Dla byłego policjanta, a obecnie agenta ubezpieczeniowego Michaela Woolricha (Liam Neeson), każdy dzień wygląda praktycznie tak samo: wstaje, ubiera się, wychodzi do pracy i wraca pociągiem do domu. Wszystko zmienia się, gdy w czasie jednej z podróży poznaje tajemniczą Joannę (Vera Farmiga). Nieznajoma, zna dokładny rozkład dnia Michaela, wie także o jego kłopotach finansowych, dlatego zleca mu niecodzienne zadanie. Zanim pociąg dotrze do celu, mężczyzna ma zlokalizować i zabić osobę, która tego dnia nie powinna się w nim znajdować. Jeśli tego nie zrobi, ucierpi zarówno on sam, jego rodzina, jak i pozostali współpasażerowie. Nie mając wyboru, Michael postanawia rozwiązać zagadkę, choć z każdą stacją ma coraz mniej czasu. Brzmi znajomo? Podobną konstrukcję fabularną miał Non-stop, tyle że tam zamiast pociągu mieliśmy samolot. Ale w sumie dla Neesona to nie ma żadnego znaczenia. Każde miejsce jest dobre, by przeprowadzić demolkę. Liam w szybkim tempie stał się gwiazdą kina akcji. Problem polega na tym, że wszystkie filmy, w których gra, są takie same. Bohater zostaje postawiony w sytuacji dla siebie niewygodnej i wymagającej brutalnych czynów. Czy jest to poszukiwanie uprowadzonej córki w Taken, czy ochrona syna przed zemstą mafii w Run All Night, czy nawet walka z wygłodniałymi wilkami w The Grey, wszystkie te produkcje są do siebie łudząco podobne. Nie ma co się dziwić, za większość z wymienionych tytułów odpowiada reżyser Jaume Collet-Serra, który także nakręcił Pasażera. Neeson zawsze gra zmęczonego życiem faceta, który jedyne, czego chce, to święty spokój, ale nie może go zaznać, bo cały świat wali mu się na głowę. Tak jest też w Pasażerze. Na szczęście dla głównego bohatera i widzów, produkcja ma bardzo ciekawy drugi plan pomagający rozwiązać zagadkę. Jonathan Banks świetnie odnajduje się w roli druha codziennych podróży pociągiem. Grany przez niego Walt to taki kumpel od drobnych rozmów o wynikach meczy itp. Do tego dochodzą fajne zagrane postacie innych pasażerów, jak choćby biznesmen cały czas gadający przez telefon, nadgorliwy konduktor, dziewczyna z problemami sercowymi itp. Jest to bogata galeria ludzkich emocji i zachowań, z którymi każdy z nas miał styczność, podróżując pociągiem. Właśnie dlatego The Commuter potrafi zaciekawić swoim realizmem. Pomimo wtórności historii widz i tak siedzi w napięciu, czekając na rozwiązanie zagadki. Duża w tym zasługa tajemniczej kobiety granej przez Farmiga. Jej postać jest bardzo spokojna, pewna siebie, trochę zarozumiała, przez co intryguje. Jest to silny czarny charakter, który nie potrzebuje przemocy, by budzić strach. W pamięci zapada także Kapitan Hawthorne grany przez Sam Neill. Jest to mała rola, ale od razu zasiewa w umyśle widza podejrzenie, że „ten facet skrywa jakiś sekret”. Jest też dawny partner Michaela, Alex (Patrick Wilson). Miły gość, który zawsze służy pomocą i chętnie rzuci się staremu kumplowi na pomoc. Jaume Collet-Serra doszedł do perfekcji w ukazywaniu akcji rozgrywanych w klaustrofobicznych miejscach. Wcześniej był to pokład samolotu, teraz wagon pociągu. Trzeba przyznać, że to uczucie ciasnoty przenosi się na widza. W pewnym momencie czujemy się jak byśmy byli jednym z pasażerów siedzącym w fotelu i obserwujemy wydarzenia. To niewątpliwie zasługa operatora Paula Camerona, który potrafi wprowadzić dynamizm do statycznych ujęć przez co nawet zwykłe przejście między wagonami wyglada jak emocjonalny pościg. Finał oczywiście jest banalny i już w połowie filmu wiemy, kto stoi po której stronie konfliktu, niemniej nie odbiera to rozrywki z oglądania Pasażera do końca. Jest to typowa produkcja, którą ogląda się tylko raz i do niej nie wraca. Nie wzbudza złych emocji. Nie wzbudza też tych dobrych. Z seansu wychodzimy odprężeni, ale też błyskawicznie zapominamy, co zobaczyliśmy na ekranie. I nie jest to zarzut. Wydaje mi się, że Collet-Serra taki miał właśnie cel.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj