Dwa ostatnie odcinki czwartego sezonu Ostatniego Okrętu nie rozczarowały i przyniosły mnóstwo rozrywki oraz świetnej akcji rozgrywającej się na morzu. Serial pokazał wszystko to, co miał najlepszego i udowodnił, że warto czekać na piątą serię.
Dwuodcinkowy finał czwartego sezonu
The Last Ship nie zawiódł. Przede wszystkim twórcy nie popełnili tego samego błędu, co w poprzedniej bardzo dobrej serii, gdzie natłok i szalona prędkość wydarzeń zniszczyły emocjonującą końcówkę. Teraz cała akcja rozgrywała się w odpowiednio wyważonym, ale dynamicznym tempie, w stylu tego serialu. A w finale zobaczyliśmy wszystko to, co Nathan James ma najlepszego do zaoferowania widzom. Więc w użyciu widzieliśmy chyba wszystkie rodzaje broni oraz pocisków, torped, rakiet, dział czy karabinów. Oglądaliśmy helikopter w powietrzu, a także misję naziemną, która przy tylu wybuchach i ostrzałach jednak wypadła najmniej widowiskowo, ale i tak mogła się podobać. Fascynowały również manewry na morzu, które wykonywały okręty, gdzie strategia odgrywała decydującą rolę. Ataki, kontrataki, zmyłki, praca przy mapach i radarach oraz abordaż budowały napięcie i podnosiły poziom adrenaliny, bo załoga pracowała w pocie czoła. Ale najważniejsze, że nie brakowało w tym wszystkim różnorodnych emocji, bo nawet pojawiły się smutniejsze momenty, jak wtedy gdy helikopter z Sunshine runął do morza. Finał wciągał od początku do końca, ponieważ walka toczyła się o wysoką stawkę, a przeciwnik okazał się wymagający.
O ile pod względem akcji i typowo męskiej rozrywki nie można
Ostatniemu Okrętowi niczego zarzucić, bo nawet efekty komputerowe wyglądały przyzwoicie, tak osobista historia rodziny Velleków rozczarowała. Badacz popadł w obłęd, kiedy zabrakło mu narkotyku, a wydawało się, że to on przejmie kontrolę nad flotą i działaniami, jako główny czarny charakter. Ostatecznie po prostu wyskoczył ze statku, co nie pasowało do człowieka o zapędach imperialistycznych i szalonych ambicjach. Całą otoczkę złego naukowca budowano po nic. Również Giorgio nie odegrał większej roli w finale, ale zginął, jako tragiczny bohater, który pragnął miłości ojca. Scena jego śmierci też nie poruszała, ale to ze względu na Sibyllę Deen grającą Lucię, na której barkach spoczął ciężar całej bitwy morskiej. Aktorką jest słabą, ale spięła się w sobie na ostatnie odcinki i wycisnęła z siebie szczątkowe emocje, więc trochę dramatu można było poczuć. Na szczęście Stavros, jak na kapitana przystało, przejął stery przestając być popychadłem Lucii i dzielnie odpierał ataki Nathana Jamesa. Dodał swoją osobą nieco pikanterii i dzięki temu cała bitwa na morzu nabrała rumieńców.
Z kolei załoga Nathana Jamesa robiła swoje, walcząc na morzu, lądzie i w powietrzu. Cieszy, że Tom Chandler rzucił się w wir akcji, sabotując grecki statek i konfrontując się ostatecznie z Vellekiem. Nawet wygłosił podniosłą, płomienną przemowę, aby powstrzymać go od skoku do morza. Co prawda nie przyniosła pożądanego skutku, ale tego charakterystycznego elementu po prostu nie mogło zabraknąć w serialu. Cała historia skończyła się zwycięstwem Nathana Jamesa oraz uratowaniem świata przed głodem i co ciekawe sprawia to satysfakcję, a nie irytuje, że Amerykanom znowu się udało. Pozostała tylko kwestia pocałunku lub jego braku, który przypieczętowuje każdy finał sezonu
Ostatniego Okrętu. Tym razem obyliśmy się bez krępujących sytuacji, ale ewidentnie kroi nam się nowy romans w piątym sezonie między Chandlerem i Sashą.
Dwa ostatnie odcinki można ocenić jako zadowalające. Jednak nie zmazały ogólnego złego wrażenia, jaki wywarł czwarty sezon, który był po prostu słaby i nudny. Można wyróżnić tylko kilka fajnych momentów, jak sztorm na morzu, które prawdziwie emocjonowały. Ale przynajmniej żegnamy się na kilka miesięcy z
Ostatnim Okrętem w dobrych humorach i z nadziejami, że piąta seria będzie lepsza od właśnie zakończonej. Serial udowodnił w finale, że stać go na ciekawe rozwiązania fabularne, a także na brawurową i widowiskową akcję. A ekscytujący zwiastun piątego sezonu zapowiada, że
Ostatni Okręt nie powiedział ostatniego słowa i warto jeszcze raz wrócić na pokład Nathana Jamesa i dać się porwać tej wybuchowej, morskiej rozrywce.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h