Sam pomysł na drugi odcinek można zaliczyć do udanych. Karmienie ojców piernikami z trawką pozwala bohaterom na opanowanie ich zachowania i chwilę potrzebnego spokoju. Jest w tym potencjał na wiele zabawnych scen, ale wykonanie pozostawia wiele do życzenia. Chociaż jest lepiej niż w tragicznej premierze, to nadal jest źle.

Problemem Dads jest okropna sztuczność wszystkiego, co ten serial sobą prezentuje. Gagi wyglądają na wymuszone, banalne i kiepsko wyreżyserowane. Nie mamy tutaj płynności, naturalności i zazębiających się dialogów. Oglądamy aktorów bez wątpienia utalentowanych, którzy jednak nie potrafią się tutaj odnaleźć, aczkolwiek prawdopodobnie to bardziej wina twórców, którzy nie wiedzą, jak rozśmieszyć. Wszystko składa się z już wyraźnie rozrysowanych schematów opierających się na ślamazarnym przygotowaniu i samym gagu. Próżno wypatrywać wykorzystania talentu komediowego Setha Greena i Giovanniego Ribisiego, którzy duszą się w swoich rolach. Sam Ribisi ma na szczęście epizody, w których potrafi wywołać uśmiech na twarzy - mowa o scenach rywalizacji z ojcami o to, kto zje więcej nafaszerowanych pierników. 

[video-browser playlist="634911" suggest=""]

Dads miało być zabawnym spojrzeniem na różnice pokoleniowe i sposób postrzegania świata, a jest pustą wydmuszką, bo za tymi dumnymi słowami nic się nie kryje. Postacie ojców są niezwykle irytujące i nie mają w sobie tego obrazoburczego elementu, który miał czynić je zabawnymi. Żaden żart nie potrafi trafić w sedno, brak też odpowiedniego wyczucia czasu. Jedynie postać grana przez Brendę Song ma w sobie coś, co nie wywołuje efektu zażenowania. Wydaje się, że każdy z tych aktorów wiedział, w czym gra - stąd kompletnie "położenie" swoich ról. Sposób, w jaki Ribisi i Green wypowiadają kwestie, sprawia wrażenie, że występują za karę i teraz muszą je wydukać, bo przez nieuwagę podpisali kontrakt.

Dads to serial niezwykle słaby, a rozczarowanie jest tym większe, że za produkcję odpowiada ekipa Setha MacFarlane'a, która nie potrafi przenieść na aktorski plan największych swoich zalet. Widać w tym miejscu, jak ważną rolę odgrywa sam MacFarlane, który filmem Ted pokazał klasę. Jego koledzy udowodniają, że bez niego niewiele mogą osiągnąć.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj