Motywem przewodnim 4. odcinka jest pakt z Bogiem, który zawierają rodzice chrzczonego dziecka. W retrospekcjach obserwujemy chrzest małej Hanny. W Gileadzie widzimy ceremonię z udziałem wszystkich ważnych oficjeli autorytarnego państwa.  Moira i Luke postanawiają także ochrzcić Nicole. Każde z wydarzeń ma inny charakter. Hanna zostaje oddana Bogu w atmosferze pełnej miłości i nadziei. W Gileadzie panuje nastrój niepokoju i zagrożenia. W Kanadzie natomiast chrzest jest symboliczną chwilą oczyszczenia dziecka z grzechów Gileadu. To zarazem wzruszający i smutny moment, ponieważ przy dziecku nie ma matki. Trzy oddzielne perspektywy i trzy odmienne interpretacje woli boskiej. Opowieść podręcznej po raz kolejny umiejętnie kwestionuje zasady rządzące naszą rzeczywistością. Serial jest niezwykle dobry w stawianiu pytań, na które widz sam musi odnaleźć odpowiedzi. Religia może służyć do wielu celów, a Bóg często bywa wykorzystywany do manipulowania ludźmi. Tym razem jednak twórcy nie akcentują gileadzkiej hipokryzji, a stawiają na motywy związane z nadzieją i wiarą w lepsze jutro. Przecież nawet na przyjęciu w domu Komendanta dochodzi do swoistego zawieszenia broni pomiędzy podręcznymi a ich władcami. Chrzest jest momentem czystości, która sprawia, że przynajmniej na chwilę bohaterowie stają się ludźmi, a nie zwierzętami. Niestety, nie trwa to długo – bardzo szybko wracamy do ponurego status quo. Furiacki atak ciotki Lydii na Janine przerywa sielankową atmosferę i przypomina nam, że wciąż znajdujemy się w piekle. Pakt z Bogiem w takich okolicznościach jest jedynie dygresją bez znaczenia i drogą donikąd. Dziki napad ciotki Lydii to dalszy ciąg ciekawego wątku poświęconemu tej interesującej postaci. Nie dostaliśmy wcześniej głębszego rozwinięcia bohaterki. Po dramatycznym finale drugiego sezonu bezlitosna matrona dość mocno się zmieniła. Nadal jednak nie wiemy, co w jej sercu drzemie. Czy ma  szansę na taką metamorfozę jak Serena Joy? Żeby zrozumieć motywacje tej bohaterki, musielibyśmy najpierw poznać jej przeszłość, która na tę chwilę okryta jest tajemnicą. Jak ta starsza kobieta weszła na drogę fundamentalistycznego radykalizmu? Czy zbrodnicza ideologia rzeczywiście zaślepiła jej ogląd na rzeczywistość? Co zmieniło się w jej duszy po tym, gdy Emily targnęła się na jej życie. Ciotka Lydia ma olbrzymi potencjał fabularny i miejmy nadzieję, że wątek tej postaci będzie miarowo rozwijany. Czwarty odcinek miał kilka ważnych momentów, które być może nie pchnęły akcji mocno do przodu, ale posłużyły do rozwinięcia bohaterów i pogłębienia fabuły. Niezwykle istotna jest przemiana Sereny i pakt, który zawarła z June. Kobiety z przeciwniczek stają się powoli sojuszniczkami, a nawet przyjaciółkami. Moment, w którym żona Komendanta przekazuje byłej podręcznej informacje o córce, ma olbrzymie znaczenie dla całości. To znak, że Serena definitywnie przeszła na stronę aniołów. Jej zdezorientowany mąż wkrótce wpadnie w sidła kobiet, co będzie pierwszym krokiem do wielkich zmian w Gileadzie. Los zaczyna sprzyjać głównej bohaterce serialu, o czym może świadczyć transmisja z kanadyjskiego protestu, gdzie June dostrzega Lucasa i Nicole. Bohaterka wie już, że podjęła słuszną decyzję, zostając w Gileadzie. Jej druga córka jest bezpieczna, więc teraz może poświęcić wszystko, żeby stoczyć bój o Hannę. W Gileadzie dzieje się dużo istotnych rzeczy, jednak najbardziej emocjonalnie jest w Kanadzie, gdzie Emily próbuje ułożyć sobie życie na nowo. Kobieta powraca do swojej rodziny, jednak mimo starań nie potrafi w pełni pojednać się ze swoimi bliskimi. Serial dobrze przedstawia gamę emocji przeżywanych przez bohaterkę. Od radości, przez niepewność, niepokój, smutek i strach. Przed Emily długa droga do normalności i wszystko wskazuje na to, że razem z bohaterką udamy się w podróż ku lepszemu jutru. Dobrze, że Emily wreszcie dostaje swój własny, pełnoprawny i angażujący emocjonalnie wątek. Wygląda na to, że Alexis Bledel wreszcie będzie mogła się wyżyć aktorsko, dając upust wielkim pokładom talentu. Opowieść podręcznej w czwartym odcinku trzeciego sezonu stawia na psychologię postaci i ponownie angażuje widzów w opowiadaną historię. Mimo że akcja wciąż toczy się nie za szybko, nie nudzimy się, bo atmosfera jest bardzo gęsta. Z jednej strony wiatr zmian chwieje fundamentami Gileadu, z drugiej nasi bohaterowie zmagają się z otaczającą ich brutalną rzeczywistością. Z jednej motyw chrztu dostarcza nam chwil pełnych nadziei i spokoju, z drugiej nastrój aż kipi od niewypowiedzianych emocji. To był dobry odcinek Opowieści podręcznej. Miejmy nadzieję, że trzeci sezon utrzyma ten poziom.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj