywają tę wartość. Jak starają się dojrzeć i dojść do tego, że skarb, którego poszukują, ten najcenniejszy, mają cały czas ze sobą. Relacje są całkiem nieźle budowane i potrafią przekonać do siebie. Oczywiście czasem zdarzają się zagrania, które budują zbyt ckliwą i górnolotną atmosferę, ale trudno odmówić temu serca. Zwłaszcza w finale, w którym dochodzi do zaskakująco poruszającego wydarzenia związanego z motywem przewodnim, trafiającym do każdego widza.
To, co jednak jest najmocniejsze w filmie
'Ohana: Najcenniejszy skarb, to pewnego rodzaju autentyczność i konsekwencja. Ta historia nie tylko podkreśla wagę rodziny i relacji, ale też kapitalnie wykorzystuje hawajskie tradycje. Cała fabuła jest stricte związana z wierzeniami, językiem, legendami i innymi elementami, które widzowi pozwolą lepiej zrozumieć to miejsce. Zarazem pojawia się głos o tym, jak tradycja i jej kultywowanie są ważne we współczesnym świecie, który pędzi na złamanie karku. To oferuje bardzo interesujące zwolnienie tempa i zrozumienie, co tak naprawdę twórcy chcą przekazać. Sama kultura Hawajów wypada tutaj atrakcyjne, uniwersalnie i dość fascynująco.
Czasem można mieć zarzut do scenariusza, który być może za często zachowania postaci opiera na dość oczywistych rozwiązaniach. Dlatego już na początku budowania relacji pomiędzy bohaterami wiadomo, jak to dalej się potoczy i jaki jest w nich cel. Taka drobna przewidywalność w zachowaniach nie pozwala w momentach bardziej przygodowych zbudować emocji, bo doskonale wiemy, co się wydarzy. Są w tym zgrzyty, które nie pozwoliły na naturalną ewolucję wątku. Same postacie to też stereotypy będące środkiem do osiągnięcia celu, a nie wyraziści bohaterowie. Jednocześnie jednak aktorzy nadrabiają niedociągnięcia scenariusza, chociaż dialogi dzieciaków z Nowego Jorku wzbudzają konsternację. Czemu oni mówią jak stereotypowy raper?
Twórcy
'Ohana: Najcenniejszy skarb starają się mieszać znane schematy i rozwiązania ze szczerością w podejściu do ukazywania kultury Hawajów oraz emocjami powodującymi, że to wszystko dobrze się spina. Nie brak nawet humoru w scenach pokazujących załogę ukrywającą skarb na wyspie. Jest to aż nadto oczywiste, że w tym aspekcie twórcy inspirowali się formą z
Ant-Mana, która nadal się sprawdza. Dlatego koniec końców to bardzo zaskakująco przyjemna historia z sercem po odpowiedniej stronie. Nie ma poczucia straconego czasu.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h