Dopiero po seansie zrozumiałem jak bardzo mi brakowało przez lato Damona, Stefana, Eleny i spółki. Przez 45 minut wręcz chłonąłem to, co się działo na ekranie. Może finał niektórych lekko rozczarował, ale premiera był niesamowita. Chociaż wiedzieliśmy ze spoilerów, że ujrzymy złego Stefana, to chyba nikt sobie nie przypuszczał, że to przyjmie taką formę. A podobno ma być jeszcze gorzej.

To właśnie Stefan był jednym z bohaterów, który grał pierwsze skrzypce. Nie to, że bym jakoś nie lubił starego Salvatore, ale na przemianie wiele zyskał, podobnie jak wcześniej Caroline. Z zniewieściałego faceta stał się wyrazistą postacią, który imponuje jako wampir "rozpruwacz". Wydawało się, że Damon jest złem wcielonym, a tu taka niespodzianka. Swoją drogą bardzo ładny przydomek otrzymał młodszy z braci. Z chęcią będę obserwował rozwój tej postaci jak podąża na ciemną stronę. Jest jeszcze jeden plus tej przemiany - mianowicie ostatnia rozmowa z Eleną w finalnej scenie. Emocje jakie rysowały się na twarzy Paula Wesleya to istny majstersztyk w porównaniu z wyblakłymi czułostkami z poprzednich sezonów.

[image-browser playlist="608012" suggest=""]©2011 The CW Television Network

Również Damon pokazał się znowu z jak najlepszej strony. Nie wiem czemu, ale on potrafi genialnie zagrać emocje. To się po prostu czuje. Można z bohaterem przeżywać jego stany emocjonalne i chyba jest dużo ciekawszą postacią jako ten dobry, troszczący się niż jako zły wampir. Scena podczas, której demoluje pokój oraz rozmowa z Eleną (rozmowa prawdy) stanowią kwintesencję fabuły premiery Pamiętników Wampirów.

A zostali jeszcze Alaric, Caroline z Tylerem i Matt z Jeremym. Pierwszy z wymienionych podczas odcinka "The Birthday" to strzępek nerwów. Nie wie co ze sobą zrobić w zaistniałem sytuacji i bez wątpienia to jest kolejne dobre posunięcie ze strony twórców. Dzięki niemu Matthew Davis mógł nam zaprezentować swoją postać od zupełnie innej, nowej strony. Relacje pomiędzy Caroline, a Tylerem po prostu płonęły, a dialogi to czysta poezja - były pełne dwuznaczności i przedrzeźniania, aż do punktu kulminacyjnego, który skończył się małym cliffhangerem. Natomiast Jeremy nieoczekiwanie podzielił się swoją tajemnicą z Mattem. Tu powiem, że Plec i Williamson niestety nie stanęli na wysokości zadania. Naprawdę lepiej można był rozegrać wątek duchów. Nagłe pojawianie się i znikanie, było tak oczywiste, że wręcz nudziło. Tylko jeden moment mnie zaskoczył - Vicki mówiąca: "pomóż mi". To było to na co czekałem. Mam nadzieję, że to wprowadzi spore komplikacje w następnych odcinkach.

[image-browser playlist="608013" suggest=""]©2011 The CW Television Network

Drugim poważnym minusem była niestety sama Elena. Jej postać praktycznie przez cały czas niemiłosiernie nudziła, za wyjątkiem rozmów z Damonem. Dużo jednak traci Nina Dobrev, jeśli nie ma możliwości wcielenia się w Katherine.

Natomiast fabuła premierowego odcinka, mimo, że była dosyć przewidywalna, zaskoczyła w paru momentach - nawet rzekłbym zaszokowała. Tutaj w sporej mierze zasługa gry aktorów, która w większości była bardzo dobra. Wcześniej wspomniany Klaus mimo, że nie był pokazywany długo wyraźnie zaznaczył swoją obecność, jak i wpływ na historię tego sezonu. A całość, jak wspomniałem już wcześniej, uzupełniała bardzo dobra muzyka. Szczególnie warta polecenia jest nuta Rona Pope’a zatytułowana „A drop in the ocean”.

[image-browser playlist="608014" suggest=""]©2011 The CW Television Network

„The Birthday” był dużo lepszy od majowego finału. Wrócił znany dobry klimat, ci sami aktorzy, ale pokazani z nowej strony i fabuła, która została dobrze rozwinięta. Poznaliśmy lekki zarys pomysłu twórców na ten sezon i miejmy nadzieję, że nas nie zawiodą. Jak dotąd im się udawało. Natomiast drobne wpadki, jak te z duchami chyba jednak szybko znikną. A widz jak w zeszłym roku nie będzie mógł się doczekać następnego odcinka.

Ocena: 8/10

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj