Po odnalezieniu zwłok Natalie Keen całe Wind Gap przygotowuje się do pogrzebu dziewczyny, jednak bez ciała, które policja nadal przetrzymuje dla celów śledztwa. Na uroczystości pojawia się również Camille, która ten moment wykorzystuje dla swojej dziennikarskiej pracy i poznania samej ofiary. Wkrótce dziennikarka trafia na ślad chłopca, który mógł być świadkiem uprowadzenia Natalie. Twierdzi on, że dziewczyna została porwana przez kobietę w bieli, co nawiązuje do miejscowej legendy. Cały czas spory ciężar narracyjny nosi na sobie Amy Adams i udaje jej się pod nim nie ugiąć. Jej kreacja to zdecydowanie najsilniejszy punkt serialu jak na razie, co dobitnie udowadnia w tym odcinku. Przede wszystkim aktorka potrafi zaprezentować ten skomplikowany, straumatyzowany aspekt psychologiczny swojej bohaterki w bardzo wiarygodny sposób. Przez to potrafimy jej współczuć i jednocześnie kibicować nie tyle w dziennikarskim śledztwie, co w walce z samą sobą. Camille w wykonaniu Adams wręcz poraża (w pozytywnym tego słowa znaczeniu) tym, jak stara się zamykać własne demony głęboko w podświadomości. Jednak czasami nie może ich ujarzmić i ten wewnętrzny pojedynek staje się najciekawszym obliczem bohaterki. Do tego twórcy cały czas dokładają nam kolejne kawałki układanki, które mówią nam o przeszłości Camille, co dopełnia obrazu jej traumy psychicznej. Sceny retrospekcji idealnie współgrają ze współczesną historią śledztwa, stanowiąc interesującą całość. Doskonale widać to w scenie pogrzebu, gdzie Camille przypomina sobie podobną uroczystość po śmierci swojej siostry. Obrazy te stanowią znakomity pomost i wzajemnie się uzupełniają. Oczywiście bohaterka Adams została w bardzo dobry sposób wsparta przez scenarzystów świetnym tłem społecznym. Seriale, które dzieją się w małych miasteczkach, reprezentują bardzo specyficzny klimat. Z jednej strony niby wszyscy nie mają przed sobą tajemnic, z drugiej okazuje się, że kłamstwo jest naturalnym środkiem egzystencji w takiej społeczności. Wystarczy iskra, aby mieszkańcy ujawnili prawdziwe oblicza ukryte za maskami. Ten profil doskonale przedstawiają twórcy serii. Katalizatorem wydarzeń są tutaj oczywiście morderstwa dziewczyn. Wówczas ukazuje nam się obraz brudu wdzierającego się do życia każdego w pobliżu. Wystarczy przytoczyć tutaj przykład ojca pierwszej zamordowanej dziewczynki, który jest uważany za mordercę, lub wiecznie strapionej matki Camille. Twórcy produkcji doskonale pokazują, jak fundament skrzętnie budowanej społeczności potrafi runąć pod ciężarem własnych oskarżeń i animozji. Najdoskonalej przedstawia to scena, w której Camille i Detektyw Willis rozmawiają w barze o specyfice tego miasteczka - jak to pod uśmiechami kryje się pogarda. Specyfika Wind Gap silnie oddziałuje na całą historię i bardzo dobrze wspiera wszystkie wątki. Pewnym problemem, choć nieprzeszkadzającym w dużym stopniu, jest powolne miejscami tempo prowadzenia narracji. Twórcy skrzętnie i mozolnie opowiadają historię zawartą w serialu. Jednak w momentach, w których należałoby przyspieszyć, tempo jest utrzymane raczej na stałym poziomie. Nie wprowadza to chaosu do narracji, ale potrafi zrzucić uwagę widza z pewnych istotnych rzeczy dla historii. Pewne postacie również nie za bardzo przypadły mi do gustu i to wrażenie pogłębiło się w najnowszym odcinku. Mówię tutaj przede wszystkim o matce Camille granej przez Patricię Clarkson. Aktorka za bardzo przerysowuje emocjonalny stan swojej bohaterki przez to jej wszelkie zachowania miejscami wydają się być wręcz karykaturalne. Źle wypada także Amma, w którą wciela się Eliza Scanlen. Jak do tej pory to po prostu nudna bohaterka. Być może to się zmieni w kolejnych odcinkach, ponieważ potencjał na dobry wątek poboczny jest. Nowy odcinek serialu Sharp Objects utrzymuje dobry poziom pierwszego epizodu i zapowiada naprawdę dobrą historię ze świetną rolą Amy Adams i wyjątkowym klimatem.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj