Weteran alternatywnego komiksu amerykańskiego stworzył w postaci Patience swoje bodajże najlepsze dzieło i to mocno ograniczając charakterystyczne dla niego, narracyjno-fabularne zabiegi. Nowe komiks Clowesa jest fascynującą, zmontowaną z kilku gatunków historią, opowiedzianą z żelazną precyzją (tworzył ją pięć lat) i w dużym stopniu pozbawioną typowych dla Amerykanina szaleństw. Okazuje się, że powstrzymanie na wodzy eksperymentalnych ciągot autora wyszło komiksowi na dobre - nawet więcej, kiedy już trafiają się narracyjno-graficzne eksperymenty, tym mocniej wybrzmiewają w zestawieniu z poukładaną sensownie fabułą, w której znajdziemy i trochę kryminału, i love story, a nawet małomiasteczkową opowieść o bolesnym wchodzeniu w dorosłość. Chociaż określenie "sensowna fabuła" jest może w kontekście Patience niezupełnie na miejscu. Ze swym nowym komiksem Clowes wpisuje się bowiem w popularną w obszarze fantastyki tradycję opowieści o podróżach w czasie. Bardzo często w takich obfitujących w paradoksy i konsekwencje zabaw z czasem fabułach słowo sens nierzadko nie ma zastosowania. Wystarczy sobie przypomnieć opowieści Lema z Dzienników Gwiazdowych albo filmy z ostatnich lat (Primer, Time Lapse i wiele innych), w których twórcy bawili się motywem podróży w czasie, aby zdać sobie sprawę, że w pewnym momencie, szukając logiki zdarzeń, mózg odbiorcy po prostu się poddaje. Fascynujące są zwłaszcza nie wysokobudżetowe produkcje posiłkujące się tym motywem, a właśnie kameralne historie, w których z czasem "bawi się" jedna bądź co najwyżej kilka osób. Czyli dokładnie jak w Patience, komiksie będącym w równym stopniu rasowym science fiction, co poruszającą historią obyczajową.
źródło: materiały prasowe
Patience to imię widniejącej na okładce albumu dziewczyny, która jest miłością Jacka Barlowa, głównego bohatera komiksu. Razem stanowią parę zakochanych młodych ludzi spodziewających się za kilka miesięcy dziecka, parę jakich wiele, cienko przędącą finansowo, ale starającą się jakoś ciągnąć dalej swe niełatwe życie. Po kilkunastu stronach okazuje się, że dla Patience "dalej" nie istnieje - pod nieobecność Jacka zostaje zamordowana w ich mieszkaniu. Odtąd wyjaśnienie zagadki śmierci dziewczyny staje się obsesją głównego bohatera, zwłaszcza gdy na początku śledztwa oskarża się go o popełnienie tego czynu. Po kilkunastu miesiącach zostaje oczyszczony z zarzutów i odtąd wie, że nie spocznie, póki nie znajdzie sprawcy, zwłaszcza po tym, jak śledztwo policyjne nie przyniosło żadnych rezultatów. I w ten właśnie sposób od śmierci Patience w 2012 roku mija siedemnaście lat i nagle znajdujemy się wraz z dużo starszym już bohaterem w jaskrawej kolorystycznie i raczej mało zachęcającej przyszłości 2029 roku. To właśnie wtedy Jack uzyskuje nagle możliwość nie tylko odnalezienia sprawcy, ale przede wszystkim zapobiegnięcia śmierci ukochanej. Już chyba wiadomo, o co chodzi - po prostu cofnie się w czasie. Liczne przykłady z przeróżnych popkulturowych dzieł nauczyły nas, że nigdy nie działa to tak jak powinno - zabawy z czasem powodują u bohaterów jeszcze większe życiowe komplikacje. Nie inaczej jest i w Patience. Trzeba przyznać, że Clowes bardzo dobrze odrobił lekcję z wielu fantastycznych klasyków, a na dodatek wzmocnił przekaz własnym, niepowtarzalnym stylem. Patience fascynuje jaskrawymi, psychodelicznymi kolorami oraz pospolitymi twarzami poszczególnych bohaterów, ale przede wszystkim wysuwa na pierwszy plan najważniejszą, bo napędzającą głównego bohatera siłę. Nie, wcale nie chodzi o miłość, a o wszechogarniającą obsesję. Odczuć ją można choćby w postrzeganiu innych kobiecych postaci przez Jacka - za każdym razem przypominają one jego zmarłą ukochaną. Obsesja prowadzi jeszcze dalej, do zatracenia, które sugerują nawiedzające go po każdej z podróży przedziwne halucynacje i utraty świadomości. Tak naprawdę do końca nie wiemy, czy wszystko zdarzyło się naprawdę, czy działo się jedynie w jego skołowanej głowie. Nawet jeśli tak by było, to Patience wciąż pozostaje fascynującą opowieścią o sile uczucia. Albo też, jak mówią zamieszczone na tylnej okładce albumu słowa bardziej pasujące do charakteru twórczości Clowesa - opowieścią o "kosmicznym tripie przez czasoprzestrzeń do pierwotnego bezmiaru nieśmiertelnej miłości". Bez dwóch zdań, Patience Daniela Clowesa jest rzeczywiście tego rodzaju niezapomnianą podróżą.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj