Wątek amnezji Jerzego kompletnie nie wychodzi. Agnieszka Pilaszewska wyraźnie się tutaj pogubiła, dając nam coś tak nieprzekonującego i nierealnego, że trudno to zaakceptować. Tyczy się to głównie zachowania Jerzego, które nie jest wiarygodne. Rozumiem, że ma amnezję, ale ma ona być pretekstem do zachowywania się jak kompletny idiota? Wszyscy mu mówią, łącznie z jego synem, że byli z Anką parą, a nie kolegami, a on traktuje ją w taki negatywny sposób. Do tego jeszcze mamy niepotrzebny wątek romantyczny z panią doktor. Niszczenie postaci Jerzego kładzie kompletnie wydarzenia czwartego sezonu, które, póki co, w ścisły sposób są z nim związane.
Zachowanie Anki też nie potrafi przekonać. Z jednej strony oddaje się pracy, poświęca czas na restaurację i jest to zrozumiałe. Z drugiej jednak kompletnie irracjonalny jest jej stosunek do Jerzego, który jednocześnie związany jest z idiotycznym wątkiem w scenariuszu. Przecież to nie jest tak, że przestał ją kochał, lecz jest chory - reakcja Anki wydaje się przesadnie emocjonalna.
[image-browser playlist="593534" suggest=""]
©2013 TVN
Jej zachowanie ma z kolei wpływ na Andrzeja i Beatę. Stosunek każdej osoby względem tej pary woła o pomstę do nieba. Czy Agnieszka Pilaszewska postawiła sobie za cel zniszczenie budowanych przez trzy sezony postaci? Czekają na gości jak na zbawienie, a ci długo po godzinie mówią, że nie przyjdą, bo Anka ryczy. Trudno traktować to z przymrużeniem oka, ponieważ nie ma w tym nawet krzty humoru. Andrzej i Beata potraktowani w taki sposób zyskują na sympatii, ale tracą na tym pozostali bohaterowie.
Po trzech odcinkach cieszy mnie, że Przepis na życie się kończy, bo póki co nie jest najlepiej. Niedopracowane wątki, brak humoru i dziwne zachowania postaci nie są w stylu tego serialu.
Ocena: 4/10