Największego problemu w ocenianiu odcinka pilotowego przysparza świadomość, że kolejny nie będzie miał z nim nic wspólnego i nie dowiemy się więcej ponad to, co nam zaprezentowano. Room 104 jest bowiem serialem realizowanym w formie antologii – każdy epizod opowiada o zupełnie innych ludziach, którzy zamieszkują tytułowy pokój w jednym z amerykańskich moteli. Pomysł wydaje się zaczerpnięty od Davida Lyncha i Monty Montgomery'ego, którzy w latach 90. wprowadzili na antenę HBO serial Hotel Room rządzący się podobnymi prawami. Produkcja nie została jednak ciepło przyjęta i nie rozwinięto projektu na kolejne odcinki. Czy tym razem będzie inaczej? Liczę, że tak – sama czuję się zainteresowana. Co prawda, trudno powiedzieć, czy wszystkie zaplanowane historie połączy jakiś wspólny rdzeń – by dojść do podsumowujących wniosków, trzeba zapoznać się z całym sezonem, a do finału pozostało jeszcze wiele tygodni. Co zatem przyniósł odcinek pilotowy? Zaintrygowanie i dezorientację. Do tytułowego pokoju wchodzimy wraz z Meg – młodą opiekunką, która ma zająć się dzieckiem wychodzącego na noc ojca. Jak się okazuje, mały Ralph jest bardzo nieśmiały i początkowo nie chce wyjść z łazienki. Kiedy jednak otwiera się przed opiekunką, na jaw wychodzą bardzo dziwne i podejrzane kwestie, na czele których z całą pewnością stoi tajemniczy Ralphie. Jak utrzymuje podopieczny Meg, rzeczony Ralphie dla dobra wszystkich zgromadzonych jest zamknięty w łazience. Ośmielę się założyć, że większość widzów doszło do podobnych wniosków co ja i opiekunka – mamy tu do czynienia z wymysłem dziecka, zatem nie ma co sobie nim zawracać głowy. Schody zaczynają się w momencie, gdy w pokoju rzeczywiście pojawia się ubrany w żółtą pelerynę chłopiec. I od tej pory nie wiadomo już, czy to przebrany Ralph, jego brat bliźniak, czy może halucynacja dziewczyny? Poza początkowym przedstawieniem Ralphiego, w głównej mierze obserwujemy rutynowe interakcje opiekunki i chłopca – wspólne oglądanie telewizji, pogawędki czy po prostu siedzenie na łóżku. Przez większość czasu nie dzieje się wiele – dyskusje, które nie prowadzą do niczego, to za mało, by utrzymać widza w jakimkolwiek napięciu, w związku z czym czułam się momentami znużona. Jedynie sceny z podejrzanym Ralphiem są odskocznią od rutyny. I na szczęście działają naprawdę dobrze, nawet mimo tego, że jest ich stosunkowo niewiele. Momenty napięcia wprowadzają więcej energii do całego odcinka, sprawiają, że adrenalina podskakuje, a przede wszystkim wymuszają wytężenie szarych komórek. Gdy nie wiadomo, co się właśnie obejrzało, zwyczajnie nabiera się ochoty na więcej. Serial został zapowiadany jako produkcja wielogatunkowa. Pilot to dobry przedstawiciel kina psychologicznego w połączeniu z thrillerem, w dodatku świetnie spełniający swoją rolę. Jasno daje do zrozumienia, że cały serial będzie emanował podobnym enigmatycznym klimatem, zatem wszyscy miłośnicy zagadkowych produkcji mogą już zacierać ręce – kolejne epizody mogą dostarczyć mnóstwa materiału do głębokiej analizy. Po seansie pierwszego, trudno mi było wyrzucić go ze swojej świadomości, a to bardzo dobry znak. Serial zapowiada się ciekawie i nieprzewidywalnie, a przystępny format 20-30 minutowych odcinków tylko zachęca do sięgania po kolejne. W pierwszej recenzji bez spoilerów mogę jedynie polecić odcinek wszystkim, którzy lubią pogłówkować nad tym, co dzieje się na ekranie. Ja czuję się wciągnięta i chętnie rozłożę kolejne epizody na czynniki pierwsze. Za dobry odcinek pilotowy – 7/10.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj