Nie od dziś wiemy, że serial Preacher raczej inspiruje się komiksem, niż wykorzystuje gotowe pomysły i wątki, ale tym razem już na samym początku nowego odcinka możemy zobaczyć motyw wyjęty wprost z materiału źródłowego. Przez cały drugi sezon mogliśmy dostrzec lub usłyszeć pewne nawiązania do przeszłości Jessego, ale dopiero teraz twórcy wyjawili, co się za nimi kryje. Topienie w mokradłach głównego bohatera znajdującego się w trumnie, aby zmienić jego sposób myślenia wyglądało tak samo okrutnie, mrocznie i szokująco jak w komiksie. Tajemnicą pozostaje jeszcze twarz babci L'Angelle, ale na tę chwilę nie jest to takie istotne. Najważniejsze, że sam wątek wypłynął w odpowiednim momencie, kiedy Jesse zostaje wystawiony na próbę. Teraz dopiero widać, że druga seria została dobrze przemyślana przez twórców, aby wszystko sprowadziło się do przeszłości naszego kaznodziei i powodów jego wytrwałego poszukiwania Boga. Okazało się, że Jesse odnalazł Go już w trzecim odcinku sezonu, a perwersyjny żart z człowiekiem-psem wcale nie był dowcipem. Z jednej strony jest to zaskakujące odkrycie, ale też w pewien sposób zabawne, jak historia zatoczyła koło. Ciekawe jest też to jak wiele uwagi w tym odcinku poświęcono wierze Jessego. Sceny z bagna, kłótnia z Tulip czy rozmowa ze Starrem miały związek z jego religijnością. Można to różnie odbierać, ale przy okazji przypomniano nam, że przecież nasz główny bohater jest kaznodzieją, osobą wierzącą i nie nosi koloratki tylko dla ozdoby, o czym mogliśmy zapomnieć w ferworze walki choćby ze Świętym od Morderców. A do tego Starr próbuje to wykorzystać do własnych celów. Motyw z nagraniami modlitw Jessego dodał trochę pikanterii spotkaniu obu postaci. Zazwyczaj Starr dominuje swoją osobą w każdej scenie, ale kiedy tę dwójkę oglądamy razem zawsze odczuwa się napięcie i trudno przewidzieć do jakich rozstrzygnięć doprowadzi ich konfrontacja. I dobrze, bo Preacher ma papiery na ciągłe zaskakiwanie widzów szalonymi pomysłami. Mimo że wątek Jessego intrygował ze względu na jego nieprzyjemną przeszłość to został przyćmiony przez wydarzenia rozgrywające się w Piekle, gdzie trwały poszukiwania osoby zaburzającej jego prawidłowe funkcjonowanie. Sprawdzanie piekielnym wariografem czy dany osobnik jest rzeczywiście zły, bawiło, ale jednak to najgorsze wspomnienie Hitlera pokazane w pełnej wersji najbardziej ciekawiło. Poznaliśmy przyczyny wybuchu wojny, które sprowadzają się do zawodu miłosnego, artystycznego i… ciasta śliwkowego. Niewątpliwie to tragikomiczna historia, ale fajnie pomyślana, ponieważ sprytnie wykorzystano kilka faktów związanych z życiem tego zbrodniarza. Z jednej strony wzbudza on paradoksalnie współczucie, ale z drugiej strony, jak chce, to potrafi pokazać prawdziwe oblicze bezwzględnego dyktatora. Kiedy chciał zwrócić na siebie uwagę przybrał iście upiorną i przerażającą postawę. To zasługa świetnego Noah Taylor, który się w niego wciela. Z kolei Eugene nie powinien ufać Hitlerowi, bo jak możemy sami zaobserwować to przebiegła bestia. Bardzo interesuje jak rozwinie się ten wątek ucieczki, ponieważ perspektywa ewentualnego wydostania się na wolność tego niebezpiecznego człowieka ekscytuje, a może też przy okazji odwiedzimy inne zakamarki Piekła. Nowy odcinek Preacher nie dostarczył oczekiwanej rozrywki, mimo że nie zabrakło w nim paru kontrowersyjnych momentów. Ważne, że powoli, ale konkretnie odkrywamy dramatyczną przeszłość Jessego. Co prawda epizod przez większość czasu przynudzał, ale odrobinę czarnego humoru otrzymaliśmy, kiedy Tulip i Jenny poszły do zakładu, aby przetopić broń Świętego. Możemy zacierać ręce przed kolejną porcją makabrycznych obrazków wiedząc, że ta postać znowu powróci do akcji. Oby tak się stało w kolejnym odcinku, ponieważ to najwyższy czas, aby serial zaczął się rozkręcać przed finałem sezonu, który zbliża się wielkimi krokami.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj