Wątek T.J.'a Hammonda, który w pierwszych dwóch odcinkach był jednym z najciekawszych, teraz zostaje zepchnięty na margines. Można wręcz rzec, że jest tłem do pokazania rozwoju postaci Douglasa Hammonda, który w starciu z ojcem wykorzystuje brata do nadania wagi argumentom.
[image-browser playlist="600388" suggest=""]©2012 USA Network
Sporo poświęcono uwagi poprzednim wyborom i temu, dlaczego Elaine Barish ich nie wygrała. Retrospekcje są interesujące i rzucają więcej światła na specyficzną relację państwa Hammondów. Chociaż Bud zdradzał ją na prawo i lewo, koniec końców kochał ją i dla niej poświęcił wszystko. Można było obawiać się, że tak prosty i oklepany wątek miłości zostanie przedstawiony w infantylny sposób, ale na szczęście scenarzyści wychodzą z tego obronną ręką.
Trzeci odcinek przynosi to, czego wielbiciele dramatów politycznych oczekują - zakulisowe intrygi i gry. Cały Waszyngton huczy od plotek o tym, że Elaine będzie startować na prezydenta, więc obecny władca wolnego świata czyni pierwsze kroki, aby zapewnić sobie łatwiejszy start w wyborach. Rozegrano to naprawdę znakomicie i intrygująco. Do końca nie jest wiadome, jak Elaine zareaguje na tę sytuację, chociaż gdzieś tam w podświadomości wiemy, że pozostaje jej tylko jedna opcja.
[image-browser playlist="600389" suggest=""]©2012 USA Network
Political Animals jest serialem, w którym fabuła stoi na drugim planie. Najważniejsi są bohaterowie, którzy tworzą nam niesamowity spektakl. Ciaran Hinds i Sigourney Weaver brylują na ekranie, przyciągając nas do niego i sprawiając, że na pierwszy rzut oka nudne polityczne rozmowy stają się emocjonującymi bataliami. Każdy daje z siebie naprawdę dużo, nadając serialowi wiarygodności i szczypty wybitności. Wisienką na torcie jest fantastyczna Vanessa Redgrave, kolejna obok Elen Burstyn, legenda kina i znakomita aktorka, która swoją obecnością zachwyca i poprawia jakość serialu.
Polityczne gry, interesujący i wyraziści bohaterowie, świetne dialogi - najważniejsze zalety Political Animals, które powodują, że ogląda się ten serial z niemałą przyjemnością. Gdyby ktoś spytał przed premierą, czy Gregowi Berlantiemu, człowiekowi, który ma na koncie scenariusz "Green Lantern" czy kilka młodzieżowych komedii, wyjdzie dojrzały i arcyciekawy dramat polityczny, spuściłbym na to zasłonę milczenia. Oby takich limitowanych seriali było jak najwięcej.
Ocena: 9/10