Pewnego razu na krajowej jedynce to przedstawiciel gatunku, który w Polsce praktycznie nie istnieje. Chodzi o czarną komedię. Już samo to powinno sprawić, że widzowie sięgną po nową produkcję Netflixa. Wcale nie czekałem na ten serial, a pozytywnie mnie zaskoczył – bardzo to lubię. Najsilniejszym punktem projektu jest scenariusz napisany przez Dorotę Trzaskę. Dostajemy bardzo dobre dialogi, które w większości potrafią sprawić, że widz szeroko się uśmiechnie. Trzaska sprawnie łączy w swojej historii komedię, groteskę, makabrę i kryminał, tworząc z opowieści smaczny miks gatunkowy, który powinien spodobać się nawet najbardziej wymagającym widzom. Trzeba też zaznaczyć, że w serialu zachowano balans między dramatem a komedią. Elementy te działają na swoją korzyść, nie wykluczają się, po prostu sprawnie przeplatają się ze sobą.  Nie ukrywam jednak, że serial ma problemy z tempem. Mamy bowiem do czynienia z mocnym początkiem i silnym finałem. Jednak gdzieś w środku fabuła się rozmywa. Za dużo gadania o niczym i żartów, a za mało mięcha, które sprawiłoby, że widz jeszcze bardziej wsiąknąłby w historię. Sam – jakoś w trzecim czy czwartym odcinku – złapałem się na tym, że przestała mnie interesować główna oś intrygi. Pewnego razu na krajowej jedynce niestety nie jest produkcją, która ma silny szkielet narracyjny. Gdzieś w połowie stawka się ulatnia. Mam wrażenie, że można było darować sobie z jeden odcinek i niektóre sceny w hotelu, które były zapychaczami czasu ekranowego. Takie sekwencje jak rozmowa Wojtka i Leona były zgrabnie napisane dialogowo, jednak nie wnosiły zupełnie nic do fabuły. A to odbijało się narracyjnie na całości.
fot. Robert Pałka/Netflix
+8 więcej
Wspomniane dialogi nie miałyby takiej mocy, gdyby nie świetny zespół aktorski, który przekazuje myśli twórców. Casting był strzałem w dziesiątkę, bo każdy bohater wnosi do produkcji sporo dobra. Nie widziałam do tej pory Łukasza Garlickiego w lepszej roli. Aktor doskonale potrafi oddać zarówno zabawne, komediowe i mocno przerysowane elementy, jak i grozę i mrok, które drzemią w tym czarnym charakterze. Dianka z początku była irytującą postacią. Po prostu denerwowały mnie jej lekkomyślne działania. Jednak Maja Wolska, która się w nią wciela, umiała wyciągnąć z kobiety pewne niuanse, które w końcu pozwoliły mi ją polubić. Juliusz Chrząstowski bardzo dobrze wypadł w roli Leona – ojca z problemami, człowieka, który ma łeb na karku. Anna Ilczuk (jako Klara) i Jaśmina Polak (jako Celina) może miały banalne wątki poboczne, ale potrafiły swoją charyzmą sprawić, że wydały mi się ciekawsze, szczególnie w kontrze do innych. Natomiast na największe brawa zasługuje Michal Sikorski w roli Wojtka Słomki. Aktor gra fajtłapowatą postać i wnosi do produkcji sporo humoru. Z bardzo przerysowanych cech stworzył mocnego bohatera. Jest ważnym punktem fabuły i gagów, które oferują nam twórcy. Pewnego razu na krajowej jedynce to serial, który jest bardzo pozytywnym zaskoczeniem. Czuć w  produkcji Netflixa echa kina Tarantina i braci Coen. To bardzo ciekawa propozycja dla osób, które szukają dobrego, gatunkowego projektu. Ja się bawiłem naprawdę nieźle. Polecam. 
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj