Nowy serial telewizji Fox zatytułowany Przejście został oparty na trylogii powieści autorstwa Justina Cronina. Nie jest to jednak wierna adaptacja. Twórcy pokusili się o szereg zmian w fabule, by produkcja była bardziej zrozumiała dla widzów. Fani, którzy sięgnęli po książkę, zobaczą je od razu. Pominę oczywiście fragmenty spojlerowe i skupię się na tych mniejszych, które nie zdradzają zbyt dużo. Autorzy scenariusza mając do dyspozycji trzy tomy powieści, postanowili je trochę wymieszać. Już w pierwszym odcinku dostajemy o wiele więcej informacji na temat przeszłości Dr Jonasa Leara (Henry Ian Cusick) i Dr Tima Fanninga (Jamie McShane). Poznamy ich motywacje. Jeśli mnie pamięć nie myli, to w książce ich wątek jest bardziej opisany dopiero w trzecim tomie. Tu scenarzyści doszli do wniosku, że widz od początku powinien wiedzieć, co się wydarzyło i dlaczego obaj naukowcy tak mocno zainteresowali się wirusem, którego odpowiednia mutacja może uleczyć wszelkie śmiertelne choroby na świecie. Czemu ryzykują losy rasy ludzkiej? Chcieli pokazać, że nie robią tego dla własnej fanaberii czy rozdmuchanego ego. Moim zdaniem była to słuszna decyzja, dzięki której widz łatwiej odnajduje się w fabule. Dzięki temu widz nie odbiera całego Projektu Noah jako jakiejś złej korporacji mającej na celu zniszczenie świata dla profitu. Rozumiemy cel, jaki przyświeca naukowcom. The Passage jest jednym z tych seriali, w których widz musi zaufać twórcom i poniekąd przemęczyć się przez dość przewidywalny i infantylny początek. Twardziel, który posyłał ludzi na pewną śmierć, w końcu odnajduje w sobie sumienie i postanawia za wszelką cenę chronić małą dziewczynkę, która ma być kolejnym obiektem eksperymentalnym. Widzieliśmy to nie raz. Nie ma tu nic oryginalnego. Czysta akcja, pościgi, strzelaniny. Jednak gdy już dotrwamy do trzeciego odcinka, to fabuła zaczyna się ładnie zapętlać i coraz częściej intryguje. Przykuwa nas do ekranu. Trylogia Justina Cronina na początku była rozpatrywana przez Foxa jako idealny materiał na trzyczęściowy film. Na szczęście pomysł ten został porzucony. Wytwórnia doszła do wniosku, że nie da się tak skondensować tej opowieści, by bez większej kastracji zmieściła się ona w dwóch godzinach, a tyle mniej więcej trwa seans kinowy. Projekt odłożono na półkę, na której znalazł ją… Ridley Scott. Reżyser dostrzegł w tej historii potencjał i jako producent wykonawczy zaopiekował się serialem, dając go do realizacji swojej ekipie. Sam nie kiwnął przy tej produkcji nawet palcem, ale jego błogosławieństwo wystarczyło Foxowi, by go zrealizować.
fot. materiały prasowe
+13 więcej
Gdy zobaczyłem obsadę nie byłem przekonany, czy Mark-Paul Gosselaar sprawdzi się w roli twardziela rodem z kina akcji. Wiem, że brał już udział w takich projektach, ale nie bez powodu debiutowały one od razu na DVD. Kojarzę go raczej z komedii. Zostałem mile zaskoczony. Okazuje się, że Mark odnajduje się w takiej roli. Jest przekonujący. Świetnie też wchodzi w interakcję ze swoją ekranową partnerką, nastoletniąSaniyya Sidney. Tworzą fajny duet, który z miejsca się kupuję. Nieufność, która powoli przeradza się w bezgraniczne zaufanie, przychodzi im bardzo naturalnie, co w takich produkcjach jest najistotniejsze. Bez tego cały klimat sypie się jak domek z kart. Przejście pierwszym odcinku może odrzucić. Dać poczucie, że nie ma nic ciekawego do zaproponowania na tle podobnych produkcji. Ale należy mu dać szansę, bo po dwóch pierwszych odcinkach zaczyna robić się interesująco. Jestem ciekaw, jakie jeszcze zmiany w fabule poczynią twórcy i jak bardzo zaingerują w napisaną już wcześniej historię.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj