Taką produkcją jest "Przetrwanie" Joe Carnahana ("Drużyna A" i "As w rękawie"), jedna z największych niespodzianek ostatnich lat. Nikt chyba nie spodziewał się, że pod płaszczykiem survivalu Amerykaninowi uda się przemycić tyle mądrej treści i zrobić film refleksyjny, skłaniający widza do chwili zadumy nad własnym "ja". Tym bardziej, że zwiastuny sugerowały raczej typowego akcyjniaka, w którym Neeson z potłuczonymi buteleczkami między palcami, niczym marna imitacja Wolverine'a, szarżuje na wygłodniałe wilki. W tym miejscu chciałbym pogratulować panom od reklamy, gdyż zmontowali chyba najbardziej mylący trailer jaki w życiu widziałem.

[image-browser playlist="604109" suggest=""]
© 2011 Open Road Films. All Rights Reserved.

Obraz Carnahana jest tak naprawdę dramatem, w którym siedmioro mężczyzn ocalałych z katastrofy lotniczej musi zmagać się nie tylko z bezlitosną naturą, ale przede wszystkim z własnymi słabościami i dręczącą ich przeszłością. Nawet same wilki - przerośnięte, przerażające i jakby nieco przerysowane - zdają się mieć tutaj znaczenie bardziej alegoryczne aniżeli dosłowne i nie stanowią siły napędowej filmu. Najważniejsi są tu sami bohaterowie, którzy, niczym w kinie drogi, z biegiem czasu na swój sposób dojrzewają, przechodząc wewnętrzną przemianę. W prowokujący i powolny sposób zburzony zostaje również wizerunek typowego macho. Protagoniści tej opowieści, będący odrzutkami społecznymi pracującymi na Alasce przy wydobyciu ropy, wraz z narastającym zagrożeniem zaczynają nabierać pokory i z ociekających testosteronem twardzieli zmieniają się w przerażonych chłopców, którzy właśnie zdali sobie sprawę z własnej śmiertelności. Trudna sytuacja w jakiej się znaleźli obnaża ich słabości i pokazuje prawdziwe oblicza, które do tej pory skrywali za fasadą twardziela. Uważny widz zauważy, iż film wiele mówi o męskim ego i o tym, co to znaczy naprawdę być mężczyzną.

[image-browser playlist="604110" suggest=""]
© 2011 Open Road Films. All Rights Reserved.

Trafny w tym przypadku zdaje się być również polski tytuł, gdyż to właśnie przetrwanie jest dla bohaterów najistotniejsze, i to zarówno to fizyczne, jak i psychiczne. Przeszywające zimno, smagający ciało wiatr oraz głód i pragnienie stają się mniejszą przeszkodą aniżeli próba pogodzenia się z sobą samym, akceptacji własnego losu i wyrwania się z coraz mocniej zaciskających się szponów przeszłości. Najlepszym przykładem jest tutaj Ottway (Liam Neeson), strzelec zatrudniony przez koncern naftowy do eliminowania pojawiających się sporadycznie wilków, które mogą zagrozić życiu pracowników. W jednej z początkowych scen obserwujemy, jak mężczyzna stara się ze sobą skończyć i choć ostatecznie rezygnuje, to widać, że życie jest dla niego wyłącznie nieustającym pasmem cierpienia. Mając to na uwadze, wymowna okazuje się być końcowa konfrontacja Ottwaya z ogromnym basiorem przewodzącym watasze. Bohater grany przez Neesona nie tyle podejmuje walkę ze zwierzęciem, co z własnymi demonami, które do tej pory dręczyły go, nie pozwalając zaznać ukojenia. Nie mniej ciekawie wypada pod tym względem Diaz (Frank Grillo), cyniczny i pyskaty egoista, który nie chce przyznać, iż sytuacja go przeraża i zamiast tego woli wyśmiewać i krytykować wszystkie poczynania Ottwaya. Przemiana, jaką ostatecznie przechodzi zaskakuje chyba nawet jego samego.

[image-browser playlist="604111" suggest=""]
© 2011 Open Road Films. All Rights Reserved.

"Przetrwanie" to także surowy obraz natury - brutalnej, niezjednanej, nieposkromionej, w obliczu której człowiek nie ma najmniejszych szans. Zdjęcia alaskańskiej tundry, choć piękne, tylko wzmagają uczucie chłodu, izolacji i bezsilności. Oślepiająca biel sięgającego po kolana śniegu, świst wiatru i wycie wilków budują dość przygnębiającą, by nie rzec, nihilistyczną atmosferę. Bohaterowie zdani są wyłącznie na łaskę Matki Natury i swoje własne, bardzo ograniczone, możliwości. Niektórzy co prawda uciekają się jeszcze do wiary, ale ta okazuje się być zawodna i prośby wznoszone do Boga pozostają bez odpowiedzi. Koniec końców pozostaje tylko człowiek i setki kilometrów leśnej głuszy.

[image-browser playlist="604112" suggest=""]
© 2011 Open Road Films. All Rights Reserved.

"The Grey" to bez wątpienia najlepszy jak do tej pory film w karierze Carnahana. Jest to również tak naprawdę pierwsza od jakiegoś czasu porządna rola Liama Neesona, w której faktycznie może zaprezentować swój kunszt aktorski. Jako umęczony życiem mężczyzna wypada wręcz wyśmienicie. Zresztą nie on jeden, bo w filmie nie ma słabych kreacji, każda postać jest wyrazista i z charakterem, przez co wytypowanie bohaterów, którzy zginą w pierwszej kolejności staje się nawet nie tyle trudne, co wręcz niemożliwe. Chciałbym móc się do czegoś przyczepić, ale im bardziej staram się wyszukać słabe punkty "Przetrwania", tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że ten film ich nie posiada. Być może kilka scen jest nieco przedramatyzowanych, nie wszystkim też do gustu przypadną komputerowo wygenerowane wilki, ale tak na dobrą sprawę nie są to rzeczy, które w jakimś znaczącym stopniu obniżałyby wartość produkcji. "Przetrwanie" to inteligentne i wymagające kino, poruszające problemy natury egzystencjalnej i pozostawiające widzowi szerokie pole do interpretacji. Piękne, emocjonujące i prawdziwe, a przy tym krwawe, brutalne i bezkompromisowe, do ostatniej minuty trzymające widza na skraju fotela. Szkoda tylko, że w zalewie taśmowo produkowanych filmów rozrywkowych, pewnie i tak przejdzie bez większego echa.

Ocena: 9/10

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj