Agata przeważnie występowała w roli obrońcy, ale jeszcze nie było odcinka, w którym byłaby oskarżycielem posiłkowym. Dzięki temu sprawa tego epizodu jest interesująca, bo pokazuje nam bohaterkę w kompletnie nowej roli (zwłaszcza że musi współpracować z Okońską, co kiedyś było nie do pomyślenia, gdy prokurator była z Dębskim). Sprawa nawet interesująca, prowadzona z odpowiednią dawką wrażeń i brakiem przewidywalności. Teoretycznie w momencie spotkania Agaty z ochroniarzem powinno być jasne, jak to się zakończy, bo przecież od razu coś tu nie gra (taki człowiek jeździ tak drogim motorem?). Śmiem wątpić, czy ochroniarz na osiedlu zarabia tyle pieniędzy. Wydaje się, że była to sugestia scenarzystów, gdyż element związany z pojazdem był ostatnim elementem doprowadzającym do mordercy.
Nie mogę znieść wątku Dębskiego. Poziom dramaturgi tej obyczajowej historii jest bliski mdłej telenoweli. Każda wspólna scena Marka z jego ojcem jest tragiczna - zwłaszcza z powodu maniery aktora grającego ojca, który w sposób niebywale sztuczny artykułuje wszelkie słowa. Trudno się to ogląda. Lepiej jest, gdy Dębski wraca do Warszawy i bierze kolejną interesującą sprawę - pomysłową, oryginalną, ciekawą i dobrze poprowadzoną.
Relacja Tośki z Agatą wyraźnie jest wątkiem przewodnim dalszej części sezonu. Wiadomo, że koniec końców wszystko musi doprowadzić do jej romansu z Majewskim, ojcem dziewczynki. I to byłoby dobre, gdyż twórcy Prawa Agaty są świadomi ryzyka wprowadzania motywu romantycznego pomiędzy głównymi bohaterami - w domyśle Markiem i Agatą. Były do tego podchody, ale ostatecznie zostało to odłożone, co jest dobrą decyzją. Sympatycznie w tym wszystkim odnajduje się ojciec panny Przybysz, który w humorystycznych scenach zaprzyjaźnia się ze swoją prawdopodobnie przyszłą wnuczką.
Prawo Agaty w tym odcinku pokazuje, dlaczego zapewnia tak dobrą rozrywkę. Niezłe, pomysłowe sprawy, humor i przyzwoity wątek przewodni dobrze to wszyscy scalają.