Niestety, wątki te nie są później w pełni rozwinięte. Rodzina założycieli przejmuje kontrolę nad serialem (szczególnie w drugiej połowie), skupiając na sobie światło reflektorów i czas, który mógł być poświęcony stałej ekipie serialu "Pamiętniki wampirów". W gruncie rzeczy dwóch ich członków, Jeremy i Tyler, opuszcza Mystic Falls na kilka długich odcinków. Inne postacie są traktowane jak zło konieczne i używane tylko do tego, by rozwijać wątki „ważniejszych” od nich, jak chociażby Bonnie. Armia hybryd, którą stworzył zły pan Klaus, nie była wystarczająco przekonująca, by można było uwierzyć w faktyczne zagrożenie płynące z jej istnienia; w końcu zostaje unicestwiona przez gromadkę ludzi i wampirów. Idea Klausa stanowiącego zagrożenie dla Eleny czy kogokolwiek innego zostaje wykluczona w momencie, w którym okazuje się, iż krew dziewczyny potrzebna jest do uformowania armii. Od tego momentu mamy pół sezonu z gadającym Klausem w roli głównej, skutecznie odwracającym uwagę od braku akcji. Napięcie nadchodzi dopiero wraz z jego rodzeństwem i matką próbującymi go zabić. Biedny K. Wtedy serial zmienia biegi. Już nie chcemy się go pozbyć, ale utrzymać przy życiu. Obecność Eleny i Damona w Mystic Falls pozwala na rozwinięcie ich relacji, szczególnie w pierwszej połowie sezonu. Gdy Stefan wyjeżdża z miasta po raz drugi, zdaje się, że między nimi aż skwierczy od emocji. Jednak, jak można się było tego spodziewać, Elena robi obrót o 180 stopni i nagle błaga Stefana, by ten znów z nią był – ma to miejsce już po pierwszym pocałunku z Damonem. Wtedy serial skupia się na zmianach napięcia w tym trójkącie miłosnym oraz szali przechylającej się raz w jedną, raz w drugą stronę. Sezon trzeci niepotrzebnie skupia nadmiar uwagi na wątku miłosnym. Oczywiście był on też obecny w poprzednich seriach, ale nie do tego stopnia; jest to, rzecz jasna, dobra wiadomość dla kochających takie klimaty, lecz nie działa to na korzyść „Pamiętników wampirów” jako całości. Pierwsza połówka z pewnością wie, dokąd zmierza: pozbywamy się złego charakteru. Odcinek dziewiąty - z zimą i klifami w roli głównej - z pewnością jest apogeum tego wątku (pomijając fakt, że plan ten zawodzi). Całość jest w każdym razie dość logiczna – do tamtego momentu. Zaskakujące tempo, zawiłość i knucie – odwieczna domena „Pamiętników wampirów” w pełnej glorii. Druga część ulega stagnacji, jest bezcelowa i przewidywalna, co rzadko można było powiedzieć o tym serialu. Jedynym wątkiem wartym uwagi jest ten dotyczący Alarica i magicznego pierścienia oraz serii morderstw na osobach sprzyjających wampirom. Kreuje to dotąd nieobecny w sezonie suspens. [video-browser playlist="651630" suggest=""] Mimo że ostatni odcinek znów skupia się na trójkącie miłosnym, używając każdej możliwej sceny, by uzyskać efekt przesycenia, dowodzi on, że „Pamiętniki wampirów” to serial nieustraszony, który nie ugiął się nawet pod wyzwaniem przemiany Eleny w wampira, gdy zaszła taka potrzeba (wskrzeszenia oglądalności). Nie można jednak zaprzeczyć, że twórcy dokładnie wiedzą, kiedy powinni podsunąć bohaterom kłody pod nogi, by nie zniweczyć zbudowanego napięcia. Bardzo dużym plusem tego sezonu jest poruszenie tematyki mitologicznej oraz korzeni „Pamiętników wampirów”. Dodając do tego fakt, iż pierwsza jego połowa dzielnie utrzymała poziom sezonów pierwszego i drugiego oraz fenomen przekształcenia „kilku” godzin spędzonych przed telewizorem w doświadczenie ekscytujące i cieszące oczy, można uznać, że sezon trzeci odniósł, moim zdaniem, niemały sukces. Druga, gorsza połowa nie ujmuje całości – bo nawet zły odcinek „Pamiętników wampirów” jest dużo lepszy niż ten dobry innego serialu. Na płycie piątej dostępne są też materiały dodatkowe. Spośród czterech dostępnych najlepsze były wypowiedzi aktorów poza planem filmowym. Nina wydaje się być Eleną nawet w prawdziwym życiu. Ian i ona są najbardziej wnikliwi, jeśli chodzi o analizę postaci, w tym wypadku Stefana Salvatore. Sam grający, Paul Weasley, uważa, że pomysł na jego bohatera jest „świetny”. Czytaj również: „Pamiętniki wampirów” – spoilery z dalszych odcinków 6. sezonu Gagi z planu zwykle były moją ulubioną częścią, ale tym razem rozczarowują. Ma się wrażenie, że ekipa "TVD" jest bardziej fun, gdy odgrywa swoje role. Wszystkie śmieszne momenty to przejęzyczenia aktorów czy prześmieszny brak refleksu powodujący drobne zajścia. Sceny dodatkowe bardzo słusznie stały się scenami dodatkowymi i nie pojawiły się w serialu. Dla chętnych jest też dostępna linia czasu, drzewko genealogiczne i mitologiczne korzenie wampirów. Innymi słowy, lekcja historii w wersji paranormal – ale który fan by się nie skusił…
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj