Praca to jednak nie jedyna tajemnica, którą skrywa Michael. Wychował się w sierocińcu, w Żelaznym Domu, wraz ze swym młodszym bratem, Julianem. A sierociniec to miejsce ponure i złe, pełne zaniedbanych dzieciaków, które potrafią być bardzo okrutne dla słabszych i mniejszych. Słabość w Żelaznym Domu jest najgorszym i niewybaczalnym grzechem, którego dopuścił się Julian. Gdy zostaje popełnione morderstwo, starszy z braci ucieka, tym samym przyznając się do popełnionej zbrodni. Przyznać trzeba, że pojawiające się w powieści opisy sierocińca ukazują przerażający, ale często prawdziwy obraz takich instytucji. To samo autor próbował zrobić, opisując krwawe zasady rządzące środowiskiem mafijnych "cyngli" – niestety jednak tutaj talent autora zawiódł, gdyż wychodzi to wszystko jakoś bezbarwnie.
To samo można zauważyć w postaciach stworzonych przez Johna Harta. Główny bohater przypomina nieco Jamesa Bonda, a jego mroczna przeszłość miast wywoływać dylemat moralny, w nieco infantylny sposób uszlachetnia. Reszta postaci jest całkowicie czarno-biała, próby wprowadzenia zwyczajnej, ludzkiej szarości spełzają na niczym, tak jak w przypadku Michaela. Czarne charaktery pojawiające się w powieści są niemalże ucieleśnieniem zła, natomiast bohaterowie pozytywni są po prostu idealni. Jedynym wyjątkiem w tym całym monotonnym korowodzie jest wybranka, w której faktycznie możemy odnaleźć wewnętrzny kryzys, walkę między uczuciem do ukochanego a przerażeniem, które pojawiło się, gdy poznała jego przeszłość. Książkę nieco ratuje całkiem intrygujące rozwiązanie zagadki Żelaznego Domu i tego, co działo się później z obydwoma braćmi. W tym wypadku John Hart naprawdę potrafił zaskoczyć, i to pozytywnie.
Autor Żelaznego domu jest pisarzem znanym i cenionym na rynku Stanów Zjednoczonych, niestety tym razem jego dzieło jest słabsze od innych. Prócz wspomnianego zaskakującego rozwiązania sprawy rodzinnej książka jest nieskomplikowana i prosta. Pojawiają się oczywiście dobre momenty - w końcu John Hart jest pisarzem nawet jeśli nie utalentowanym, to na pewno sprawnie posługującym się piórem. Mimo wszystko jednak można było spodziewać się po nim nieco więcej. Żelazny Dom jest w miarę przyjemną lekturą na nudne zimowe popołudnia, ale nie należy nastawiać się na porywającą i dramatyczną historię.