Nie tak dawno na Hatak.pl publikowaliśmy artykuł związany z przeobrażaniem się seriali proceduralnych w amerykańskiej telewizji. Stacje coraz częściej sięgają po seriale dramatyczne z wyrazistym głównym wątkiem i elementami proceduralnymi. Nie inaczej było w zapowiedziach Sleepy Hollow - koncept nakreślony przez Alexa Kurtzmana i Roberto Orciego miał być mocno rozwijany w kolejnych odcinkach. Niestety, podobnie jak przed tygodniem, scenarzyści kompletnie zapomnieli o głównym wątku, proponując widzom kolejną historię odcinka. Owszem, związana jest ona z główną bohaterką, ale jeśli twórcy mają zamiar serwować widzom co tydzień innego demona terroryzującego miasteczko, to na Sleepy Hollow zaczniemy zasypiać.
Nie do końca przemawia do mnie wizja apokalipsy i nazywanie Ichabonda oraz Abbie prorokami, którzy jednocześnie mają zatrzymać i pokonać jeźdźców, a tym samym uratować świat. Nawet nie będąc zaznajomionym z przygodami braci Winchesterów, jestem w stanie stwierdzić, że gdzieś już o tym słyszałem, a pomysł na fabułę Sleepy Hollow wcale nie jest tak odkrywczy, jak mogłoby się na początku wydawać. Produkcja stacji FOX usiłuje straszyć w przewidywalnych momentach, gdy kamera "płynąc" od tyłu bohatera nagle pokazuje go od frontu - po to, by "zaskoczyć" obecnością demona za jego plecami. Odnoszę wrażenie, że tylko tanie chwyty z "wyskakiwaniem" i przerażającymi efektami dźwiękowymi były w stanie utrzymać moją uwagę na czuwaniu. Poziom odcinka zdecydowanie na to nie wpłynął.
[video-browser playlist="634841" suggest=""]
Kompletnie nie rozumiem, dlaczego tak szybko odpuszczono sobie rozwijanie wątku jeźdźca bez głowy, nie mówiąc już o tym, że w trzecim odcinku nie pojawiła się Katrina Crane, czyli przedstawiana w czołówce jako członkini stałej obsady Katia Winter. Zamiast pójść w kierunku jasno nakreślonym przez Kurzmana i Orciego, obecni scenarzyści postanowili zgłębiać wątek siostry głównej bohaterki - mało tego, z pomocą Piaskuna (jego szczegółowej nazwy przytaczał nie będę) usiłowali zmienić jej sposób postrzegania tego, co ma się wydarzyć. Nawet Ichabond, błyszczący ciekawymi wstawkami w poprzednich epizodach, tym razem nie dostał zbyt wiele do powiedzenia, a czasem miał wręcz z tym problem, gdy krztusił się napojem energetycznym. Zawodzi też rozwój bohaterów drugoplanowych, którzy w Sleepy Hollow praktycznie nie istnieją.
Schemat eliminowania jednego demona na tydzień szybko może się znudzić. Jeśli jeździec bez głowy według planów scenarzystów ma powrócić dopiero w finale pierwszego sezonu, Sleepy Hollow będzie cierpiało na wtórność i monotonię. Koncept jest świetny, ale niestety czuć, że rozwijają go zupełnie inni ludzie niż ci, którzy stworzyli podstawy. W tej formule serial przestanie sprawdzać się równie szybko, jak miało to miejsce we Fringe. Nieprzypadkowo nawiązuję do tego serialu, bo podobieństw do dzieła J.J. Abramsa jest sporo (Fringe w formę bardziej ciągłą przeszedł dopiero pod koniec drugiego sezonu). Obawiam się jednak, że jeśli Sleepy Hollow w najbliższych odcinkach nie popchnie odważnie fabuły do przodu, to produkcja może zostać zakończona zbyt szybko. A byłoby szkoda.