Nowy odcinek nie wnosi nic nowego do głównej intrygi produkcji. Mamy w tym wypadku do czynienia z pewnym ekranowym zapychaczem.
Camille kontynuuje swoje śledztwo w sprawie zabójstw dziewczynek. Kobieta łączy siły z detektywem Willisem i razem ruszają szlakiem, gdzie dawne zbrodnie splatają się z nowymi. W tym czasie uwaga mieszkańców kieruje się na Johna Keene'a, który coraz bardziej wyrasta w oczach społeczności na głównego podejrzanego w sprawie. Przez to zostaje zwolniony z firmy należącej do rodziny Camille. Jednak to właśnie brat jednej z zamordowanych dziewczyn podsuwa dziennikarce pewną niepokojącą myśl.
Niestety ku mojemu sporemu rozczarowaniu twórcy nie za bardzo silili się w tym odcinku, aby popchnąć akcję choć kilka kroków do przodu. Praktycznie przez cały epizod mamy do czynienia z krążeniem wokół tematu, które jednak nie dotyka w żadnej chwili sedna problemu. Głowna intryga jest niby cały czas obecna, ale szybko rozmywa się w tle i zostaje przygnieciona przez słaby wątek miłosny i niepotrzebne interakcje niektórych postaci. Tempo w pewnym momencie zupełnie osiadło i w miejsce interesującej opowieści, szczególnie w środkowym akcie odcinka, pojawił się narracyjny bełkot. Niby akcja trochę poszła do przodu, jednak w tym wypadku nic z tego nie wynikało. Zaburzono ciąg przyczynowo-skutkowy i to przełożyło się na pozbawione energii sceny. W poprzednich odcinkach twórcy potrafili zainteresować widza, mimo powolnego tempa narracji. W tym wypadku jednak wszystko wygląda tak, jakby skończyły się im pomysły na utrzymanie odbiorcy przed ekranem. Mam nadzieję, że to tylko chwilowy niedobór mocy.
Dopiero pod koniec epizodu twórcom przypomina się, że należy lekko nadgonić żółwie tempo narracji i oferują nam niezłą scenę w barze oraz bardzo dobrą zbitkę montażową z interesującym cliffhangerem. Zabieg ten każe widzowi zastanowić się nad tym, co właśnie zobaczył. To już wróży lepiej na przyszłość produkcji. Odcinek pomimo kilku swoich wad pozwala aktorsko wykazać się niektórym członkom obsady, wśród których bryluje oczywiście Amy Adams. Wspomniany przeze mnie wątek jej romansu wydaje się najsłabszą częścią odcinka, jednak gdy już dochodzi do kwestii jej relacji rodzinnych, to wszystko nabiera kolorów. Szczególnie jej przedziwna więź z matką stanowi interesujący element opowieści. Łączy w sobie paradoksy, z jednej strony odpycha swoją surowością, z drugiej strony pociąga skomplikowaniem. Podobnie sprawa ma się w relacji Camille i Ammy.
Jeśli w kontrze do innych postaci Adora sprawdza się nieźle, to już sama w sobie jest bardzo irytującą bohaterką. Nie pomylę się, gdy powiem, że to jedna z najbardziej odpychających widza postaci, jakie miałem okazję widzieć w serialach. Jak już wspomniałem w poprzedniej recenzji jest ona swoistym symbolem hermetyczności społeczności Wind Gap. To jeden z czynników, które wpływają na słaby rys psychologiczny Adory, co przekłada się na to, że jest nudną i sztampową postacią. Nie pomaga jej Patricia Clarkson, której na popisy aktorskie nie pozwala scenariusz, ale sama również gra tę bohaterkę na jednej nucie. Na plus można natomiast zapisać rozkręcający się z odcinka na odcinek wątek Ammy, która staje się jedną z ciekawszych bohaterek tego serialu. Z jednej strony bardzo enigmatyczna, z drugiej pełna ekspresyjności. W obrazie tej postaci zaproponowanym nam przez twórców jest coś, co sprawia, że jestem ciekaw, jak dalej rozwinie się jej fabularna ścieżka. Mamy tutaj spory potencjał, który jednak w niektórych momentach nowego epizodu został przykryty przez miałkość głównej osi fabularnej. Jednak to da się podreperować.
Nowy odcinek serialu
Sharp Objects nie ustrzegł się błędów, szczególnie w sposobie prowadzenia narracji. Epizod ratuje kreacja głównej bohaterki i rozwój psychologicznego aspektu jej relacji. Mam nadzieję, że te błędy zostaną naprawione i produkcja powróci na właściwe tory.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h