W recenzji sprzed tygodnia martwiłem się o proceduralową formę ostatnich odcinków. Niestety, dziewiąty również zaczął się zupełnie nowym, oczywiście brutalnym morderstwem, co zaczyna upodabniać drugi sezon Hannibala do jego pierwszej serii, kiedy serial miał mały zastój, z którego na szczęście szybko wyszedł. W pierwszym sezonie odcinki te nadal nie odsuwały na dalszy plan głównego wątku, jednak zawsze taka, a nie inna budowa serii odciąga uwagę od rzeczy najważniejszych – w tym wypadku relacji Willa i Hannibala oraz śledztwa prowadzonego (lub nie, w FBI różnie bywa) przeciwko temu drugiemu.

W drugim sezonie te odcinki wyglądają lepiej niż rok temu. Przede wszystkim dlatego, że wszystkie wydarzenia są ściśle związane z bohaterami, a nawet jeśli nie, to mają na nie ogromny wpływ i stają się punktami wyjścia do zastanowienia się nad naturą głównych postaci, szczególnie Willa i Hannibala. Dzięki temu mam uczucie, że zagadka nie jest tylko zapychaczem przed kolejnymi odcinkami.

Wadą takiego stanu rzeczy jest zwolnienie tempa, które było niesamowicie szybkie w pierwszych odcinkach drugiego sezonu, kiedy to Will siedział jeszcze za kratkami, a Hannibal śmiało sobie poczynał. Pozytywne wrażenie zrobiła na mnie także dwuodcinkowa zagadka z "ludzkim freskiem" oraz wszystkie morderstwa Hannibala, które miały związek z głównym wątkiem. To powodowało, że oglądało się te odcinki bez mrugnięcia okiem. Drugą słabością jest obecnie całkowite odsunięcie wątku Chiltona i Lass – nie potrafię sobie wyobrazić, że to, co się wydarzyło, naprawdę nie ma żadnego wpływu na to, jak wygląda teraz praca Jacka Crawforda i jego ekipy. W ogromnym stopniu psuje to oglądanie serialu.

[video-browser playlist="633879" suggest=""]

Na szczęście nadrabia to wątek Hannibala, który powoli staje się głównym bohaterem serialu, odsuwając Willa w cień. A to wszystko właśnie dzięki "zagadce tygodnia" oraz Margot Verger, która powinna wkrótce wprowadzić także na ekran swojego brata. Odcinek jest o tyle ważny, że wreszcie w całej okazałości pokazuje doktora Lectera jako psychopatę, człowieka bez jakiejkolwiek moralności, który kryje się za podręcznikowymi definicjami rzucanymi podczas oceniania innych ludzi. Hannibal Lecter przekonuje swoich pacjentów o słuszności jego poglądów, zachęca do popełniania morderstw, sprawia mu to przyjemność, daje mu to poczucie władzy, poczucie bycia Bogiem. Twórcy nie robią tego zbyt subtelnie – pokazują aż trzech pacjentów, których zachęca do popełnienia morderstwa. Ale przy wykonaniu Madsa Mikkelsena nic nie jest oczywiste. Dlatego też nadal zastanawiam się, jaki cel przyświecał Hannibalowi, gdy nasyłał na Willa mordercę – z pewnością nie w celu zabicia Grahama.

"Shiizakana" to kolejny świetny odcinek Hannibala – umiejętnie korzysta z proceduralowej formy, rozwija główne wątki i rodzi więcej pytań niż odpowiedzi. Wszystko byłoby wspaniale, gdyby nie fakt, że kolejne okrutne morderstwo, które pojawia się "przypadkiem", całkowicie wybija mnie z rytmu. Oczekuję, że powrócimy do Miriam i Fredricka, bo przecież sprawa nie jest w żadnym stopniu zakończona. To jest drugi minus – okropne potraktowanie tak ważnego wątku. Ale jeśli porównamy sezon drugi Hannibala z jego pierwszą odsłoną, to następne uczty powinny być już o wiele smaczniejsze.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj