Marek Zadrożny i Sebastian Pol odnieśli kolejny sukces – złapali następnego seryjnego mordercę, zwanego Dżinem. Niestety, nie mogą zbyt długo cieszyć się ze swojego zwycięstwa. Wkrótce nowy morderca zaczyna się nimi interesować, a do Warszawy wraca pewna znana im lekarka… Największym plusem książki było przeniesienie ciężaru z Joasi na Marka. Bohaterka Obsesja nie miała zbyt dużo do zaproponowania po swojej historii z pierwszego tomu. Dlatego pomysł, żeby to mężczyźni przejęli stery było bardzo dobrym pomysłem. Ich wątek kryminalny był o wiele ciekawszy niż rozterki Joasi, które nie irytowały, właśnie dzięki zminimalizowaniu jej roli. Szkoda tylko, że (chcąc pewnie pokazać męski punkt widzenia) pisarka skupiła się na tym, jak to ciągle mężczyźni obserwowali piersi poszczególnych kobiet. Przez to przypominali w pewnych momentach napalone małpy, zamiast profesjonalistów. Miałam również wrażenie, że w obu częściach serii pisarka bardzo kpi z osób korzystających z medycyny estetycznej, co pewnie miało mieć satyryczny ton, ale zamiast tego, męczy i zniechęca. Cieszę się jednak, że autorka przeszła zupełnie z narracji pierwszoosobowej do trzecioosobowej, jako że w poprzedniej części ten miszmasz (historia Joanny była z pierwszej osoby, reszta – z trzeciej) wybijał trochę z rytmu. A także, że pozwoliła na spojrzenie z perspektywy różnych postaci. To na pewno wzbogacało książkę i pozwoliło spojrzeć na pewnych bohaterów z innej perspektywy, typu pani prokurator.
Źródło: W.A.B.
Ciekawy był również sam morderca i cała część powieści, związana z tym faktem. Widać, że Miszczuk coraz lepiej radzi sobie z kryminalnymi zagadkami, a także przez większość powieści dobrze radziła sobie z równowagą pomiędzy wprowadzaniem elementów kryminalnych, humorystycznych czy obyczajowych. Niestety, do czasu – im bliżej finału powieści, tym bardziej czuć, że pewne rzeczy są nie na miejscu. Mam wrażenie, że lepiej by wyszło, jakby autorka skupiła się pod sam koniec nad rozwiązaniem zagadki kryminalnej. Tak została ona potraktowana trochę po macoszemu, „na szybko”, żeby zrobić miejsce niepotrzebnym wątkom humorystycznym czy obyczajowym. A szkoda. Choć pewnie fani Marka i Asi będą z tego elementu zadowoleni.
W Paranoja niepotraktowanie należycie wątków z poprzedniej części, a dość ważni bohaterowie szybko zniknęli z kart książki. Z jednej strony, może nie było dla nich miejsca w tej historii, ale z drugiej – miałam wrażenie szybkiego domykania tego, czego nie dało się wcześniej. Paranoja jest w wielu miejscach o wiele lepsza od swojej poprzedniczki. Widać, że Katarzyna Berenika Miszczuk coraz lepiej radzi sobie z powieściami kryminalnymi. Niestety, jest jednak trochę do popracowania, ale jak na razie przyszłość rysuje się w jasnych barwach. Fani pióra i dowcipu Miszczuk na pewno się nie zawiodą, ale wielbiciele kryminałów nie znający jej wcześniejszych dzieł mogą mieć mieszane uczucia po tej lekturze. Ja na pewno czekam na dalsze tomy, bo widzę, że historia po każdej części robi się coraz lepsza.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj