Przewodnia historia serialu, czyli Ryan pracujący pod przykrywką w policji, wydaje się problematyczna. Zbliżamy się do połowy sezonu, a ten wątek tak naprawdę stoi w miejscu. Nie ma żadnej sugestii, w którą stronę zostanie on rozwinięty - ani policja nie wpada na trop kreta, ani sam zainteresowany nie odczuwa jakichś dylematów moralnych. Robi swoje i próbuje być pomiędzy - z jednej strony nadal lojalny rodzinie, z drugiej nie zrobi nic, co mogłoby skrzywdzić współpracowników, na których mu zależy. Dlatego sam rozwój nie zachwyca, a pojawienie się pierwszego buntu Ryana względem żądań Acosty nie ma nawet potencjału ewentualnego konfliktu. Trochę to rozczarowuje, bo sam motyw pracy pod przykrywką zawsze kojarzył się z tym, że dana osoba działa na krawędzi, więc budowane jest napięcie, że zaraz może zostać odkryta prawdziwa tożsamość bohatera. W Piętnie gangu niczego takiego nie dostajemy. W pracy Ryana właściwie nie pojawiają się żadne emocje.

Twórca poświęca w dwóch odcinkach sporo czasu historii Carlosa i jego emocjonalnego rozbicia. Potencjał dramatyczny przemiany stereotypowego gangsta w człowieka z krwi i kości jest ogromny, ale kompletnie w tym serialu niewykorzystany. Opowiadania historia jest opierana na schematach i banałach, przez co trudno wytworzyć emocje lub przekonać wiarygodnością kreowania wątku i postaci. Da się dostrzec tutaj ogólną koncepcję wartą uznania, lecz zrealizowana jest ona po linii najmniejszego oporu. Wystarczy przyjrzeć się wydarzeniom z 6. odcinka, gdzie Carlos wykazuje się inicjatywą, jednocześnie zdradzając ojca - brak szacunku rodzica, gangsta ze łzami w oczach i zazdrość o Ryana - te elementy nie sprawdzają się, bo po prostu ich ukazanie trąci parodią. Emocje trzeba umieć rozpisać na papierze, by potem stawały się one na ekranie wiarygodne. Chris Morgan tego nie potrafi.

[video-browser playlist="634997" suggest=""]

Po pierwszych trzech odcinkach można byłoby zastanawiać się, czy da się wykorzystać jeszcze banalniejsze schematy gatunkowe. Dopiero w 5. odcinku okazuje się, że da się - motyw Cassiusa oskarżonego o zabicie nastoletniego przestępcy na tle rasowym to nieprawdopodobnie ograna klisza. A jej przedstawienie jest po prostu zabawne, szczególnie w momencie, w którym RZA próbuje udawać emocje. Wątek uratowany jest jedynie przez Ryana, którego solidny plan uwalnia kolegę od problemu zwolnienia z pracy.

To nieprawdopodobne jak Chris Morgan źle przemyślał grupę bohaterów. Oczywiście, gdy mamy w 4. odcinku wątek rosyjskiej mafii, Veronica musiała okazać się dziewczyną pochodzenia rosyjskiego, który płynnie włada tym językiem. Najwyraźniej kryminał, w którym rozmawiamy w obcym języku jest poważniejszy lub przynajmniej ma sprawiać takie wrażenie. Szkoda tylko, że fabularny sens wyjaśnienia przeszłości bohaterki nie pojawił się na kartach scenariusza. Zresztą to samo tyczy się Tae Kima w 5. odcinku, który okazuje się Koreańczykiem mającym związki z mafią. W taki oto sposób twórca próbuje przedstawić widzom przeszłość bohaterów. Efekt jest zaś taki, że poznaliśmy ich lingwistyczne zdolności i nic więcej.

Temu serialowi można zarzucić naprawdę wiele, bo banały, klisze i kompromitujące gatunek sceny są tutaj na porządku dziennym. Piętno gangu pomimo tych wad ogląda się jednak lekko i przyjemnie - czasem jest zabawnie, atmosfera jest przyzwoita i na nudę narzekać nie można.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj