Najnowszy odcinek Ostatniego Okrętu niestety nie można zaliczyć do najbardziej udanych. Rzuca się w oczy to, że budżet na ten epizod był ograniczony, choć akcja, jak zwykle pędziła w swoim stylu do przodu. Na szczęście szokująca końcówka nieco zrekompensowała jego niedociągnięcia.
Trzeba przyznać, że nowy sezon
The Last Ship rozpoczął się bardzo efektownie i widać było, że wpompowano w produkcję dużo pieniędzy, aby utrzymać dobrą jakość serialu. Ale jak się okazuje ten budżet też nie jest nieograniczony i dosyć boleśnie przekonujemy się o tym w najnowszym odcinku.
Ostatni Okręt robił, co mógł, aby odwrócić uwagę widzów od tego, że czwarty epizod został nakręcony jak najtańszym kosztem. Weźmy choćby bitwę morską, która dosłownie rozgrywała się na ekranie monitora na pokładzie Nathana Jamesa. Jasne, że zobaczyliśmy kilka torped, pocisków i pożar, ale oszczędności najbardziej było widać w efektach specjalnych. Wybuch na okręcie wyglądał bardzo sztucznie. Ale trzeba przyznać, że twórcy za pomocą sprytnego montażu, dynamicznej muzyki i odpowiednio poprowadzonej fabule poradzili sobie z zadaniem, aby nie nadwyrężać budżetu. Ważne, że ta bitwa morska w miarę trzymała w napięciu, choć nie emocjonowała tak jak zwykle w tym serialu. Nie można mieć o to żalu do
Ostatniego Okrętu, ale doświadczonego widza nie da się tak łatwo oszukać.
O ile wojna prowadzona na ekranie monitora w jakiś sposób była do zaakceptowania, tak na wątek ekipy lądowej nie da się przymknąć oczu. Strzelanina w dżungli nie ekscytowała, raziła sztucznością, a do tego aktorzy też się nie popisali. Nawet wydarzenia w klinice nie powodowały szybszego bicia serca z emocji. Te zdarzenia nic nie wnoszą do historii, ale miejmy nadzieję, że w kolejnym odcinku bohaterowie będą mieli okazję bardziej się wykazać i udowodnić, że są wartościowym elementem fabuły.
Natomiast od początku nowego sezonu zastanawiało, czy wątek Alishy ma związek tylko z poprawnością polityczną, aby
Ostatni Okręt również miał swoją homoseksualną parę, czy też jednak skrywa w sobie jeszcze jakiś fabularny potencjał. Na szczęście okazało się, że dziewczyna tej bohaterki ma do odegrania ważną rolę w tej historii, jako osoba, która jest odpowiedzialna za przedostanie się wirusa do rządowej placówki USA. To byłaby dobra wiadomość dla serialu, gdyby nie to, że taki rozwój wydarzeń był do bólu przewidywalny. Natomiast jedynym prawdziwym zaskoczeniem jest śmierć Alishy od rany kłutej. Mogliśmy się spodziewać, że dojdzie do kłótni, a nawet szarpaniny z Kelsi, ale że padnie trupem chyba nikt nie brał pod uwagę. Tym bardziej szkoda, że to była jedna z najsympatyczniejszych postaci. Także ta szokująca końcówka zrekompensowała brak prawdziwie widowiskowej akcji zarówno na okręcie, jak i w dżungli.
Najnowszy odcinek
Ostatniego Okrętu nieco zawiódł właśnie przez ten widoczny niższy budżet przeznaczony na produkcję. Akcja nie pasjonowała, efekty specjalne raziły swoją siermiężnością i niedopracowaniem, a fabuła była łatwa do odgadnięcia. Korespondencyjny konflikt na linii Chandler-Barros jeszcze nie nabrał kolorów, ale zmieniające się układy polityczne powoli go zaogniają. Tylko zaskoczenie w postaci śmierci jednej z głównych bohaterek sprawiło, że epizod nie okazał się totalną klapą. Oby w następnym tygodniu serial się poprawił, bo takie odcinki obniżają noty finałowemu sezonowi i nie przysparzają mu fanów.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h