Jeśli najbardziej w fabule Pozostawionych Toma Perrotty interesują was powody, dla których 2% populacji ludności zniknęło, nie sięgajcie po tę lekturę, ponieważ 98% tej powieści to rozważania na temat kondycji jednostek społecznych na tle globalnej tragedii. Rozważania, warto dodać, bardzo interesujące i błyskotliwie ujęte.

Dwa procent. Niby nic, a może znaczyć tak wiele. Wyobraźcie sobie, że trzy lata wcześniej ten ułamek ludności zniknął z naszej planety. Nie wiadomo z jakiej przyczyny i w jaki sposób. Poznikali dorośli i dzieci różnych narodowości i wyznań. Zwykli, szarzy ludzie i osoby z pierwszych stron gazet. Nie ma już wśród ziemskiej populacji zarówno naszego dobrego kumpla, jak i Jennifer Lopez. Ludzie, którzy pozostali, próbują sobie jakoś radzić z tym, co niewytłumaczalne. I, jak to z ludźmi bywa, radzą sobie w sposób niedoskonały.

Swoje rozważania nad wytrąconą z równowagi ludzkością Perrotta ukazuje na przykładzie mieszkańców niewielkiego amerykańskiego miasta Mapleton. Miejscowość to urokliwa, w której równo przyciętych trawnikach i pomalowanych na jasne kolory willach rozpoznamy przedmieście z wielu filmowych i serialowych produkcji. Jako mieszkańcy ciągle mniej postępowej Europy odnajdziemy w Mapleton kwintesencję pełnej dobrobytu amerykańskości, a w przedstawionych przez pisarza mieszkańcach łatwych do wyobrażenia przedstawicieli społeczności. I wcale nie przeszkadza fakt, że Perrotta opisuje rodziny sposób w sposób jakby się mogło wydawać nienaturalny. Domy zostały bowiem pozbawione niektórych swoich członków, a mieście utworzyły się sekty, które nie są znane naszemu światu. Autor opisuje to w sposób tak przystępny i błyskotliwy jednocześnie, że z rzadka tylko poczujemy, że mamy do czynienia z powieścią science-fiction. Amerykański pisarz bowiem stawia na opis obserwacji psychologiczno-społecznych. Oczywiście będzie rozpatrywał problem niewytłumaczalnej straty bliskich osób i zachowania, a nawet stany depresyjne, jakie wydarzenie to wywołało, ale równocześnie z tym będą go interesowały takie problemy jak różnica pokoleń, bunt dojrzewania, różne sposoby na wkroczenie w dorosłość, małomiasteczkowa polityka, fanatyzm religijny czy zdrada w małżeństwie. Jednocześnie świetnie Perrotta opanowuje tę mnogość zagadnień i bohaterów, w poszczególnych rozdziałach lub ich częściach filtrując wydarzenia przez umysłowość poszczególnych postaci.

Osamotniony, prawy burmistrz, zagubiona nastolatka, nieświadoma zdrady męża kobieta, młody mężczyzna zakochany w dziewczynie, która kocha innego… Każdy czytelnik, niezależnie od płci i wieku, znajdzie w Pozostawionych coś dla siebie, o ile – co należy podkreślić – nie oczekuje dużej dozy fantastyki w lekturze. Warto też wspomnieć, że postaci, mimo niespecjalnego zagłębiania się w ich psychikę, są ukazane w sposób na tyle wystarczający, żeby czytelnika sobą zainteresować i żeby poczuć wspomniane sedno ich umysłowości. Prostota, niekiedy wręcz szablonowość ich przedstawienia nie przeszkadza, nie ogłupia, nie powoduje wrażenia, że czytamy literaturę klasy B. Perrotta bowiem pochyla się nad swoimi bohaterami jak nad dobrymi znajomymi, z którymi wszędzie chodzi i których chce dobrze zrozumieć. A przede wszystkim - nie oceniać.

Owa umiejętność obserwacji posiada świetną i momentami bardzo charakterystyczną stylistyczną oprawę. Perrotta, mimo smutku opisywanych wydarzeń, a także tego obecnego w bohaterach – pisze lekko i bezpretensjonalnie. Powieść nie ma co prawda komediowego tonu, jak informuje cytat z "Kirkus Reviews" obecny na okładce, ale czyta się ją szybko i przyjemnie, bez poczucia przytłoczenia fabuły nieszczęściami. Autor wykłada swoje obserwacje i myśli bohaterów w sposób nieprzekombinowany i zwarty, jednocześnie nie wpadając w pułapkę skrótowości. Nie unika szczegółu (istotne są na przykład takie rzeczy jak kolor i lamówka biustonosza), jest bystrym obserwatorem wszelkich większych (wstąpienie do sekty) i mniejszych decyzji (możliwe konsekwencje gwałtownego rozjaśniania ciemnych włosów), a także posługuje się świetnymi, bardzo przemawiającymi do wyobraźni porównaniami (na stronie 233 przeczytamy choćby, że "klan Garveyów przypominał Związek Radziecki: dawną potężną siłę, która rozpadła się na garstkę słabych i niedomagających części"). Jest w jego stylu coś bardzo swojskiego i przystępnego, z jednocześnie pozostającym w pamięci wrażeniem jego wyjątkowości.

Co ciekawe, wyjątkowość opisu nie zawsze idzie w parze z wyjątkowością świata przedstawionego. O tym, co najbardziej typowe pisze bowiem Perrotta najpiękniej, a o tym, co ma wyraźne znamiona fikcji – nieco gorzej. Mam tu na myśli sposób przedstawienia zachowań członków ugrupowania Winnych Pozostałych. Ich niekonsekwencja i łamanie przedstawionych jako święte przykazań przeszkadza, a możliwość przemawiania przywódczyni, podczas gdy mowa jest zakazana, przyjemność uprawiania seksu czy wcinania pizzy mocno kłócą się z ich ascetycznym i dążącym do braku emocjonalności stylem życia. Pomysł na tę społeczność Perrotta może i miał, ale po drodze najwyraźniej pogrążył się w dopasowywaniu jej szczegółów do głównej fabuły.

Mimo tych potknięć Pozostawieni to bardzo zgrabny kawałek literatury, głęboki w wyrazie, ale jednocześnie lekkostrawny, bez potępieńczego mroku jaki często powieści dystopijne cechuje. Na dodatek dopilnowano, żeby książka wyszła równolegle z powstałym na jej motywach serialem, który zapewne przyniesie jej znaczną popularność. I bardzo dobrze. Warto sięgnąć po Pozostawionych i poświęcić czas na ich lekturę.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj