Power to serial oparty na gatunkowych kliszach, ale w żadnym momencie się z tym nie kryje. W centrum mamy czarnoskórego gangstera, który odniósł sukces i nagle zaczyna czuć pragnienie odcięcia się od tego "zawodu" oraz przejścia do legalnych interesów. W pewnym sensie Power ma wiele wspólnego z Gang Related - oba seriale to galerie gatunkowych schematów, ale Power wypada w tym porównaniu lepiej, ponieważ jego twórca umie się nimi bawić. Być może to wpływ produkcji dla kablówki, ale udaje się tak zmontować wszelkie klisze, że tworzą one sprawnie zazębiającą się całość, a przez to też zapewniają niezłą rozrywkę.
Pierwsze trzy odcinki dzielą opowiadaną historię na trzy równorzędne wątki. Na pierwszy plan wychodzi Ghost i jego przestępcze interesy - tutaj jest brutalnie, ciekawie i z potencjałem na więcej. Scenarzyści potrafią historię rozwijać z werwą i wykorzystaniem narzędzi dostępnych tylko w stacjach kablowych. Obok stoi prowadzenie klubu, który ma służyć za pralnię i zarazem jest motywatorem moralnego dylematu Ghosta. Ten element także sprawia dobre wrażenie - ładnie komponuje się z gangsterskim życiem i dostarcza solidnej frajdy, aczkolwiek czasem występuje zbyt wiele powtarzalnych scen, jak chociażby ta z bohaterem stojącym na balkonie i obserwującym bawiących się ludzi. Prywatne perturbacje to trzeci wątek - niestety jest nudny, czasem przypomina mdły romans i nie potrafi przykuć uwagi. Motyw inspirowany "Romeo i Julią" dodatkowo wprowadza przewidywalność, bo już w tej chwili widać, w którą stronę będzie rozwijany.
[video-browser playlist="633835" suggest=""]
Omari Hardwick w roli Ghosta spełnia swoją rolę naprawdę nieźle. Jest w stanie zbudować postać twardziela z charyzmą, który przekonuje widzów, że potrafiłby bez problemu zabić gołymi rękami. Aktor robi, co może, by nadać swojej postaci ludzkiego wymiaru i sprawić, że jego emocje będą przemawiać do widza. Problemem jest jego do bólu stereotypowy partner i przyjaciel, Tommy, który sprawia wrażenie nierozgarniętej wersji amerykańskiego gangsta z dzielni. Po trzech odcinkach postać stoi w miejscu i z każdą kolejną decyzją coraz bardziej działa na nerwy. Razi zwłaszcza relacja z Ghostem, bo w niej główny bohater jest zbyt miękki względem swojego wieloletniego druha.
Power daleko do bycia serialem rewelacyjnym, ponieważ bazowanie na kliszach, brak wyraźnej świeżości i ciekawszego pomysłu skutecznie mu to uniemożliwia. Pomimo tego jest to produkcja bardzo solidna, gdyż historia zaciekawia, centralny bohater umie wzbudzić emocje u widza, a potencjał daje nadzieję na coś więcej. Po trzech odcinkach zapowiada się guilty pleasure na poprawnym poziomie.