Po bardzo dobrym ósmym odcinku trudno było nawet przewidywać, czego można się spodziewać po finale zimy. A był to odcinek niestety bardzo nierówny, momentami dosyć przewidywalny. Wystarczy rzec, że moment, w którym Damon pyta się Eleny: czy mu ufa był wręcz oczywistością, że chodzi o małą podmianę z Katherine. Również dziwną sprawą jest, że od razu po przyjeździe do Mystic Falls, Klaus nie zechciał ujrzeć na własne oczy martwego ojca tylko sam zaaranżował ten moment. Ostatnim chyba takim minusem był fakt, że wszystko znowu odbyło się na imprezie. Może nie ze względu na to, że źle to wyglądało i nie pasowało do wydarzeń, ale jest to kolejny bal w miasteczku – jakby twórcy nie umieli wymyślić czegoś innego, niż jakaś zabawa, jako tło dla rozgrywanej akcji.
Były też plusy i one zdecydowanie przeważyły szalę korzyści. Przede wszystkim powrót Klausa. Mile było znowu oglądać Josepha w akcji. Jego arogancję, bystrość, co tu dużo mówić – Niklaus i wszystko jasne. Nie mniej ciekawy był wątek z panną Pierce. O ile jej pojawienie się było spodziewane, o tyle jej udział w wydarzeniach, które de facto były pokazane w retrospekcjach zaskoczył całkowicie. Z jednej strony wampirzyca przejęła się losem Damona i zareagowała, a z drugiej nasz ulubiony antagonista pokazał, że uwielbia posiadać zabezpieczenie. Ostatnim takim pozytywem był cliffhanger, do którego doprowadziły wydarzenia z odcinka. Był on taki, jaki powinien być - efektowny i zaskakujący, że już widz umiera z ciekawości, co zrobi najstarszy obecnie żyjący wampir.
[image-browser playlist="606974" suggest=""]©2011 The CW Television Network
W "Homecoming" jak już wspomniałem pojawił się znowu Joseph Morgan i to w swoim najlepszym wydaniu. Trzeba przyznać, że starał się być dosłownie w świetle reflektorów jak to miało miejsce w scenie, kiedy witał wszystkich z estrady. Również był w centrum, bo chciał mieć nad wszystkim kontrolę, ale co chyba najważniejsze miał być teoretycznie główną ofiarą. Po za tym, że jak zawsze był arogancki do granic możliwości i porywczy, to warto zwrócić uwagę w szczególności na jedną scenę, która pokazała nam nową twarz Klausa - rozmowę w drzwiach z ojcem. Została on fenomenalnie napisana pod względem dialogów. Pewność siebie i arogancja jest ścierana z twarzy syna przez Mikaela z sekundy na sekundę, aż w finałowym momencie zaczynają Niklausowi lecieć łzy. Do tego cały się trzęsie z przeżywanych emocji. Trzeba przyznać, że fenomenalnie zagrał tę scenę Morgan. W jednym momencie z twardziela stał się mięczakiem i tchórzem jak to określił ojciec. Jego sny i marzenia o potędze armii hybryd zostały starte w pył. Jednak chyba najbardziej zabolały go słowa ojca, że on nikogo nie obchodzi, że potrafi tylko wymusić posłuszeństwo. A to było tylko preludium do ukazania człowieczeństwa Klausa w ostatniej scenie odcinka, kiedy to zostaje pokazane, jak ważna jest dla niego rodzina. Nie ważna, przepraszam – bo najważniejsza! Dowiadujemy się, że pierwsza z hybryd ma uczucia, człowieczeństwo i nie wyzbyła się go choć wymagała tego od Stefana. Klaus może nie przeszedł przemiany, ale po raz kolejny zostało ukazane, że jest to postać, która ma wiele do zaoferowania widzowi. Można ją wciąż na nowo odkrywać i być pozytywnie zaskoczonym. Scenarzyści naprawdę się popisali dają taką możliwość kreacji bohatera Josephowi Morganowi, który to po prostu wykorzystał. I miejmy nadzieję, że jeszcze nie raz zaskoczy.
[image-browser playlist="606975" suggest=""]
©2011 The CW Television Network
Mimo, że to Klaus grał pierwsze skrzypce nie zabrakło miejsca dla innych postaci. Tu warto zwrócić uwagę na Mikaela. Pierwotny ojciec świetnie się spisywał w swojej roli. I tu pytanie do twórców: dlaczego tak szybko go uśmiercili? Potencjał drzemiący w tej postaci był ogromny, a został zaprzepaszczony. Co prawda zakończyli jego występy w dobrym stylu, ale pozostaje spory niedosyt. W końcu Sebastian Roche to bardzo dobry aktor i będzie na pewno go brakować. Także i przy Stefanie wypada zatrzymać się na chwilkę. Wreszcie wolny! W przypadku tej postaci showrunnerzy zrobili najlepszą rzecz z możliwych. Nie wrócił stary, zniewieściały Salvatore. Widać, że przebywanie z Kluasem ma konkretne konsekwencje. Jego wpływ na młodszego z braci jest widoczny od pierwszy minut po uwolnieniu z zauroczenia. Ukochany Eleny już nigdy nie będzie taki jak przedtem, a to tylko jeszcze bardziej podgrzewa atmosferę. Swoją drogą Paul fenomenalnie zagrał moment obudzenia się zauroczenia, zresztą podobnie jak scenę kiedy Klaus wyłączał w nim uczucia. Taką przemianę głównego bohatera raczej trudno było przewidzieć, tym większe brawa dla Julii Plec i Kevina Williamsona.
Na koniec warto wspomnieć, że pozostałe postacie mimo, że nie były długi czas na ekranie to dobrze wpasowały się w rozgrywaną akcję. Jedynym chyba wartym zauważenia faktem jest chyba kryzys lub rozstanie Caroline z Tylerem. Czy jest to jedno, czy drugie dopiero się przekonamy, kiedy serial powróci z zimowej przerwy.
[image-browser playlist="606976" suggest=""]©2011 The CW Television Network
Pamiętniki wampirów udają się na zasłużony odpoczynek po dziewięciu bardzo dobrych odcinkach. Co ważniejsze zostawiają widza pełnego niepewności tego, co przyniesie przyszłość. Klaus żyje, Mikael martwy, a Stefan żądny zemsty. Jak w tej sytuacji odnajdą się jeszcze niczego praktycznie nieświadomi Elena, Damon i spółka? Tego dowiemy dopiero w następnym roku. Pamiętniki znowu zaskoczyły i potwierdziły, że są jedną z lepszych produkcji, które mamy obecnie do wyboru.
Ocena: 8+/10