Każdy z nas zapewne żałuje przynajmniej jednej, podjętej przez siebie decyzji. Zawsze zastanawiamy się, co by było, gdyby czas można było cofać, a swoje decyzje zmieniać. Niestety, nie tak świat działa. Ludzie zapamiętują nasze wpadki bardziej niż sukcesy. W świetle prawa, jako obywatel, musisz przestrzegać zasad panujących w społeczeństwie. Jeden błąd może cię kosztować lata za kratami. Podobne refleksje nad swoimi wyborami, życiem oraz systemem snuje Steve Harmon, bohater filmu Potwór, który czeka na wyrok decydujący o jego przyszłości. Film zaczyna się od razu na sali sądowej. Na początku nie mamy okazji zobaczyć głównego bohatera z czasów przed procesem ani konkretnej sytuacji, za którą jest sądzony. Fabuła w bardzo ostrożny i chaotyczny sposób pokazuje następne fragmenty wcześniejszego życia Steve’a oraz kolejne dni spędzone w sądzie. Z biegiem czasu widz poznaje dokładniej głównych bohaterów filmu i kulisy sprawy dziejącej się od samego początku. Tym samym, odbiorca czuje się jak jeden z przysięgłych, tworząc własny obraz sytuacji, w której znalazł się nastolatek oraz zmieniając zdanie na temat jego winy. Nie mając żadnych informacji na początku filmu, widz zostaje sam z myślami krążącymi po głowie oskarżonego. Dopiero na drugim planie znajduje się rozprawa. Steve Harmon ma siedemnaście lat i jest uczniem prestiżowego liceum. W szkole przejawia się inteligencją oraz artystycznym okiem. Uwielbia chodzić po swojej dzielnicy – Harlemie – i dokumentować codzienne życie jej mieszkańców. Sprawy jednak przybiorą niespodziewanego obrotu, gdy nastolatek zostanie oskarżony o współudział w rozboju i zabójstwie. Od tego czasu zacznie się sądowa batalia, w której stawką będzie udowodnienie niewinności Harmona oraz jego przyszłość, przekreślona przez groźbę 25 lat pozbawienia wolności. Potwór wpisuje się w aktualną tematykę ruchu Black Lives Matter. Pokazuje, jak niesprawiedliwie ocenia się czarnoskórych obywateli pochodzących z nieciekawych dzielnic. Dotyka problemów nierówności społecznej, ukazując pospolitą historię w bardzo nowatorki, poetycki sposób. Zdominowany jest również kilkoma gorącymi nazwiskami czarnoskórych aktorów. W głównego bohatera – Steve’a – wciela się młody Kelvin Harrison Jr., który podobnie jak w filmie Fale daje prawdziwie emocjonalny występ. U jego boku na sali sądowej będzie sądzony rozrabiaka William King, w którego wcielił się znany raper o pseudonimie A$AP Rocky. W roli ojca nastolatka możemy zobaczyć znanego z Westworld Jeffreya Wrighta, grający z lekkością stanowczego ojca. Epizodyczną rolę gangstera „Bobo”, który spiskował z Kingiem, zagrał John David Washington, nie pasujący na pierwszy rzut oka do swojej roli. Film wyreżyserował Anthony Mandler, czyniąc Potwora swoim pierwszym filmem fabularnym. Całość jest bardzo ciekawie skonstruowana. Narracja prowadzona przez cały seans nie ma ani jednego autora, ani prostej osi czasu. O wydarzeniach „wcześniej” opowiada nam kilku bohaterów, którzy przeplatają retrospekcje z własnymi refleksjami oraz postępującą sprawą w sądzie. W ciągu 98 minut będziemy się czuli jak podczas rozgrywki w pokera, bo z czasem odkrywane są kolejne karty. Z każdym odkryciem nasz obraz sytuacji oraz sylwetka bohatera będą się bardziej zarysowywały. Natomiast z każdą kolejną sceną film będzie przybierał na znaczeniu na wszystkich płaszczyznach w kontekście fabuły filmu. Najważniejsze wydarzenia wraz z wyrokiem sądu zostaną odłożone (oczywiście) na koniec, w ten sposób, żeby widz mógł porównać prawdziwy obraz sytuacji z tym, który stworzył sobie wcześniej w głowie. Akcja wciąga widza swoją tajemniczością. Zabawa, jaką toczymy z historią oglądaną na ekranie, polega na tym, że bardzo powoli dowiadujemy się, o co tak naprawdę chodzi. Nie wydaje się być wymuszona i nie jest zbyt banalna. Taka historia być może miała już setki poświęconych jej filmów, jednak Potwór wyróżnia się swoim literackim stylem. Dzięki braku chronologii, przeskakiwaniu z rożnych miejsc do innych oraz ciekawej narracji film zyskuje wyższą ocenę. Klimat jednej z dzielnic Nowego Jorku staje się dla nas odczuwalny za sprawą dobrze sportretowanych ulic czy okazjonalnych, analogowych zdjęć i ujęć. A$AP Rocky, będący „atrakcją” przyciągającą do tytułu, również należy do zalet filmu, grając naturalnie i podobnie do tego, jak raper zachowuje się poza ekranem. Z drugiej strony, film długo buduje w widzu napięcie, a sama końcówka bardzo je łagodzi. Tym samym sprawia, że tytuł prawdopodobnie spodoba się szerszej widowni, lecz mało kogo naprawdę zachwyci. Potwór traktuje o tym, jak judykatywa podąża według utartych, niesprawiedliwych ścieżek. O tym, jak batalia w sądzie zamienia się w przedstawienie, kto ma bardziej rację, tylko na podstawie przekonania do niej ławy przysięgłych. Obok tego, dostaniemy pod masą niebanalnych przemyśleń, rozprawkę na temat kreowania pochopnych osądów. Czy to, że nazwiemy kogoś potworem, oskubie go z człowieczeństwa? Czy powinniśmy tak łatwo ulegać stereotypom, przesądom i uprzedzeniom? W końcu każdy z nas, przez jeden popełniony błąd, może  zostać wskazany palcem jako potwór. Film spróbuje udowodnić, że to właśnie my za tym stoimy. Wskazujemy.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj