W poprzednich epizodach dane nam było poznać meandry zbrodniczego systemu Gileadu i podejrzeć kuluarowe rozmowy najważniejszych decydentów w kraju. Teraz opuszczamy waszyngtońskie elity i powracamy do klaustrofobicznego świata June. Ponownie zamykamy się w rzeczywistości, gdzie wieszanie wrogów nowego ładu jest na porządku dziennym, a pokątne rozmowy podręcznych karane są śmiercią. Na szczęście twórcy nie rezygnują całkowicie z perypetii Waterfordów w wielkim mieście. Powracają nawet Emily i Moira, które zbliżają się do siebie w Kanadzie. Mimo że na papierze brzmi to ciekawie, w praktyce nie dzieje się nic interesującego, przez co niezwykle trudno zaangażować się w toczące się wydarzenia. To jedna z tych odsłon, które dłużą się niemiłosiernie, a oglądający tylko czeka, gdy wreszcie zacznie się dziać coś istotnego. Trudno jednak odnaleźć motywy przyśpieszające bicie serca albo odpowiednio działające na emocje. Być może część widzów uzna za poruszający wątek pani Lawrance opuszczającej ponure domostwo, tylko po to, żeby doświadczyć kolejnej traumy. Niektórzy odnajdą coś więcej w niezwykłej relacji Moiry i Emily, których więź oparta jest na bolesnych doświadczeniach z przeszłości. Ponowne zbliżenie Waterfordów i podręczne wieszające przestępców to kolejne motywy nadające kolorytu fabule. W ogólnym rozrachunku nie mają jednak one najmniejszego znaczenia. Po co twórcy fundują nam odcinek niepopychający akcji do przodu? Co gorsza, epizod również nie rozwija postaci ani nie buduje klimatu. Zauważalny jest tutaj nawet pewien regres. Weźmy na przykład postać June. Na tym etapie opowieści, po tylu przerażających doświadczeniach, powinna być już inną postacią niż na początku. Tymczasem główna bohaterka wciąż nie imponuje pod względem charakterologicznym. W omawianym epizodzie znów powraca do swojej przedmiotowej roli. W pewnym momencie twórcy kokietują nas przełomem w jej historii, kusząc rychłym spotkaniem z córką. Niestety, taki zwrot akcji nie byłby w stylu Opowieści podręcznej, więc dostajemy w zamian kuriozalną scenę, podczas której bohaterka w pobliżu szkoły dla dziewczynek dostaje ataku euforii. Po raz kolejny więc zamiast "zasadzić" fabule mocnego kopa, serial skupia się na uczuciach June. Szkoda tylko, że w połowie trzeciego sezonu jest to nudne jak flaki z olejem. Nieco lepiej wypada druga główna bohaterka Opowieści podręcznej, czyli Serena Joy. Siłą jej wątku jest fakt, że trudno wywnioskować, dokąd zmierza ta postać. Z jednej strony wierna swojemu mężowi, z drugiej rozgrywająca własną partię szachów. Do twarzy Serenie z blichtrem waszyngtońskiej śmietanki towarzyskiej. Na uznanie zasługuje scena tańca z udziałem Freda i jego żony. Kto tutaj tak naprawdę prowadzi? Mężczyzna jest pewien, że on, jednak wszystkie oczy zwrócone są na Serenę. To ona wydaje się kontrolować sytuację i mimo pozornej uległości, wykonywać najistotniejsze ruchy. Doskonale to koresponduje ze sceną, podczas której żony Komendantów w niewybredny sposób żartują ze swoich mężów. Serena to zauważa i być może wykorzysta w przyszłości. W jej przypadku każdy fakt ma znaczenie, dlatego też wątek pani Waterford jest dużo bardziej interesujący niż historia June. Ostatnie minuty epizodu to kolejna brutalna scena wieszania i furiacki atak June na podręczną, która ją zdradziła. Bohaterka znów znalazła się w punkcie wyjścia. Nadal bezsilna wobec zbrodniczego systemu. Mimo wściekłości i wielkich emocji June nie ma szans na wyzwolenie. Jeśli taka jest idea twórców, to chwała im za to, że wciąż tak konsekwentnie trzymają się swoich planów. Gorzej mają jednak widzowie, bo ile można patrzeć na umęczoną June, która w amoku i szale wali głową w mur. Tym razem bohaterkę rozsierdziła utracona szansa na spotkanie z córką. Pod wpływem negatywnych emocji nie ma skrupułów przed wykonaniem egzekucji. Tę sytuację można nawiązać do rozmowy Emily i Moiry o morderstwach popełnionych przez nie w Gileadzie. Zbrodniczy system zmienia nas w bestie. Czyżby June znajdowała się na przedsionku takiej metamorfozy? Dobrze by było, bo każda reorientacja postaci głównej bohaterki będzie zbawienna dla formuły serialu. Poprzednie epizody popchnęły fabułę nieco do przodu. Teraz nastąpiło mocne wyhamowanie. Płynności w tym nie ma za grosz, ale taka jest właśnie Opowieść podręcznej – serial dwóch prędkości. Ta forma nie dla każdego jest strawna, ale dobrze, że całość posuwa się do przodu i są momenty, w których potrafi zaintrygować. Tym razem jedynie 5/10, ale serial Hulu ma to do siebie, że kolejna odsłona może okazać się prawdziwym majstersztykiem.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj