Nowy odcinek The Last Ship utrzymany jest w dobrym, charakterystycznym dla tego serialu tempie. Nie ma tu czasu na nudę, nawet jeśli epizod wyjątkowo zostaje pozbawiony serii artyleryjskich ostrzałów i większych wybuchów, jak to było w tym przypadku. Tak przyzwyczailiśmy się do mundurów i akcji rozgrywającej się na pokładzie Nathana Jamesa, że odczuwało się ich brak. Ale tak naprawdę nie miało to wpływu na ogólny odbiór odcinka, który nakręcono i zmontowano w niezłym stylu. Pomijając to, że próby wtopienia się w tłum w arabskim kraju przez amerykańską marynarkę wojenną są całkowicie nieudolne i nie da się ich przeoczyć, to same wydarzenia z początku epizodu bardzo wciągały. A to wszystko zasługa dynamicznej muzyki, która tworzy klimat napięcia i walki z czasem. Bez niej spotkanie Omara z babcią przemytniczką nie trzymałoby w niepewności, aż do dramatycznego i krwawego końca. Do tego dobrze odwraca uwagę od naciąganego i mało wiarygodnego podłożenia przez niebieskooką Sashę urządzenia namierzającego, która w ogóle nie wzbudziła podejrzeń swoim zachowaniem i wyglądem. Ale najważniejsze w tym serialu jest to, że misja nie zakończyła się totalną porażką, a akcja mogła pędzić dalej. W końcu o to chodzi w Ostatnim Okręcie, nie zaś o logikę niektórych sytuacji. Tymczasem Chandler kontynuował szpiegowanie Giorgio, a nawet wmieszał się w negocjacje z Omarem, które w sumie nie trzymały tak w napięciu, jak to Tom sugerował. Poza tym wciąż trudno się przyzwyczaić do jego nowej roli, w której nie dowodzi marynarzami, lecz skrada się po kątach i wykazuje się przebiegłością. Na szczęście, jako gladiator, wciąż emanuje tą kapitańską pewnością siebie, a także imponuje solidną muskulaturą, jakby go wyrzeźbił sam Michał Anioł. Autentycznie przypomina greckiego boga, więc jego ksywka Herkules świetnie do niego pasuje. Zgodnie z przewidywaniami nie musieliśmy długo czekać na spotkanie Chandlera ze swoją załogą. Walka byłego kapitana z Mikem Slatterym nie należała do widowiskowych. Może gdyby Adam Baldwin był młodszy o 10 lat, to choreografia pojedynku wyglądałaby znacznie ciekawiej i bardziej realistycznie. Więc dobrze, że trwała ona krótko i szybko przeszliśmy do konkretnej akcji w wykonaniu marynarki, której znowu nikt nie dostrzegł w tłumie. Całe to zamieszaniu i strzelanina została nieco przyćmiona przez dźgnięcie nożem Mike’a, co zostało nam obcesowo pokazane, żeby nikt nie miał wątpliwości, że nasz dowódca jest poważnie ranny. Co ciekawe w tym odcinku Omarowi też zadano ranę kłutą i nikt się tym nie przejął, włącznie z samym zainteresowanym, na którego twarzy nie pojawił się nawet maleńki grymas bólu. Najwidoczniej tylko załoga Nathana Jamesa nie jest odporna na zranienia, ponieważ również Fletcher oberwał rykoszetem. Bread and Circuses to niezły odcinek, w którym zrezygnowano z usług Nathana Jamesa, więc oszczędzono nam narzekań na słabe efekty specjalne. Dzięki temu epizod zyskał na jakości, choć nie ustrzeżono się niedociągnięć. Jednak brakuje wciąż takich prawdziwych emocji, które by wciskały w fotel lub napawały niepewnością o los bohaterów. Ale może już w następnym odcinku to się zmieni, ponieważ Mike jest ranny i do tego jest osamotniony na terenie wroga. Odbicie go z rąk nieprzyjaciela może nabrać osobistego charakteru, a wcale też nie jest takie pewne czy wyjdzie z tego cało. Jeśli chodzi o Ostatni Okręt czasem nie jest łatwo przewidzieć, co wymyślą twórcy, aby podnieść widzom poziom adrenaliny. Zanosi się na to, że w następnym tygodniu zobaczymy interesujący, wybuchowy i emocjonujący rozwój wypadków!
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj